wtorek, 30 czerwca 2015

Rimmel Lasting Finish 24h puder prasowany

Korzystając z promocji w Rossmanie (tej sławnej promocji, której "dzieci" krążyły będą po internetach jeszcze jakiś czas).  kupiłam podkład i puder i powiem szczerze, że zarówno w zestawie oraz z osobna produkty te podbiły moje serce. 

Co obiecuje Nam producent: 
"Podkład 2w1 w pudrowym kompakcie. Aplikuje się łatwo jak puder, kryje jak podkład natychmiast maskując niedoskonałości. Lekki i jedwabisty, idealnie stapia się ze skórą i wyrównuje jej koloryt, dając naturalny efekt bez uczucia obciążenia, który trwa do 25 godzin. W zależności od liczby nałożonych warstw zapewnia krycie od średniego do pełnego.
Użyj go na sucho jako wykończenie makijażu lub na mokro - jako ultralekkiego podkładu. Wyjątkowo długotrwała formuła jest odporna na ścieranie i pot."

Byłam sceptyczna jeśli chodzi o tą odporność na ścieranie i pot jednak powiem, że nie miałam racji.
Puder mam w kolorze 001 Light Porcelain i jest to całkiem przyjemny jasny beżowy odcień bez różowych tonów.

Puder, który również może służyć za podkład zamknięty jest w plastikowym opakowaniu, niestety umiejscowienie lusterka sprawia że opakowanie jest średnio praktyczne dla mnie a zawarty "puszek" jest okropny ja używam pędzla lub "puszka" z Inglota.


Pudru nigdy nie stosowałam na mokro, ale przyznam się, że w tzw "leniwe dni" nakładam tylko ten puder i efekt jest bardzo dobry. Puder ma dobre krycie w  mojej kategorii mieści się pod "krycie znaczne" a nie średnie.
Lubię go za trwałość, efekt i za krycie właśnie. Są dni kiedy potrzebuję dużego krycia a nawet wtedy wystarcza korektor MAC pro longwear i ten puder właśnie. Jego dobre krycie może zadowolić osoby które maja problemy z cera i potrzebują nie tylko kryjącego podkładu ale również kryjącym pudrem nie pogardzą jak również osoby którym wystarczy kryjący puder.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Zakupowy Berlin czyli Pielęgnacja włosów. Balea



Na FB pokazywałam swoje zakupy, część z nich przeznaczona była dla mnie, część w postaci prezentów rozeszła się po świecie. Pierwszą część zakupów z Niemiec czyli kolorówkę pokazałam w TYM poście. Oprócz tego co przywiozłam z mojej podróży można zobaczyć u wake up- make up! TUTAJ.

Dziś to co zostało u mnie a przeznaczone jest do pielęgnacji włosów czyli: 

koszyczek rzeczy do testowania

W czasie pobytu w Berlinie "wygooglowałam" co kupić w Niemczech i chyba nikogo nie zaskoczę jeśli powiem, że prawie wszyscy polecali zakupy w drogerii DM i markę Balea. 
Mimo pochwał dezodorantów, balsamów i żeli pod prysznic nie zdecydowałam się na nie. Czemu? Wleczenie z Berlina żelu pod prysznic ponieważ wspaniale pachnie i jest tani zakrawa mi na groteskę. A jeśli chodzi o te piękne zapachy to też raczej bym znowu się tak nie rozczulała nad nimi. Pięknie pachnie Bath and Body Works a kosmetyki które wąchałam w drogerii DM pachniały ładnie ale, że tak powiem "nic mi nie urwały". 
Ponieważ od jakiegoś czasu staram się bardzo dbać o włosy postanowiłam zakupić coś z ich włosowej oferty. Nie znam niemieckiego dlatego okazało się to wyzwaniem nie lada. Berlin stolica kraju zachodnio-europejskiego znajomość języka angielskiego gorsza niż na Polskiej prowincji zatrważające, ale wracając do tematu. 

