poniedziałek, 28 września 2015

Najlepszy tusz na świecie.

 Chyba każda z nas zaczynała przygodę z makijażem od wytuszowania rzęs. Na początku tej drogi prawie każdy tusz jest dobry ;) potem nadchodzi moment kiedy od tuszu oczekujemy czegoś więcej niż tego by był. najlepiej by było, żeby był ogólnodostępny, czarny, bardzo dobry i tani. Niestety nie da się czasami pogodzić tych wszystkich elementów o czym pisałam w poście o tanich tuszach TUTAJ
Jeśli chodzi o moje tuszowe preferencje bardzo długo używałam tuszy z Maxfactor i były one dla mnie najlepsze z tych dostępnych w drogerii. Potem odkryłam mojego tuszowego Graala (tak mi się wydawało), o którym pisałam TUTAJ zużyłam 3 opakowania tego tuszu i zapragnęłam zmiany. W Douglasie w oko wpadła mi maskara marki Lancome.


A była to Grandiose, której twarzą jest Penelope Cruz. Co na temat tuszu mówi Nam producent:
"Lancôme prezentuje innowacyjną maskarę z nową techniką aplikacji, która umożliwia w prosty sposób podniesienie, pogrubienie oraz wyrównanie linii rzęs. Przełomowa szczoteczka Swan-NeckTM została zaprojektowana tak, aby dopasować się do kształtu każdego oka. Dzięki jej unikalnemu kształtowi aplikacja tuszu nawet na najkrótsze rzęsy staje się łatwiejsza. W celu ich idealnego pokrycia oraz odżywienia formuła tuszu została wzbogacona o ultra-czarne pigmenty oraz komórki macierzyste kwiatu róży."(źródło Sephora).

Sama maskara zamknięta jest w kartonowym srebrnym opakowaniu z wytłoczoną różą, wygląda elegancko ale na pierwszy rzut oka bez przesady. 

 

Co innego kiedy otworzymy kartonik i tusz wyjmiemy. A tu już wygląda ekstrawagancko. Tusz wygląda jak flakon z różą.  Powiem, że prezentuje się dość ekstrawagancko na tle zwykłych opakowań tuszy do rzęs. Opakowanie stoi samo przez co można zadać szyku na toaletce i jednocześnie budzi silniejsze skojarzenia z wazonem ;) 

Czarna róża znajduje się w uchwycie tuszu, wygląda niesamowicie.


Sama szczoteczka po wyjęciu z opakowania również jest w stanie ustać sama i bardzo przypomina mi łodyżkę kwiatka. No powiedźcie czy nie wygląda jak łodyga?


Nie wiem ile pracowali nad wymyśleniem kształtu tej szczoteczki, ale jej wygląd jest niespotykany. Nigdy wcześniej nie widziałam tak wygiętej szczoteczki. Co do samej "głowy" drobne silikonowe włoski są rozmieszczone promieniście aby ułatwić aplikacje tuszu. Przyznam się, że kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy bałam się, że skończę jako panda.




Może zanim przejdziemy do efektu powiem czego oczekuję po tuszu do rzęs. 
* Pogrubienia, moje rzęsy może i są długawe, ale mam wrażenie, że mam ich mało.
*Oczywiście chciałabym żeby były wydłużone. 
*Intensywnie czarnego koloru.
*Trwałości nie chce żeby tusz się kruszył w ciągu dnia, ani żeby jakaś łezka zrobiła mi Armagedon na oczach. 
* Nie używam zalotki dlatego chciałabym, żeby tusz unosił i podkręcał rzęsy.

Przejdźmy teraz do efektów. Na początek moje oko bez tuszu:



Teraz zaś z tuszem i delikatnym makijażem oka.


Po prostu REWELACJA.
 ZALETY
+ Pogrubia rzęsy, w pracy usłyszałam pytanie czy przykleiłam sobie sztuczne rzęsy.
+ Wydłuża dzięki czemu możemy cieszyć się firanką czarnych rzęs.
+ Jest kruczoczarna.
+ Trwała, dzięki zastosowaniu polimerów maskara nie rozmazuje się, nie kruszy i nie odbija. Żadna łezka nam jej nie rozmaże.
+ Rzęsy są podkręcone i uniesione, trzymają kształt cały dzień.
+ Bardzo łatwo umalować wszystkie rzęsy co ułatwia kształt szczoteczki. Malowanie rzęs na prawym i lewym oku nigdy nie było takie proste.
+ Bardzo łatwo umalować tą szczoteczką rzęsy w wewnętrznym kąciku oka oraz dolne rzęsy.
+ Łatwo się zmywa płynem micelarnym.

