sobota, 23 sierpnia 2014

Bell Glam Wear 403 i 705


Czyli prześliczne typowo letnie zestawienie różowego z morskim (czyli zielono-niebieskim). Lakier Bell 705 kupiłam w poszukiwaniu następcy mojego ulubionego letniego lakieru z Astor Quick'n go! kolor 325 Caribbean sea, nie byłam w stanie znaleźć go nigdzie w tym roku :( (między innymi można go zobaczyć: TUTAJ oraz TUTAJ i TUTAJ ), kolor Bell niby wydaje się podobny ale to jednak nie to samo a szkoda. Niemniej jednak kolor jest łady typowo letni dla mnie a że niedługo lato się skończy trzeba korzystać.
Co do konsystencji i pędzelka lakiery Bell są bardzo wygodne, dwie warstwy i wszystko pokryte i w dodatku ze wspaniałym połyskiem. 




jak zawsze wylazłam na skórki..grrr.. a już tak się starałam. Widać perfekcyjne umalowanie paznokci nie dla mnie..

piątek, 22 sierpnia 2014

Jedwabna odżywka do włosów z keratyną i elastyną z kolorówki


O swoich problemach włosowych pisałam już jaki czas temu w związku z tarczycą KLIK. To wypadanie zmotywowało mnie do zmiany pielęgnacji włosów, nie jestem i raczej nie zapowiadam się na włsomaniaczkę a moja pielęgnacja powinna ograniczyć się do jakiegoś szamponu i spłukiwanej odżywki bez większych udziwnień. Raz w tygodniu zwykle w niedzielę jestem w stanie posiedzieć pół godziny w ręczniku na głowie aby skądinąd bardzo dobra odżywka Waxu miała szansę. Znając już sklep kolorówka i lubiąc bardzo ich produkty zdecydowałam się na samodzielną robotę odżywki. A mając dwie lewe ręce wole żeby wykonanie odżywki odbywało się bez sprawdzania pH, łaźni wodnych itd. im prościej tym lepiej. Czytając opis wykonania produktu odkryłam, że ma szansę być ono banalnie proste i w zasadzie miałam rację wykonanie tej odżywki sprowadza się do wymieszania wszystkich składników razem w kolejności, którą dostajemy napisaną na instrukcji jednym słowem wszystko jest bardzo "łopatologicznie".

Producent obiecuje nam  lekką odżywkę do włosów  bez spłukiwania. "Emulsja zawiera białka jedwabiu, przywracające włosom odpowiednie nawilżenie, elastyczność i zmniejszające szorstkość, oraz keratynę odbudowującą i chroniąca strukturę włosa, nadającą połysk i utrzymującą nawilżenie. Odżywka jest wzbogacona elastyną, która pobudza wzrost włosów, nadaje im miękkości, poprawia rozczesywalność i chroni przed czynnikami zewnętrznymi. Liposomowy ekstrakt wzmacniający włosy przyspiesza ich wzrost, zapobiegające wypadaniu, regeneruje i odbudowuje strukturę włosa, nawilża i uelastycznia, przywraca zdrowy wygląd i połysk. Specjalnie dobrane oleje makadamia i kokosowy nawilżają, odżywają, regenerują i wygładzają włosy. D-pantenol pomaga utrzymać wilgotność włosów oraz poprawia ich kondycję. Odżywka chroni przed promieniowaniem UV, zapobiega rozdwajaniu i łamaniu się włosów. Jest odpowiednia do każdego rodzaju włosów, nie obciąża ich, jest bardzo wydajna." (informacja ze strony producenta: TUTAJ ). 

Jeśli chodzi o wykonanie odżywki wykonanie jej jest tak banalnie proste, że aż śmieszne a sama odżywka okazała się być na tyle dobra, że zakupiłam już drugie opakowanie.


Odżywkę należy wgniatać w wilgotne włosy, jest ona dość rzadka o specyficznym zapachu, który jednak nie zostaje na włosach.



+ nie obciąża włosów
+ włosy są błyszczące i ładnie się układają
+ nie podrażnia ani nie uczula

- BRAK

Ponieważ w związku z wypadaniem włosów musiałam je obciąć :( pragnę wrócić do ich wcześniejszej długości niestety w związku z tarczycą zauważyłam również, że włosy wolniej rosną o.O mimo to jednak z chęcią dołączę się do akcji Eter na włosowym tropie : KLIK i zmotywuję się do jakiegoś działania mającego poprawić nie tylko stan moich włosów ale przyspieszyć porost jeśli ktoś chciałby motywować się w większej grupie to jest czas do 27 sierpnia. Ja z dniem dzisiejszym ogłaszam, że długość moich włosów to 22 cm licząc od czubka głowy mierzone na sucho (35 cm jeśli liczymy od "początku" czyli od linii włosów).