W skład mojego zakupu z Balea wchodzi:

Profesjonalny szampon kofeinowy i odżywkę kofeinową. 
Przy użyciu wspomagania z internetu na obu produktach znalazłam to samo czyli:
Szampon/ odżywka wzmacnia i odżywia nowo wyrastające włosy, zapobiega ich wypadaniu. Aktywna formuła kofeiny wzmacnia osłabione cebulki włosa. Kompleks z biotyny i granatu wzmacnia włókno włosa i nadaje włosom objętość, gęstość i zdrowy blask. Szampon odżywia skórę głowy i chroni ją przed wysychaniem. 

 Odżywka do włosów Oil Repair - z olejkiem arganowym
Odżywia bardzo zniszczone i suche włosy. Sprawia, że włosy stają się zdrowe i mocne aż po same końce. Zmniejsza łamanie włosów (do 80% mniej utraty włosów spowodowanej ich uszkodzeniem). Odżywka zawiera odżywczy olejek arganowy, efektywny kompleks nawilżający z białka pszenicy, pantenolu i gliceryny stymulujące cebulkę włosa i wzmacniające włókno włosa.

Oraz odżywki w saszetkach:
* 1 minutowa odżywka do włosów długich 20 ml
* Odżywka z brzoskwinią i kokosem
* Odżywka po korzystaniu z kąpieli słonecznych


Ma sam koniec produkt, który nie został uwieczniony na zdjęciu powyżej z prostej przyczyny stoi w łazience i już go używam a pozostałe są w kolejce do testowania czyli:

 Balea Professional, Oil Repair Haaröl (Olejek do włosów) Intensywna formuła z bogatym kompleksem olejowym odżywia mocno uszkodzone włosy - nie obciążając ich. Wynikiem są miękkie i elastyczne włosy. Ultra lekka, nietłusta formuła nadaje się do codziennej pielęgnacji włosów bardzo suchych i zniszczonych. Z odżywczym olejem arganowym.

Mam nadzieje, że kosmetyki okażą się wartę zachodu taszczenia ich w walizce pociągiem :P

niedziela, 28 czerwca 2015

Mięta dla ochłody od Eveline 915


W końcu lato i to nie tylko astronomiczne ale i w pogodzie w końcu je czuć. Słońce, ciepło jeszcze upałów nie ma ale jak na razie wszystko je zapowiada aż chce się żyć. Dlatego też dziś typowo letni kolor czyli mięta, która od paru sezonów cieszy się dużą popularnością zarówno na paznokciach jak i w makijażu czy ubraniu i mimo iż sama nie przepadam za zielonym kolorem ta mięta od Eveline wydała mi się całkiem a całkiem sympatyczna.





Myślę, że kolor lepiej zgrałby się z opalenizną której ja nie posiadam i posiadać raczej nie będę chyba że chwycę po samoopalacz :P
Lakier standardowo kryje przy dwóch warstwach i trzyma się na moich paznokciach też standardowo niestety czyli 2 dni :(

piątek, 26 czerwca 2015

Zakupowy Berlin czyli kolorówka


Zakupy w Berlinie mimo moich największych chęci  nie mogły równać się  ze wspaniałością zakupowego szału w Malezji. Niestety wybór kosmetyków dostępnych u Naszych zachodnich sąsiadów wcale nie jest jakoś powalająco różny niż w Polsce. Jednym słowem pojechałam do Berlina i rozczarowałam się sromotnie.  Co kupiłam z kolorówki? To czego akurat nie ma w Polsce.

Czyli L'Oréal Nude  Magi questions Eau de Teint. Do tej pory znałam go jedynie z YT.

Kolejnym zakupem jest puder BB z tej samej serii. Przy pierwszym użyciu oba produkty zapowiadają się dobrze co będzie dalej zobaczymy.