WADY
- Cena 149 zł to dość sporo. Jednak jak na taki efekt jestem w stanie kupić ją ponownie. 
Ten tusz jest w moim odczuciu genialny nie tylko nadaje rzęsom teatralną objętość i długość ale również jest bardzo trwały i łatwy w zmyciu. Jak na razie ideał.

niedziela, 27 września 2015

TAG: Kocham Jesień

Bardzo lubię TAGi co dało się już zauważyć, dają one możliwość bliższego poznania mnie i tego co lubię lub nie. Ten konkretny TAG podpatrzyłam u wake up- make up! i postanowiłam zrobić go u siebie ;) Zapraszam.

1. Ulubiony produkt do ust
Jesień to szminkowy raj. Moje ulubione drogeryjne szminki na jesień pokazywałam TUTAJ



2. Ulubiony lakier do paznokci
W mojej kolekcji lakierów znajdzie się kilka odpowiednich na jesień. Wybór jednego lakieru byłby przestępstwem to tak jak przez okres jesienny miałabym nosić tylko jeden odcień, nie możliwe! Wybrałam dlatego 12 jesienny lakierów.
Color Alike: figa z makiem, O w bombkę, Black Saint.
A England Sleeping Palace
Golden Rose: 45, 66, 76, 82.
Essie: bordeaux, russian rulette, aperitif.
Pupa 031


3. Ulubiony jesienny napój


Moim ostatnim odkryciem jest herbata Basilur Autumn czarna herbata z szafranem i z wyczuwalną nutą syropu klonowego. Zamierzam kupić kolejne opakowanie. Pachnie niesamowicie i ma wspaniały rudawy kolor.


Oprócz niej mocna czarna herbata z domowym sokiem malinowym mojej mamy.

4. Ulubiony zapach perfumy lub świeca
Pewnie jestem w mniejszości ale nie lubię świec zapachowych, ani wosków ani innych perfum do pomieszczeń. Z dwóch powodów po 1 nudzą mis się strasznie szybko, a po 2 mdli mnie i to pop pewnym czasie od każdego zapachu. nie lubię również jak ktoś pali je w mojej obecności nic w tym eleganckiego. Co do perfum to już inna bajka.


Thierry Mugler Angel KLIK
Thierry Mugler Womanity KLIK
Chopard Cashmere

5. Ulubiony szal
Bardzo lubię szale i mam ich wiele. Zwykle jednak wybieram sobie jeden, który noszę aż przychodzi strasznie przykry moment  kiedy szal już się "zeszmaci" a ja z Nim taka związana :( 


Nie mogłam ograniczyć się do jednego dlatego wybrałam dwa szale, które mają cechę wspólną są dwustronne ;)
Bawełniany, gruby, dwustronny szal złoty bądź brązowy, bardzo w stylu indyjskim. Jest bardzo ciepły i czasami jak zima jest lżejsza noszę go również zimą.


Oraz subtelniejszy i lżejszy szal jedwabny. Serce mi pęka gdyż już jest "zeszmacony". Jest cudowny ma jedwabny połysk, jest brązowy lub fioletowy, lekki, ciepły i zajmuje mało miejsca. Niestety był strasznie drogi :(

6. Ulubiona zmiana
W tym roku to na pewno koniec upałów :P a tak na serio lubię kolorystykę jesieni. Mocne kolory, czerwienie, burgundy, śliwki, granaty. Gdzieś tam w środku mnie ciągle jest jakieś takie mroczne grungowe dziecko z domieszką gotyku. 

7. Ulubiony horror, film o duchach, film na Halloween
Na ten temat zamierzam napisać na blogu więc nie zdradzę tajemnicy. Niech zapowiedzią będzie dla Was informacja, że oglądam horrory odkąd skończyłam około 7 lat, a wcześniej starsza siostra straszyła mnie opowieściami o duchach ;) 

8. Ulubiony jesienny owoc/potrawa  
Mi jesień kojarzy się z szarlotką mojej mamy, zapach jabłek i cynamonu. Ciepła szarlotka i zimne lody waniliowe to "pierdyliard" kalorii, ale nieodmiennie kojarzy mi się z jesienią. Jesień nie mogła by istnieć również bez zupy dyniowej oraz zapiekanki z dyni. 

9. Gdybyś poszła na imprezę halloweenową za co byś się przebrała?
Idąc tropem Wednesday Addams przebrałabym się za psychopatycznego mordercę, oni wyglądają jak wszyscy inni.

