niedziela, 29 września 2013

Wszyscy mają...Sleek vintage romance mam i ja


Dokładnie tak.
O marce Sleek słyszałam już wcześniej jednak z powodu nadmiaru cieni do powiek jaki mam nie byłam nigdy zainteresowana paletkami z reszta jak to ktoś wybiera mi zestaw kolorystyczny, przecież sama chce decydować o sobie...a jednak dałam się skusić.
Ta paletka i kolory są idealne na jesień.
Jest to moja pierwsza paleta Sleeka czy ostatnia? 
Zapraszam:

Oto mój "nieudolny" makijaż tą paletką użyłam:
Meet in Madrit
Court in Cannes
Honeymoon in Hollywood
Forever in Florence
Moje pierwsze wrażenie:
cienie są dobrze napigmentowane lecz osypują się jak szalone.

poniedziałek, 23 września 2013

Jesień już, już palą chwasty w sadach i pachnie....

Cebula ;)

czyli szybka, łatwa zupa cebulowa bez zapiekania, wina i innych bajerów 

Jesień od zawsze kojarzy mi się z zimnem, wiatrem, deszczem i cebulą.
dziś zupa właśnie z yejrze dobra na zimne dni.

Potrzebujemy:
4 cebule lub 3 jeśli duże
3 ząbki czosnku
2 łyżki mąki pszennej
1 l bulionu
masło do smażenia 
Przyprawy: sól, pieprz, chilli, kurkuma
 opcjonalnie ja do mojej zupy dodałam boczek bardziej dla zapachu

Przygotowanie:
Cebulę kroimy w piórka i podsmażamy od razu w garnku w którym będziemy gotować zupę. cebulę smażymy na brązowo (znaczy do zbrązowienia), pod koniec dodajemy trochę soli i czosnek (ja dodałam trochę dosłownie ociupinkę cukru ale można zawsze pominąc go).
kiedy cebula nam się usmażyła dodajemy mąke i jeszcze chwilkę smażymy (uważamy żeby się nie spaliło). Natsęp[nie zalewamy ją bulionem gotujemy, dodajemy przyprawy do smaku i boczek jeśli chcemy, można też dodać ziemniaki. 
I gotowe.
Życzę smacznego ^_^

niedziela, 22 września 2013

Etude House Sweet Recipe Baby choux base

kolor Mint Choux 


Kolor zielony polecany aby zamaskować zaczerwienienia i niedoskonałości skóry.
Ja niestety mam karnację lekko różową co sprawia, że czasami wyglądam jak sympatyczna Piggy z muppetów postać może i sympatyczna , ale no cóż nie jest ona ideałem kobiecego piękna.
 Co do samej bazy dostajemy ją zapakowaną w uroczy kartonik kojarzący się z muffinką (przynajmniej mi).

Konsystencja jest kremowa ale dość rzadka, jednak nie za rzadka (czy ma to jakiś sens??) jak dla mnie jest takim kremo-musem.
Kolor zielony, zapach ładny, a teraz przechodzimy do najważniejszej części  
działania:
Baza ma wyrównywać nasz koloryt niestety tego powiedzieć nie mogę w moim przypadku czuje się jakbym była rozbielona a nie skorygowana a nie o to wszak chodzi. Po nałożeniu podkładu dopiero po chwili wszystko wraca do normy (przy czym u mojej mamy baza wygląda i sprawuje się lepiej).
Twarz wygląda na  gładszą zaczerwienienia sa mniej widoczne to fakt tu obietnice producenta są spełnione. Jednak nie jest to piorunujący efekt (patrz zdjęcia poniżej).