Kolejnym zakupem jest również niedostępny w Polsce cień w kremie firmy P2, jeśli chodzi o jego pierwsze użycie nie mogę powiedzieć nic dobrego. Zobaczymy jak będzie sprawował się z czasem. Ma dość przyjemny kolor.





poniedziałek, 22 czerwca 2015

Warsztat #2 - Pędzle Zoeva vs. pędzle Mario Luigi

O tym jak ważne są pędzle wie chyba każda kobieta która kiedykolwiek postanowiła umalować się. Właściwe narzędzie ułatwia aplikację oraz przechodzenie kolorów, owszem nie jestem w tym mistrzynią ale sama widzę różnicę jaką daje używanie pędzli a np. pacynek ;) 

Pędzle Zoevy posiadam od niedawna bo od kwietnia 2015r (czyli 2 miesiące) a skusiłam się na nie gdyż moje pędzle Mario Luigi o których pisałam TUTAJ przestały mi wystarczać. Zestaw moich pędzli raczej uchodził i do tej pory uchodzić może za dość skromny, prezentowałam go już we wcześniej wspomnianym poście oraz TUTAJ.
Zestaw ZOEVA ROSE GOLDEN Complete Eye Set Vol. 2 prezentuje się naprawdę elegancko


czego niestety nie mogłam powiedzieć o zestawie od Mario Luigi, w zasadzie mogłam ale przy tym porównaniu wymiękł :P

Pędzle od Zoevy przyszły zapakowane z osobna w plastikowe osłonki dzięki temu wiemy, że włosie jest czyste (zawsze zostaje jakieś paranoidalne podejrzenie, że nie jest ale mi ono nie straszne). Pędzle od Mario Luigi jeśli dobrze pamiętam również były zapakowane oddzielnie w plastikowe osłonki.
Jeśli zaś chodzi o wykończenie pędzla czyli rączkę i skuwkę, tu również nie ma porównania z moimi poprzednimi pędzlami.


Wykonanie Zoevy jest bardzo precyzyjne w detalach: złote litery, stylizowana czcionka i emblemat na skuwce oraz kolor różowego złota sprawiają, że pędzle od strony estetycznej wyglądają jak biżuteria. Przy czym na każdej rączce napisany jest numer pędzla oraz nazwa/ przeznaczenie.




 Jeśli zaś chodzi o Mario Luigi, mają różowy kolor zarówno rączki jak i włosia w niektórych pędzlach. Na rączce również widnieje nazwa firmy która szybko się ściera, sam pędzel nie posiada żadnych oznaczeń ani numerów.

Przy porównaniu starałam się wybrać zbliżone do siebie pędzle, wybór padł na średnie pędzle kuleczki. 
Jak widać długość jest podobna w przypadku obydwu pędzli.


Pędzel od Zoevy mam o dwa miesiące, zaś Mario Luigi ponad rok. Skuwka Mario Luigi jest porysowana, jednak jak za cenę  3, 33 zł/ sztuka (wtedy tyle wyszła mnie cena jednego pędzla z tego zestawu) to powiedzmy sobie, że  po roku używania i prania wygląda fenomenalnie.


Samo sklejenie i osadzenie skuwki w Zoevie jest lepsze. Jednak klej w ML nadal trzyma i nic się z nim nie stało ani nawet nie zanosi się na żadne ekscesy.


Jeśli chodzi o włosie nie ma co ukrywać pędzle od Mario Luigi nie dorównają jakością oraz formą. Włosie jest lepszej jakości i lepiej się nim pracuje w pędzlach Zoevy jednocześnie niektóre pędzle bardziej drapią mnie w powiekę o_O