10.  Jaki trend na jesień podoba Ci się najbardziej?
O trendach na Jesień 2015 pisałam na blogu TUTAJ i TUTAJ. Co podoba mi się najbardziej w modzie jesiennej? Ciepłe tkaniny, kratka i kolory. Co w makijażu? Przydymione oko, mocne usta i ciemne paznokcie <3 taki lekki gotyk.




11.    Co lubisz, a czego nie lubisz w jesieni?
W Jesieni podoba mi się gra kolorów, które zupełnie nie przygotowują mnie na nadejście zimy której nie cierpię. Co lubię w jesieni? Jej ładne, słoneczne oblicze. Drzewa mieniące się kolorami oraz promienie słoneczne. Czego nie lubię? Jesiennej deprechy.

sobota, 26 września 2015

Ulubieńcy od lat

Zastanawiałyście się może jakie produkty są z Wami od lat? Jakie okazały się niezastąpione? Mam kilka produktów z wyższych półek oraz tych drogeryjnych. Które z nich okazały się być ze mną nie przerwanie od lat? Zapraszam.


Jak wspomniałam we wstępie głównym kryterium wyboru tych kosmetyków był czas i ilość. Czyli jak długo są ze mną oraz które to opakowanie. Musiały to być przede wszystkim produkty które kupiłam ponownie więcej niż 2 razy. Zajrzałam do toaletki, mój wzrok padł na kilku produktach ale musiałam być szczera i to szczera przede wszystkim wobec siebie. Czy na pewno kupiłam ten produkt więcej niż 2 razy? Czy gdy się skończy to opakowanie zakupię następne? Jakie było moje zdziwienie, że tak na prawdę produkty, które zawsze są ze mną są dość nie pozorne ;)
A będzie mówić o:

Korektor Oriflame, Pure Nature, Organic Tea Tree & Rosemary Purifying Corrective Stick (Oczyszczający korektor z olejkiem z drzewa herbacianego i rozmarynu)


Swoją opinię o markach Avon, Oriflame i Mary Kay prezentowałam już na blogu w poście o TUTAJ. I jak wspomniałam w poście wolę Oriflame a to chociażby za sprawą najlepszego antybakteryjnego korektora jaki miałam w swoich rękach. Faktycznie przyspiesza gojenie wszelkich niespodzianek. Jest to moje któreś już opakowanie, straciłam rachubę gdyż jest ze mną od liceum, a to było jakiś czas temu ale ciiiiii ;)


Ten egzemplarz jest nowy dlatego jeszcze trzyma zaostrzony kształt kredki.

Tego gagatka chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Revlon Colorstay używam go w dni kiedy moja cera wygląda gorzej niż zwykle. Ma dobre krycie i trwałość i "zaszpachluje" wszystko. Jesienią i zimą używam go często zaś w lato jakąś lżejszą "tapetę".


Kiedy już nałożyłam "grunt" trzeba by go utrwalić a nic tak wspaniale nie utrwala jak Puder Bambusowy z Biochemii Urody.


Przyznaje się, że zdarzały mi się skoki w bok, ale zawsze do niego wracam. Wspaniale utrwala, matowi i przede wszystkim jest trwały. Pisałam już o nim na początku mojej blogowej drogi w TYM poście. Puder kosztuje 14,80 zł a jest cudownym zamiennikiem (jak dla mnie jest lepszy) Make Up For Ever, High Definition Powder za 170 zł. Zdradziłam go z czystą krzemionką Krzemionka Spherica P-1500 i pewnie ta zdrada czasem będzie się zdarzać jeszcze ;)

Kto to kiedyś mówił, że nakładanie podkłady gąbeczką jest przereklamowane a wydawanie 70 zł na gąbkę to lekka przesada. Zaraz zaraz czy to nie ja? Powinnam teraz wejść pod ławę niczym Gniewosz z Dalewic i odszczekać to. Otóż nie wyobrażam sobie jak mogłam nie używać Beauty Blender.


Każdy kto miał oryginalną gąbeczkę wie o czym mówię, Nie zamierzam zdradzić jej ani z RT ani z żadną inną. Zszokował mnie również fakt, że gąbeczki w zależności od koloru lekko się różnią. Proszę powiedźcie, że to prawda a nie, że mi odbija :P Miałam już białą, czarną i różową i każda była lekko inna.

Na koniec stosunkowo nowy produkt czyli Inglot puder do konturowania HD w odcieniu 505. 