Co do przedłużania trwałości makijażu nie wiem, mój makijaż zwykle trzyma się bardzo dobrze więc ciężko mi ocenić czy z ta bazą trzyma się lepiej czy nie. Faktem jest, że na zdjęciach kiedy użyłam tej bazy wyglądam lepiej niż bez niej.
Co do minusów, podkreśliła mi suche skórki na nosie :/
niby jestem zadowolona z tej bazy jednak nie jest to strzał w 10, jak to zwyklę mówię d...y mi nie urwało, dlatego też raczej nie pokuszę sie o baze rozświetlającą tej serii.
A swoją następną bazę kupię silikonową a jaka to jeszcze nie wiem :) 
A teraz zdjęcia przed i po:
przed

po
Jak widać efekt jest tak piorunujący, że nawet ja miałam problem z tym które zdjęcie "przed" a które "po". Jednym słowem drugi raz na bazę się nie skuszę ;)

sobota, 21 września 2013

Revlon podświetlane lusterko, cienie i kolejny lakier czyli Zakupowo

Czyli jak mówi tytuł dziś zakupowo, nowościowo. Ponieważ w mojej małej Naturze pojawiła się szafa Pierra Rene nie mogłam się oprzeć lakierowi  o numerze 11
 oraz cieniowi nr 113 "Last Call"
Ponieważ w Naturze jest promocja na produkty Maybelline nabyłam w końcu collor tatto w kolorze 45 Infinite white celem podbijania słabiej napigmentowanych cieni
 Natura w mojej miejscowości szaleje ostatnio i pojawiła się szafa Bell (wcześniej nie było) więc zakupiłam szminkę a jako, że jestem sroczką musiała ona się błyszczeć jest to diamond shine w kolorze 022
 
 Ponadto pojawiły się u mnie wałki Lee Stafford

I podświetlane lusterko firmy Revlon
 To tyle nowości u mnie. Ponadto jako, że minął wystaczający czas na przetestowanie bazy z Etude House jutro pojawi się recenzja

poniedziałek, 9 września 2013

"Ach co to był za ślub"

<Nie mój>
Ponieważ można powiedzieć, że wrzesień to sezon ślubny chciałam pokazać weselny makijaż, paznokcie i stroik do włosów z papryczką chilli ;) 
Tak więc po kolei:
Makijaż:



  1.  Twarz (chodź niewiele jej na zdjęciu :D ):   Baza Etude House Sweet recipe baby choux kolor mint choux , Podkład: Revlon Photoready, puder BU puder bambusowy, 
  2. Oko: Rimmel wake up korektor, baza pod cienie Inglot, kredka MF black, eyeliner catrice gel eyeliner black, tusz MF   (nie polubiłam go bardziej, ale jest niezmywalny), cienie: Avon Mocha latte, biały perłowy cień z paletki Pupa Kokeshi 




paznokcie:
Kamienie, srebrny brokat i piaskowy lakier GR

Stroik:



poniedziałek, 2 września 2013

Inlot 428 w dwóch odsłonach

Niby w dwóch, ale podobnych :P
Ale najpierw cień 
Jest to w zasadzie granat. Cień jest piękny o perłowym wykończeniu idealny na wieczór. 
Cienie Inglota są dobrej jakości, trzymają się świetnie, są dobrze napigmentowane nic dziwnego, że podbijają świat. Są tańsze od MACa a nie uważam, że gorszę.
Moim jedynym bólem jest to, że mimo, że Inlot założony jako firma Polska mam do niego ograniczony dostęp nabliższy sklep jest 60km ode mnie sick!!
A teraz makijaż:
Pierwszy to Inlot 428 z cieniem tej samej marki o nr 154 z kolekcji Nouble (pokochałam ją! cień 153 z tej samej kolekcji wystąpił już TUTAJ).

Drugie podejście to z MAC 3D silver glitter (kocham go również) 