Zoeva jest lepiej wyprofilowana dlatego nałożenie koloru dokładnie tam gdzie chcemy jest łatwiejsze.
Za zestaw Mario Luigi dałam zaokrąglając 60 zł przy czym było to rok temu obecnie na allegro wraz z przesyłką można je kupić za 58 zł czyli cena jest bez zmian. Za taką cenę zestaw ten zniósł ponad rok mycia, powiedzmy szczerze myję pędzle około raz na tydzień czasami częściej oraz prawie codziennego używania. 
Owszem pędzle od Zoevy są lepiej wyprofilowane, mają lepszą jakość włosia, lepiej się z nimi pracuje, są lepiej wykonane są po prostu lepsze jednak za zestaw, który posiadam trzeba dać 259 zł powiedzmy szczerze cena nie w kij dmuchał. Pewnie nie zdecydowałabym się na niego gdyby nie fakt, że moje pędzle od ML już lekko odmawiają posłuszeństwa. Jakość włosia się zmieniła, jest ono sztywniejsze, gorzej nakłada oraz odczuwałam silną irytację tym, że w zestawie prawie wszystkie pędzle mają w zasadzie ten sam kształt grrrrr...... I tak oto pod wpływem analizy stałam się posiadaczką pięknych pędzli Zoevy z których jestem zadowolona.
Niemniej jednak nadal uważam, że jak za swoją cenę czyli ok. 60 zł pędzle od Mario Luigi sprawują się nieźle i do nauki obchodzenia się z pędzlami nadają się idealnie. Sama zaś rozważam kupienie pędzle od Zoevy do makijażu twarzy .

niedziela, 21 czerwca 2015

Elektryczne lato z Viperą

Moja ostatnia aktywność na blogu była dość powiedzmy sobie skąpa. Mimo, że kosmetycznych nowości nazbierało mi się co nie miara. Wszystko to za sprawą wyjazdów niespełna dwa tygodnie po powrocie z Malezji udałam się na tydzień do Berlina. Już planuje porównanie tych dwóch destynacji podróżnych ;) 
Tymczasem dziś czyli 21 czerwca jest pierwszy dzień lata, który powiedzmy sobie szczerze nie zachwyca. Pogoda "taka se" więc może coś elektryzującego na pazur? A z chęcią. Tak oto wybór padł na Viperę w kolorze 298 powiedzmy sobie szczerze kolor prawie świeci.


Na paznokciach prezentuje się mnie elektryzująco niż w buteleczce jednak ma moc.



Niestety co nie podobało mi się w nim to trwałość. Nie wiem czy to hybrydy mnie rozpieściły czy co ale lakier trzymający się góra dwa dni na paznokciach doprowadza mnie do szewskiej pasji.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Letni Pop Art na oku: Wet'N'Wild Color Icon Eyeshadow Palette, Art in the Streets 391A


Makijaż w kolorach iście ze stylu pop art wykonałam przy użyciu paletki Wet'N'Wild za pożyczenie której dziękuje wake up-make up! . Firma ta jest raczej nie dostępna w Polsce chociaż w Malezji widziałam ją w drogeriach :( Oprócz paletki użyłam:
* Podkład L'oreal True Match w odcieniu N1
* Korektor L'oreal True Match w odcnieniu 1
* Bazę pod cienie z wibo (muszę napisać jej recenzję)
* Lovely Kiss Kiss lips w kolorze nr 2
* Tusz o którym zapomniałam na zdjęciu to Lovely, Curling Pump Up Mascara




Całość zaś prezentuje się tak

Powiem szczerze, że kolory dobrane w paletce nie umożliwiają wykonanie makijażu dziennego, poza tym potrzebują mocnej bazy najlepiej białek kredki z NYXa której ja akurat nie posiadam a która podbiłaby kolory z tej paletki. 
Niestety kolory w niej zawarte mają tendencję do podkreślenia zmęczenia lub wręcz stworzenia takiego efektu nawet kiedy nie jesteśmy zmęczone. 
Jednak jeśli ktoś lubi zaszaleć znajdzie tam energetyczne kolory na lato.

niedziela, 7 czerwca 2015

Lato na paznokciach: Astor 307 the Eagle Night




Za oknem w końcu objawiło się lato, słońce świeci aż chce się wskoczyć w jakieś mocne kolorki na paznokciach. Tym razem Eagle Night od Astora to żywy błękit idealny na lato.