Nie wyobrażam sobie nie posiadać go w swojej kosmetyczce. To jak na razie moje 2 opakowanie, ale kiedy się skończy zapewne kupię i 3. Ekstra jakość w dobrej cenie i przede wszystkim kolor.

piątek, 25 września 2015

Nieskazitelna cera? codzienny peeling? Kosmetyki firmy Biore


O tym jak ważne jest oczyszczanie skóry chyba wie każda z Nas. Sama na własnej twarzy sprawdziłam, że z oczyszczaniem nie ma co się spieszyć i lepiej zrobić to dokładnie. Stosuje mocne mechaniczne peelingi 2 razy w tygodniu zaś ostatnio namiętnie zużywałam produkty przywiezione z Malezji <KLIK> które mimo, że do codziennego mycia zwierają peelingujące drobinki. Wizja codziennego złuszczania twarzy peelingiem wydaje się większości polek nie możliwa do wykonania, bo zniszczy skórę, stanie się ona delikatniejsza i bardziej narażona na negatywne działanie czynników zewnętrznych. ja jednak zużyłam już te dwa produkty w zupełności i jestem w czasie używania trzeciego, którego recenzja również znajdzie się na blogu. Przejdźmy do bohaterów dzisiejszego posta czyli kosmetyków Biore. 

Eksperci  pielęgnacji skóry Biore wiedzą, że aby uzyskać piękną i zdrową skórę trzeba dotrzeć do korzeni jej problemów. Dlatego stworzono kompleksową pielęgnacje skóry począwszy od usuwania makijażu, oczyszczania skóry, filtrów UV, plastrów oczyszczających pory oraz żeli pod prysznic, które spełnią codzienne potrzeby w pielęgnacji skóry wraz z odrobiną zabawy. Z Biore posiadanie wspaniałej cery będzie proste. 
Po takiej reklamie powiem jedno biorę ;) A mój wybór pał na:

Biore Facial Foam Anti-Blemish Smooth
"Usuwa przebarwienia i zaskórniki. Zawiera zgniatalne mico peelingujące ziarenka, które skutecznie usuwają przebarwienia i zaskórniki pozostawiając skórę gładką i rozświetloną. Jego antybakteryjna formuła pomaga wyeliminować bakterie powodujące trądzik. Wzbogacona minerałami z Morza Martwego odżywiającymi skórę."

Skład:


Oraz informacja o mikro kapsułkach:


Jak widać produkt produkowany jest w Wietnamie o.O mimo, że firma jest japońska (Kao). Jeśli chodzi o działanie:
Kapsułki w tym produkcie nie są ostre więc nie podrażniają skóry. Stosowałam ten produkt dwa razy dziennie, rano i wieczorem i nie zauważyłam jakiś negatywnych skutków owych kapsułek. Produkt faktycznie dobrze oczyszczał nie podrażniając. Dobrze się pieni przez co jest wydajny i na prawdę minimalna ilość jest potrzebna aby umyć twarz. Usuwał makijaż, podkłady, pudry, kremy BB. Jeśli chodzi o jego wady to ma dwie po 1 dostępność po 2 ten drugi produkt o którym dzis napiszę jest lepszy ;)

Biore Facial Foam Deep  detoxify


"Pianka Biore do mycia twarzy Głęboko detoksykująca zawiera węgiel drzewny z bambusa, który pochłania nadmiar sebum oraz witaminę C rozjaśniającą skórę. Dwa rodzaje peelingujących kuleczek usuwają zanieczyszczenia i martwy naskórek, oczyszczają pory. pianka działa również na zaskórniki i wypryski pozostawiając skórę zdrowszą, i jawniejszą"
Informacja o dwóch rodzajach drobinek:

Skład:
Podobnie jak poprzedni produkt ten tez jest produkowany w Wietnamie.
Działanie:
Pianka podobnie jak poprzednia pieni się niesamowicie dzięki czemu jest bardzo wydajna. Pianka jest czarna co ma Nas przekonać do tego węgla bambusowego. Peelingujące drobinki nie są ostre i nie podrażniają skóry w żaden sposób. Dlaczego ta pianka jest lepsza od poprzedniej?
Dokładnie oczyszcza! Skóra po niej aż piszczy. Naprawdę jest bardzo dobrze oczyszczona, rozjaśniona, gładka. Wszelkie wypryski goją się szybciej. po prostu cudo.