niedziela, 17 sierpnia 2014

MISSHA CREAMY LATTE CLEANSING FOAM STRAWBERRY


Po moich miłych doświadczeniach z myjącymi piankami rodem z Korei (pisałam o nich: Etude House TUTAJ , Missha TUTAJ) zakupiłam truskawkową piankę Misshy.
Seria Creamy Latte składa się z pianek: czekoladowej jest to wariant dla skóry suchej (jak zapewne wiadomo większości z was firma Missha weszła na Polski rynek i ta wersja jest dostępna w ich sklepie internetowym za 24,99 zł), zielona herbata dla skóry tłustej oraz truskawka dla skóry normalnej. Byłam bardzo zadowolona z pianki Etude House dla skóry tłustej jednak tym razem postanowiłam spróbować dla skóry normalnej skuszona tą truskawką, oraz moim doświadczeniem z truskawkowym peelingiem se Skinfooda ( TUTAJ )
Producent obiecuje nam: miękką kremową konsystencję pianki, oczyszczającą skórę bez wysuszania. Skóra oczyszczona z pozostałości makijażu, sebum i zanieczyszczeń, pozostawiona miękka dzięki odżywczym właściwością pianki. Pianka pozostawia uczucie aksamitnej miękkości. Odżywcze białka mleka, nawilżają skórę, pozostawiając ją miękką i elastyczną z delikatnym zapachem świeżego truskawkowego latte.

Piankę dostajemy zapakowaną w solidną tubę z aplikatorem. Objętość pianki to 172ml. konsystencja jest bardzo kremowa o przyjemnym różowym kolorze.


Pianka bardzo dobrze się pieni, mała ilość wystarczy na wyprodukowanie dużej ilości piany którą spokojnie umyjemy twarz.

+ dobrze oczyszcza
+ nie wysusza
+ nie powoduje wysypu niespodzianek
+ wydajna
+ pozostawia skórę miękką, nie ściągniętą

- zapach. Nie sądziłam, że coś co w teorii jest truskawkowe może pachnieć tak ohydnie. Jest to chemiczny zapach bynajmniej nie kojarzący mi się z truskawką.

Oprócz zapachu z pianki jestem zadowolona, nawilża, oczyszcza robi to co napisał producent jednak ten zapach. Dlatego też nie kupie jej ponownie ani nawet nie spróbuje innych z tej serii.
Jeśli chodzi o dostępność tak jak pisałam wyżej wersja czekoladowa jest do dostania w polskim sklepie internetowym marki Missha, truskawka i zielona herbata do dostania na ebayu.

piątek, 15 sierpnia 2014

It' skin power 10 formula SYN-AKE

Kto interesuje się kosmetykami Azjatyckimi wcześniej lub później natchnie się na firmę It's skin której wodne kremy stały się bardzo popularne, dzięki temu również, że jest ich dość duży wybór.

Jakiś czas temu kupiłam sobie 20 testerów tego kremu więc spokojnie miałam czas wypróbować jego działanie. Pokazywałam go TUTAJ oraz TUTAJ. Mam już lub dopiero zależy jak na to spojrzeć 29 lat więc w teorii problem starzenia się mam przed sobą a w zasadzie jak każdy od dnia narodzin mój proces starzenia się jest w trakcie :P dlatego też bez obawy sięgnęłam po coś co można nazwać "botoksem bez wstrzykiwania" czyli kosmetyk zawierający syntetyczny jad żmii czyli Syn-Ake.


SYN-AKE jest "syntetycznym wyciągiem z jadu węża" czyli wytworzonym syntetycznie  peptydem, który ma przypominać rzeczony jad. Jest to  dużo łagodniejsza  forma innych występujące w kosmetyce substancji wzorowanych na jadzie gada (można przeczytać interesujący post na blogu Azjatycki Cukier, gdzie wyjaśnione jest na jakiej zasadzie to działa: KLIK). Jeśli chodzi o zasadę działania w internecie można znaleźć wiele informacji osób bardziej zaznajomionych w temacie więc ja skupie się na moich odczuciach.
Jeśli chodzi o działanie kremu producent obiecuje nam:
"Skoncentrowana ampułka zawierająca peptyd o właściwościach podobnych do jadu węża, wygładzający zmarszczki mimiczne".
Oprócz tego można znaleźć informacje, że krem ma wygładzić skórę, uelastycznić ją. A działanie napinające ma być wywoływane rozluźnieniem i łagodzeniem skurczy mięśni mimicznych. Krem ma działanie antyoksydacyjne.
Po przeczytaniu o rozluźnianiu mięśni można mieć miękkie kolana, ale jeśli brać na serio wszelkie obietnice producenta najdłuższe walki kobiet z trądzikiem i cellulitem już dawno byłyby zwycięskie więc jeśli chodzi o to rozluźnienie nie przeraziło one mnie zbyt mocno, jak ma rozluźnić mięśnie coś co kładę na skórę?