Co do krycia to 2 warstwy, trwałość u mnie standardowa czyli ok 2 w porywach do 3 dni. Niemniej kolor jest piękny i energetyczny.

sobota, 6 czerwca 2015

Wyjazdowy niezbędnik lato 2015

Sezon wakacyjny się powoli rozkręca a pogoda na razie dopisuje. Sama swój urlop mam już za sobą mogę więc śmiało powiedzieć co wzięłam ze sobą i czy się przydało ;) Niestety część rzeczy po prostu wyrzuciłam, bo były za ciężkie w pierwszą stronę mój bagaż ważył 21 kg w drugą już niestety 21 kg + 15 kg (podręcznego). 
Oczywistością jest to, że na wyjazd najlepiej brać kosmetyki sprawdzone nie zaszkodzi jednak przypomnieć. W zeszłym roku również pokazałam swoje wyjazdowe kosmetyki TUTAJ
Pielęgnacja:
Żel pod prysznic każdy am swój sprawdzony więc nie ma sensu o nim pisać. Co do balsamu do ciała ważne jest aby był on nawilżający i szybko się wchłaniał bez pozostawiania tłustej powłoki. Na tym polu wspaniale spisał się Garnier L-Bifidus nawilżające mleczko do ciało z olejkiem z mango. Szybko się wchłaniał, ładnie pachniał i przede wszystkim nawilżał moją skórę. 
<źródło>
Jeśli zaś chodzi o usuwanie zbędnego owłosienia, branie ze sobą maszynki do golenia oraz żeli zabiera nam drogocenne miejsce w naszej walizce dlatego też dobrym rozwiązaniem jest maszynka zawierająca pasek żelu do golenia. U mnie wspaniale spisała się Gillette Venus Proskin Moisturerich (wizaż KLIK).


Jeśli wakacje nie możemy się obyć bez kremu z filtrem ja wzięłam ze sobą dwa kremy. Ziaja, Ziajka, Słoneczna emulsja dla dzieci SPF 30 jest to niestety bardzo gęsty krem zostawiający biały film ale kremy z filtrem już tak mają.
<źródło>
Drugim kremem, który wzięłam ze sobą był Sun Balance SPF 50 od Farmony. Spray okazał się być lepszym rozwiązaniem niż Ziajka, nie tak tłusty, nie zostawiał aż tak lepkiego i tłustego filmu na skórze. Co do działania powiem, że po wizycie w parku wodnym nie byłam spieczona na raka co oznacza, że jakoś działać musi. A byłam z niego tak zadowolona, że to moje 2 opakowanie gdyż pierwsze musiałam wyrzucić aby zaoszczędzić trochę miejsca :P 


Jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy ważnym elementem jest oczyszczanie faktem jest że nawet w domu nie oczyszczamy naszej twarzy odpowiednio a na wyjeździe już całkiem mamy tendencję do odpuszczenia sobie. Ja używałam czegoś kupionego na miejscu czego recenzja już wkrótce ;)
Obecnie używam hydrolatu z jagodliny ylang-ylang, który i na wyjeździe spełnił swoje zadanie. 


W sezonie letnim najważniejsze dla mnie jest nawilżanie, powietrze suche, gorące czy też wilgotne gorące, słońce, wiatr, klimatyzacja nasz skóra nie ma łatwo. Dlatego też wybieram kosmetyki, które po 1. nie zrobią mi krzywdy czyli: nie uczulą, nie zapchają oraz szybko się wchłoną po 2. nawilżą. Razem ze mną podróżowała Ziaja Kuracja dermatologiczna AZS krem kojący, nawilżający. 

Miałam obawy, że krem będzie tłusty przez AZS w nazwie jednak krem jest gęsty i jednocześnie lekki na twarzy, szybko się wchłania, łagodzi podrażnienia. Makijaż utrzymuje się na nim bez zarzutów. Jednak już po powrocie do domu zdeklasował go krem prezent od Wake up - make up! również od Ziaji Kuracja ultranawilżająca mocznik 3%. Ten krem nawilża jeszcze lepiej niż w/w Ziaja i stał się moim obecnym ulubieńcem. Oba kremy nie zapychają a makijaż utrzymuje się na nich bez zarzutu.