Podsumowanie 

Oba te produkty wspaniale oczyszczają i przekonały mnie o zaletach codziennego delikatnego  peelingu. Mam problemy z moją cerą, mimo wieku 18+ VAT ciągle na twarzy wyskakują mi jakieś niespodzianki i to nie koniecznie w okolicach okresu. Bolesne podskórne gule, ropne gule czy wreszcie pozapychane pory. Masakra. teraz kiedy martwy naskórek nie zalega mi na twarzy widzę, że w "tym szaleństwie" jest metoda. kosmetyk taki jak tonik czy krem ma okazje bardziej bezpośrednio działać na moją twarz dzięki czemu wyżej wymienienie nieprzyjaciele goją się szybciej.  Skóra po obydwu peelingach  jest gładsza, rozjaśniona nie mylić z wybieleniem. jednak mocniej oczyszczał produkt z węglem z drewna bambusa i pewnie kupie go jeszcze raz.
 

wtorek, 22 września 2015

Balea Professional Coffein Szampon i Odżywka


Kosmetyki Balea podbiły polski internet niczym Czyngis-chan. Swoje kosmetyki przywiozłam z wycieczki do Berlina, o której pisałam na blogu TUTAJ a zakupy pokazywałam je TUTAJ oraz TUTAJ
Szampon
"Szampon zalecany do włosów cienkich, kruchych i narażonych na dziedziczne wypadanie. Aktywna formuła z kofeiny chroni i odżywia cebulki włosów. Zawartość biotyny i ekstraktu z granata wzmacnia włókna, dodaje im objętości i gęstości oraz blasku. Wzmacnia i odżywia skórę głowy zapobiegając wysychaniu. Zapobiega wypadaniu włosów.". Borykam się z wypadaniem włosów, teraz w okresie jesiennym wypada ich troszkę więcej. Kiedy kupowałam szampon przyznam się, że nie znam słowa po niemiecku dlatego też skusiłam się na słowo kofeina ;) Moja ograniczona wiedza o włosach zawiera jednak informacje iż kofeina stymuluje ich wzrost.
Odżywka
O odżywce na wizażu można przeczytać: "Wzmacnia i pielęgnuje cienkie włosy, zapobiega wypadaniu. Kompleks składników z kofeiną wzmacnia osłabione cebulki. Receptura z biotyna i ekstraktem z granatów wzmacnia włosy i nadaje im pełną objętość z pełnym połyskiem. Odżywia skórę głowy i chroni przed wysuszeniem. Odżywka ułatwia rozczesywanie oraz działa antystatycznie.
Nie zawiera silikonów. Produkt wegański, testowany dermatologicznie
."

Jeśli ktoś zna niemiecki oto zdjęcia produktów wraz ze składem: 



Co do mojej opinii:
Konsystencja 
Oba produkty kojarzą mi się z typowymi drogeryjnymi kosmetykami co oznacza, że są  nie za rzadkie nie za gęste. Szampon kojarzy mi się z Elseve Total Repair, a odżywka z każdą typową drogeryjną odżywką do włosów czyli jest dość rzadka. Jeśli lubimy bardziej gęste odżywki to możemy się rozczarować.
Zapach
Również nie błysnę porównaniem, ot przeciętny zapach typowego drogeryjnego szamponu i znów na ,myśl przychodzą mi produkty Elseve. Zapach nie męczący, dość przyjemny.

Opakowanie
Jak widać jest to plastikowa tuba stojąca "na głowie" dzięki czemu cały produkt ścieka bliżej dozownika i kiedy jest go mniej łatwiej go wydostać. Opakowanie jest na tyle miękkie, że można je rozciąć nożyczkami i wydobyć produkt do ostatniej kropli. Kolor bardzo mi się podoba po prostu lubię fiolety. Opakowanie wygląda schludnie, ale z ta ekskluzywnością to bym nie przesadzała. produkt wygląda na to czym jest drogeryjnym produktem ze średniej półki.

Działanie
Jeśli liczycie, że popadnę w zachwyt i wyniosę te produkty pod niebiosa to się zawiedziecie. Włosy po nich strasznie się puszą, a gdyby tego było mało używane dzień po dniu (wystarczą już 2 dni za sobą) podrażniają mój skalp. Włosy nic sobie z nich nie robią czyli wypadają jak im się podoba. Nie ma wzmocnienia, wygładzenia i blasku. Jest puszenie i podrażnienie. 