niedziela, 1 września 2013

Morska maseczka ze spiruliną z Biochemi urody


Maseczkę kupiłam już jakiś czas temu, dzięki temu miałam okazję przetestować ją na wszelkie sposoby ;)
Ale może od początku co to jest spirulina i z czym "to się je".
Spirulina to nic innego jak handlowa nazwa sinic, są one bogate w białko, łatwo przyswajalne witaminy dlatego też często stosuje się je w dietetyce.
Spirulina zawiera również:  enzymy, bioflawonoidy, kwas foliowy, nienasycone kwasy tłuszczowe, przede wszystkim kwas linolenowy GLA oraz sprzężony kwas linolowy CLA oraz fitocyjanina i chlorofil, które działają na organizm przeciwzapalnie, antyoksydacyjnie i antyalergicznie.
Co do maseczek, wiadomo, że maseczki z alg są stosowane od starożytności. Wiadomo, że masaczki z alg działają:
przeciwstarzeniowo: poprawiając napięcie naskórka, wyraźnie wzmacniają włókna kolagenu i elastyny, aktywnie wygładzają i spłycają zmarszczki oraz hamują proces starzenia się skóry.
nawilżająco:  intensywnie i trwale nawilżają naskórek oraz głębsze warstwy skóry, zapobiegają nadmiernej utracie wody, łagodzą podrażnienia oraz zmniejszają ich skłonność do powstawania, wykazują skuteczne działanie regenerujące.
oczyszczające:  regulują wydzielanie sebum oraz wyraźnie zmniejszają przetłuszczanie się skóry, ograniczają skłonność do powstawania zaskórników i zmian trądzikowych, hamują rozwój bakterii zmniejszając skłonność do powstawania ropnych zmian, pobudzają odnowę tkanki skórnej oraz fibroblastów, odtruwają skórę i ułatwiają usuwanie toksyn.
Spirulina stała się hitem najpierw w Japonii następnie zaś podbiła cały świat. Dzięki swoim właściwością czyli: wysokiej zawartości aminokwasów, witamin i minerałów przyspiesza gojenie skóry, regeneruje ją i odmładza. 
Nadaje skórze świeży ton, kolor i wyraźnie obkurcza naczynka.
Dlatego skusiłam się na maseczkę ze spiruliną z Biochemii Urody (myślę,że nie ma nikogo kto by chodź raz o niniejszym sklepie nie słyszał ale jeśli jest oto link: 
W skład Maseczki Morskiej wchodzi: 
Spirulina (o jej właściwościach napisałam wyżej :) )
 Masa perłowa (poprawia metabolizm skóry, działa przeciwzmarszczkowo, regeneruje, wzmacnia elastyczność i napięcie skóry,działa gojąco i antyseptycznie na drobne uszkodzenia skóry i wypryski, wygładza i lekko peelinguje, ożywia koloryt.)
Mączka ryżowa (działanie odżywcze, nawilżające, uelastyczniające, łagodzące, antyseptyczne, rozjaśniajace przebarwienia, poprawiające koloryt oraz wygładzające naskórek).
Sam opis maseczki oraz intrukcje jej przygotowania znajdziemy TUTAJ.
Po zmieszaniu maseczki z wodą otrzymujemy taką oto zieloną (jadeitowo zieloną) breję o charakterystycznym zapachu. Przyznam się, że za pierwszym razem zapach wydawał mi się najgorszy straszny smród..nie wiem nawet z czym go porównać jest to dość charakterystyczny zapach. 
Ja do swojej maseczki dodaję trochę kwasu hialuronwoego.

Trzymam maseczkę aż zaschnie czyli około 20-30 min (raczej z akcentem na 30).
Wcześniej można wykonać peeling twarzy aby pozbyć się zrogowaciałego naskórka i ułatwić maseczce  dostęp do naszej skóry. 
Można też dodać trochę oleju który lubimy (jojoba, kokos i inne) ja tego nie robię.
Po zmyciu, które nie jest takie łatwe maseczka trzyma się nieźle, brudzi wszystko co napotka od razu można zauważyć poprawę w wyglądzie skóry. 
Plusy
+Twarz jest promienniejsza u mnie lekko jaśniejsza (zapewne to ta poprawa kolorytu), wszelkie odbarwienia po krostkach są jaśniejsze
+Skóra twarzy jest bardziej napięta, jędrna
+Skóra jest miękka w dotyku (naprawdę milusia)

Co do minusów:
-Zapach!!
-Brudzi wszystko

Jednak plusów jest tak wiele, że ten zapach i fakt, że brudzi wszystko mnie nie powstrzyma od jej używania (przynajmniej dopóki nie zużyje całości). Czy kupie ją ponownie ciężko powiedzieć jest tyle rzeczy, które chciałabym wypróbować a wszystkiego na raz na twarz nie nałożę.
Polecam spróbowanie tej maseczki bo warto.