Jeśli chodzi o opakowanie nie mogę się wypowiedzieć ponieważ miałam próbki. Krem jest wodnisty jak nazwa wskazuje, mi jedna próbka starczała na 2-3 razy na pokrycie twarzy, szyi i dekoltu. Można powiedzieć więc, że jest wydajny. Zapach nie jest silny, jakiś taki chemiczny ale nie zakłócał mi przyjemności wklepywania kremu.

Jeśli chodzi o efekty. Nie posiadam zmarszczek mimicznych więc nie mogę powiedzieć czy jest w stanie je spłycić (moim zdaniem nic nie jest w stanie spłycić powstałych już głębokich zmarszczek oprócz botoksu i operacji). Jeśli zaś chodzi o napięcie, uelastycznienie skóry: TAK DZIAŁA.
Moja skóra była bardziej sprężysta, elastyczna, lepiej napięta więc faktycznie "wygładzona" z powodu lepszego napięcia. Przy czym krem nie uczulił, nie podrażnił, ani nic nie sparaliżował  :D Moja mieszana z tendencją do tłustej skóra nie zaczęła przetłuszczać się na potęgę, jeśli chodzi o sebum i niedoskonałości wszystko pozostało bez zmian czyli od czasu do czasu coś się pojawiło. Makijaż trzymał się dobrze, nie świeciłam się jakoś szybciej niż zwykle (nie mam z tym z reguły problemu) więc w tej dziedzinie krem również się sprawdził.

+ wydajność
+ szybko się wchłania
+ poprawione napięcie skóry
+ lepsza elastyczność
+ skóra bardziej sprężysta
+ faktycznie skóra wygładzona
+ nie uczula
+ nie zapycha

- dostępność

? Nie wiem czy spłyca zmarszczki mimiczne (śmiem wątpić).

Krem jest dostępny na ebayu ale również można znaleźć informacje, że jest w polskim sklepie, którego reklamować nie będę bo nigdy nic tam nie kupowałam więc nie znam go.

Ogólnie te próbki zachęciły mnie do wypróbowania innych kremów tej firmy zamierzam na sezon zimowy pod krem ochronny kupić ich krem dla skóry z rozszerzonymi porami lub zawierający wit. B kontrolujący produkcję sebum. A może jeden pełny a drugi znów zestaw próbek zobaczymy. Na pewno nie jest to koniec przygody z kremami tej firmy.



niedziela, 10 sierpnia 2014

Upalne Sleek Vintage Romance


Paletkę Sleeka posiadam już od jakiegoś czasu i mimo, że kolory tam zebrane są typowo jesienne postanowiłam użyć ich do zorganizowania typowego przeciętnego dzienniaka w te upalne dni.
Vintage Romance jest moją ulubioną paletką Sleeka i w przeciwieństwie do innych paletek nie zastanawiam się czemu opuścił mnie zdrowy rozsądek kiedy je kupowałam ;)
Makijaż jest niezbyt skomplikowany by nie użyć słowa prosty :P
Użyłam:






wtorek, 5 sierpnia 2014

Jak już kusić to po całości: Etude House Princess Happy Ending





Która z Nas nie pamięta czasów kiedy była zachwycona bajkami Disneya i opowieściami o księżniczkach? Ja pamiętam bardzo dobrze dlatego kiedy zobaczyłam na FB Etude House informacje o tych kosmetykach mało nie padłam. No kuszące śliczności, każdy wzorowany na innej księżniczce i tak mamy tu:

Królewnę śnieżkę

Belle:


Kopciuszka:


Jasmine:

Estetyka kosmetyków z tej linii nawiązuje kolorystycznie do każdej księżniczki.
I tak Królewna śnieżka jest biało czerwona z motywem jabłka, a w jej skład wchodzi szminka  dwa lakiery oraz krem BB jeden z najlepiej się sprzedających kremów BB tej firmy czyli Precious Mineral BB (pisałam o nim TUTAJ ).



Bella z Pięknej i besti posiada w kolekcji piękne delikatne róże z motywem oczywiście jakże by inaczej róży :) do której nawiązuje cała stylistyka.

 Kopciuszek zaś oprócz dwóch lakierów (które są w całej kolekcji) użeknie Nas cieniami w kremie mi one bardzo przypadły do gustu. Tu motywem jest karoca, oczywiście pantofelek i zegar.




Ostatnia jest Jasmine z Alladyna tu jak na razie producent nie rozpieścił Nas zdjęciami a w skład tej linii wchodzi jedynie tusz do rzęs i lakiery (jak na razie). Jeśli chodzi o opakowanie tuszu jakoś nie kojarzy mi się ono z lampą, zaś na opakowaniu lakierów motyw lampy jest widoczny.


Lakiery z całej kolekcji prezentują się następująco:



Mnie ta linia kusi, krem BB jest cudowny więc może jeśli jeszcze będzie kiedy fundusze mi się pojawią zakupie żeby pocieszyć się również opakowaniem. Chodź przyznam się, że cienie w kremie bardzo mnie kuszą a kolory wydają mi się odpowiednie na zbliżający się sezon jesień/zima.