Nie wiem czy to ja nie mam szczęścia do produktów Balea, czy po prostu są one mocno przereklamowane i pożądane ze względu na swoje pochodzenie i ograniczoną dostępność w Polsce. Oba produkty można dorwać w drogeriach internetowych gdzie kosztują ok 11, 50 zł za sztukę. Ich cena jest dla mnie jedynym plusem, produkty Elseve z którymi tak mi się kojarzą są droższe.
Co do mnie to zużyję co kupiłam i dostałam i więcej nie kupie nic z tej firmy uważając ja za przereklamowaną.Zachwytów nad tą firmą nie podzielam.


poniedziałek, 21 września 2015

Programy telewizyjne, które mnie zainspirowały

Do napisania tego posta skłoniło mnie moje ostatnie przeglądanie tzw "gazet kobiecych". Na okładce krzyczący napis, że należy być pewną siebie kobietą, zarówno w życiu osobistym, towarzyskim i przede wszystkim w łóżku. Artykuł poświęcony temu, że najważniejsza jest pewność siebie i że ona działa na facetów (gdyż tylko o to chodzi w życiu wszak) zaraz obok z artykułem "nie jesteś zadowolona ze swego ciała te kosmetyki pozwolą Ci się zmienić" WTF?! Zdecydujcie się drogie gazety czy mam być pewna siebie i kochać swoje ciało czy wiecznie uważać, że jestem nie zgrabna i wsmarowywanie w siebie tony kosmetyków pomoże mi uzyskać pewność siebie. Otóż Nie nie pomoże! Nigdy nie spodobamy się każdemu, zawsze będziemy za chude, za grube, za długie patykowate nogi, za grube nogi. Zawsze znajdzie się ktoś kto Nam powie, że jesteśmy nie takie a w dobie internetowego hejtu i bezkarności zawsze znajdzie się ktoś kto z wielka przyjemnością Nas obsmaruje. 
Przyznam się, że jako osoba raczej większa niż mniejsza popełniałam podstawowe błędy w dobieraniu ubrania, oraz trochę czasu mi zajęło zanim zaakceptowałam swoje "schabiki" ;) Błędy jakie popełniałam to za duże workowate ubrania, które sprawiały, że wyglądałam jak lodówka :D i to buro-czarno-granatowa lodówka. Swoistą odmianę w moim spojrzeniu na siebie wywołał (i nie żartuje) program How To Look Good Naked (Jak dobrze wyglądać nago?). Dlatego postanowiłam podzielić się z Wami tymi programami, które mniejszy lub większy miały wpływ na moje postrzeganie siebie i świata. 

How To Look Good Naked


Gok pokazał mi, że po pierwsze jeśli dobrze poczuje się w swojej bieliźnie dobrze i pewnie siebie będę czuła się i w ubraniu. Oraz to czy noszę rozmiar 34 czy 48 nie ma znaczenia. Każdy powinien siebie akceptować, a odpowiednio dobrane ciuchy pomogą ukryć Nam mankamenty i pokazać to co mamy do podkreślenia. Sam pomysł był dobrze przemyślany, zdjęcie w bieliźnie w przestrzeni publicznej, co pozwoli przechodniom wyrazić opinię twarzą w twarz. Nie widziałam jeszcze żeby ktokolwiek "zjechał" którąś z bohaterek programu, nagie zdjęcie oraz wzięcie udziału na wybiegu. Szczerze ktokolwiek na to wpadł odwalił lepszą robotę niż autorzy tej wspomnianej wyżej gazety dla kobiet. 
Co dał mi ten program? 
* Inaczej spojrzałam się na swoja bieliznę ;) i zauważyłam, że zależny od niej pewność siebie. Tak więc bawełniane majciochy tak, ale nie zawsze. A noszenie ładnej bielizny nie utożsamiam i nie ograniczam do rozbieranych randek. Robię to dla siebie.
* Wiedza iż w każdym rozmiarze można ubrać się ładnie, elegancko i seksownie. Nosząc rozmiar 46 nie trzeba ubierać się w wór pokutny i przepraszać, że się żyje. 
* Najprostsze ubrania można zmieniać za pomocą dobranych dodatków.
 
Jeśli jest ktoś kto nie zna to powinien się zapoznać.  
 
 Kolejnym programem, który w mniejszym stopniu na mnie wpłynął był:
 
 Trinny i Susanah
 Panie wyróżniają więcej typów sylwet niż Gok (jednak jego nazwa słodka muffinka podbiła moje serce i brzmi lepiej niż np. dzwon lub papryka :P ). Panie raczej upewniły mnie w przekonaniu, że każda sylwetka może się właściwie ubrać. Jedne są łatwiejsze inne trudniejsze, a Nasz wygląd nie oszukujmy się nie tylko wpływa na to jak odbierają nas inni ale również odzwierciedla jak my same czujemy się w swojej skórze. 
 