Kiedy coś nam w czasie wyjazdu wyskoczy na twarzy a wiadomo złośliwość losu zawsze objawia się kiedy Nam zależy. Warto mieć pod ręką coś punktowego. W domu zapewne posiadamy cały arsenał do zwalczenia nieprzyjaciół jednak na wyjeździe musimy oszczędzać miejsce. Ja w tej roli wzięłam ze sobą Purritin Żel punktowy od Iwostinu. Wspomógł on proces wysuszania się i gojenia wszelkich krostek. 


Krem pod oczy zwykle ląduje ten który aktualnie mam nie są one w jakiś wielkich i ciężkich opakowaniach dlatego nie ma problemu z ich transportem. 
Krem na noc natomiast chciałam aby wspomógł walkę z niechcianymi krostami, w tym celu wzięłam Baikal Herbals krem do twarzy nocny DETOX – do cery tłustej i mieszanej. Krem ten rónież sprostał powierzonemu mu zadaniu. Nie wysuszał skóry, przyspieszał proces gojenia się syfków.


Jeśli chodzi zaś o pielęgnację włosów wzięłam ze sobą przelany do mniejszego opakowania mój codzienny szampon oraz odżywkę o której pisałam TUTAJ. Już na miejscu kupiłam sobie dwa mini produkty od Shishedo o których napiszę kiedy indziej.

Ponieważ wysoka temperatura, słońce, wilgotność powietrza oraz oceaniczna bryza sprawiają, że moje włosy są straszne wzięłam ze sobą Hask Keratin Protein Shine Hair Oil. powiem, że jestem zadowolona z jego działania chodź dużo bardziej polubiłam się z jego bratem lub siostrą Monoi. 


Makijaż
Zwykle w czasie wyjazdów się nie malowałam jednak patrząc na swoje zdjęcia postanowiłam, że to koniec. Jakieś minimum musi być. Moje minimum ograniczyło się do jednej kosmetyczki z Zoevy.


A w niej

Podkład Clarins,Ever Matte Foundation podkład ten jest dość drogi jednak przyjemnie się rozprowadza, ma dość dobre krycie, naturalny efekt, pięknie pachnie i wydawało mi się że nawilża. Podkład ten spisywał mi się na naszej polskiej ziemi dlatego dałam mu szansę na wyjeździe i nie zawiodłam się. Pewnie gdyby nie jego cena gościł by częściej w mojej kosmetyczce. 
W dni kiedy nie miałam ochoty na podkład używałam kremu BB o którym pisałam TUTAJ jest to najlepszy krem BB do tej pory jaki miałam. 
Bez korektora nie ma życia dlatego też mojej wyjazdowej kosmetyczce znalazły się dwa. Oba z nich to moje już któreś opakowanie więc oba są sprawdzone. A mowa o : Oriflame, Tea Tree, Purifying Corrective Stick czyli korektor dwustronny o właściwościach antybakteryjnych. Bardzo go lubię stosuję jego zieloną część pod podkład aby ukryć zaczerwienione krostki, oprócz tego korektor je wysusza. Ponieważ pod oczy nie można stosować tego typu korektorów niezbędny staje się korektor na moje sińce pod oczami czyli NYX HD pisałam o nim TUTAJ. Jest to jeden z moich ulubionych korektorów i jak na razie żaden z tych, które wypróbowałam jako jego zamienniki się nie sprawdził. 
Aby twarz się nie błyszczała zbyt bardzo używałam Maybelline Affinitone jest to dobry puder, który jednak nie matuje zbyt bardzo, przedłuża jednak trwałość podkładu. 
Na oku zaś albo gościł sam tusz, tutaj oczywiście nieodzowny tusz od Clinique High Impact Curling Mascara o którym pisałam TUTAJ a który również jest jednym z moich życiowych odkryć. Lub wersja de lux czyli baza pod cienie bardzo trwała UD w odcieniu Sin, i ta próbka skusiła mnie na pełnowymiarowe opakowanie oraz cienie z paletki L'oreal E2, lub cień od Everyday Minerals Late Checkout. Jak widać nie wzięłam żadnego różu ale stworzyło to okazję do zakupu :P 

Powiem, że moja wyjazdowa kosmetyczka ograniczyła się do naprawdę minimum w moim wykonaniu.