Myślę, że znacie te programy, a jeśli przy okazji znacie inne z chęcią się dowiem jakie ;) 

sobota, 19 września 2015

Najlepsze drogeryjne szminki na jesień 2015


Jesień już tuż tuż, czas przygotować się do tej pory roku. Ja osobiście mam ochotę na brązy, czerwienie i śliwki w tej jesieni. Przejrzałam swoje szminki i tak oto wybrałam kilka najlepszych na nadchodzący sezon.

O trendach na jesień 2015 pisałam TUTAJ a swoje inspiracje pokazałam  TUTAJ.

Dla mnie na tegoroczną jesień najlepsze będą kolory brązu od cappucino po mocną kawę, czerwienie zarówno te klasyczne jak i te bardziej winne i borodowe, czy fiolety od śliwek poprzez bakłażany.

Zaczniemy od matowych szminek Golden Rose (o matowych szminkach można przeczytać TUTAJ i TUTAJ), które są znane zapewne większości z Was.



Na jesień wybrałam:
10 czyli cielisty kolor o różowym tonie.
16 kawowo-czekoladowy kolor jednak niezbyt ciemny.
18 czyli klasyczna czerwień (kocham ją i podobno jest to odpowiednik szminki MAC Ruby Woo).
19 kolejny piekny czerwony kolor jednak bardziej wpadający w malinę.
22 kolejny kawo-czekoladowy kolor znacznie ciemniejszy od numeru 16, posiada też czerwone ceglaste tony.
23 ciemny fiolet ale nie z kategorii tych śliwkowych.

Z pozostałych szminek wybrałam jedną z Essence i dwie z Rimmela:

Essence trwała pomadka do ust w kolorze 05 Cool Nude jest to beżowy kolor z lekką nutą różu.
Oraz dwie szminki Rimmel 330 Sloane's Plum <KLIK> oraz porównanie ze szminką z Wibo <KLIK> oraz kolor 180 Vintage Pink czyli piękny kolor cappucino z domieszką fioletu.



Szminki, które pokazałam w tym poście są przede wszystkim dość łatwo dostępne a ich cena należy do przyjemnych najdroższe są szminki z Rimmel ale często można je dostać na promocji.

Wy też macie sezonalnie ochotę na określony kolory szminek tak jak ja? Macie jakieś jesienne kolory na oku, a może coś Wam w to oko właśnie wpadło?

piątek, 18 września 2015

Moje ulubione kanały na YT.

Nałogowo oglądam filmiki makijażowe na YT. Kładę się na łózku, odpalam tableta i się relaksuje. W zasadzie moja przygoda z makijażem i z tym blogiem zaczęła się od tego, że odkryłam kanały urodowe. 
Chciałam Wam polecić kilka kanałów wybrałam tylko takie, których sama nie widziałam w innych podobnych postach. Jeśli je znacie to wiecie czemu o nich mówię jeśli jednak nie znacie to może coś Wam wpadnie w oko. Kolejność jest zupełnie przypadkowa ;) 

 

 Bardzo lubię "orientalne" makijaże w tym takie z indyjskim rytem. Mimo iż mój odcień skóry jest zgoła inny, ta sympatyczna, uśmiechnięta i pełna energii dziewczyna potrafi zainteresować. Oprócz filmików z makijażem często znajdziemy u niej porady odnoście problemów z cera, nie znajdziemy recenzji kosmetyków.


O kolejnym moim ulubionym kanale zrobiło się głośno jakiś czas temu, kiedy jego autorka opublikowała post z opiniami pod swoimi filmikami. 


Lubiłam jej filmiki od zawsze a swoja odwagą w filmie You look disgusting podbiła moje serce dokumentnie. Nie znajdziemy u niej równiez recenzji kosmetyków ale wspaniałe makijaże. 



Ta przemiła amerykanka z Kalifornii która nie tylko pokazuje makijaże w tym te z epoki, 


ale również testuje kosmetyki i pokazuje najnowsze trendy. Poczułam się wzruszona kiedy używała kosmetyków Inglota, jakiś taki patriotyzm się we mnie obudził.
  

Myślę, że część z was widziała już tą dziewczynę. Chociażby dzięki The power of make up skopiowanym i podpatrzonym przez inne "jutuberki" oraz telewizję. 


 Kiedy oglądałam ją po raz pierwszy byłam w szoku. Ta urocza, zabawna dziewczyna potrafi wyczarować przepiękne makijaże. 

Mój blog zaczął się od wzorków na paznokciach, kanałów z paznokciami również mam kilka godnych polecenia dlatego może dziś ograniczę się jedynie do tych kilku kanałów. 

Znacie, któreś z tych kanałów? Oglądacie, czy może oglądacie jedynie polskie "jutuberki"? 

poniedziałek, 14 września 2015

Czy kosmetyki kultowe są kultowe? Bourjois Róże wypiekane


Czasami jest tak, że niektóre kosmetyki uzyskują status kultowych. tak jest tez w przypadku róży z Bourjois są tak znane, że prawie każda z nas o nich słyszała lub ma je w swojej kolekcji. 
"Małe, okrągłe opakowanie zawiera pięknie pachnący pojedynczy róż o delikatnej, jedwabistej konsystencji. Wypiekany w specjalnych piecach w bardzo wysokiej temperaturze. Dzięki temu jest trwały, ekonomiczny i bardzo łatwo się nakłada, nie zostawiając smug. Może być używany na sucho i na mokro. Staje się wtedy wielofunkcyjnym preparatem, który można stosować:
- na policzki, jako róż (na sucho),
- na powieki, jako cień (na sucho) oraz eyeliner (na mokro),
- na usta, jako pomadkę (na mokro).
Aplikowany na sucho daje delikatny makijaż, natomiast aplikowany na mokro daje makijaż wyraźny, lśniący i ultra-trwały. Dostępny w 3 rodzajach kolorów: matowy, satynowy i świetlisty i w szerokiej gamie kolorystycznej
." źródło wizaż. na wizażu skąd pochodzi ten opis róż jest uznany za "Mój hit" aż 413 razy. nie zniechęca jego cena regularna czyli coś około 50 zł jak za kosmetyk drogeryjny to dość sporo. 
Róż jak większość kosmetyków tej francuskiej firmy ma cudowne i urocze opakowania oraz chwali się 150 latami tradycji. Do wyboru mamy również całkiem sporo kolorów coś około 14 ale jeśli się mylę to mnie poprawcie proszę.



Małe, urocze cacko, w dodatku wypiekane dzięki czemu będziemy go używać aż do końca świata.  Mimo, że cena regularna jest dość wysoka dość często jest on na rożnego rodzaju promocjach w taki sposób ja weszłam w posiadanie moich 3 róży w odcieniach 
33 Lilas D'or
34 Dose d'or
95 Rose de Jasper
Odcienie 33 i 34 stały się bardzo pożądane po filmiku Red Lipstick Monster na temat zamienników sławetnego różu Nars Orgasm. 

Sama zakupiłam je również nie mogąc sięgnąć po Nars. 
Wypiekany róż o charakterystycznym pudrowym zapachu (jeśli ktoś go nie zna polecam chociaż powąchać przy okazji) zamknięty w małym okrągłym puzderku z lusterkiem, opakowanie posiada sztywny mały pędzelek.


W opakowaniu róże wyglądają przepięknie.




Po "posmyraniu" palcem pozostaje nam na nich kolor:
  1. 95 Rose de Jaspe
  2. 34 Rose d'or
  3. Lilas D'or

Po przeniesieniu koloru na dłoń kolor również jest mocny:


Problem zaczyna się kiedy użyjemy pędzla:


Róże Bourjois są bardzo twarde w konsystencji a sytuacji nie poprawia fakt iż są one wypiekane wręcz odwrotnie z biegiem czasu robią się jeszcze twardsze.
Sztywność i twardość załączonego pędzelka ma sens, kiedy będziemy tarły nim powierzchnię różu coś tam Nam się nabierze. Kiedyś w akcie rozpaczy po prostu potarłam różem z opakowania policzek po czym roztarłam go pędzlem powiem jedno to CHORE.
Za róż płacimy w cale nie mało za moją kolekcje gdybym zapłaciła za nie cenę regularną dałabym 150 zł wolałabym iść do MACa i kupić jeden róż z tych mineralnych. Sama jestem sobie winna, że postanowiłam mieć kosmetyk tak popularny i przewijający się przez każdą kosmetyczkę.

Zalety:
- dostępność
- ładny zapach
- ładne kolory oraz szeroka ich gama. Tylko co  z tego skoro kosmetyk jest tak twardy jak kamień.
- dzięki twardość kamienia starczy nam na lat
+ nie zrobimy sobie nim plamy

Minusy:
- twardość kosmetyku
- cena

W czasie pisania tego posta zaczęłam się zastanawiać czy nie zrobić z niego różu sypkiego? Wtedy może były zdatny do użycia.

Jest to przereklamowany produkt o twardości skały.

Miałyście do czynienia z tymi różami?