niedziela, 31 stycznia 2016

Magiczne cienie od ColourPop


Pierwszy raz o tych cieniach pisałam w TYM poście. Od tamtego czasu przyszły do mnie jeszcze cztery nowe odcienie. Dziś pora aby pokazać Wam jak cienie prezentują się na skórze. A na końcu posta zobaczycie trwałość tych cieni.

3


Jak mówiłam we wcześniejszym poście dziwna nazwa. Jest to odcień ciepłego czekoladowego brązu z zimnym shimmerem. Ciężko mi określić czy jest to niebieski czy srebrny shimmer, wpatrując się w niego widzę i zielone nuty. Niesamowity cień. Tak samo jak reszta jest to cień wielowymiarowy w zależności od oświetlenia prezentuje się inaczej.

Game Face


To klasyczny cień dla niebieskiej, szarej ale i zielonej tęczówki. Piękna ruda miedź bez żadnego shimmera jedyny taki w tym zestawieniu.

Hammered


Brudny zielony cień ze złotym shimmerem.  Widzę w nim odcień starego złota i oliwki.

Nillionaire


Jest to piękny cień, który podbije niebieski, szary i zielony kolor tęczówki. W zależności od oświetlenia jest to szampański kolor lub beżowo-miedziany. Posiada shimmer.

On The Rock


Ten kolor to po prostu cudo. W ciepłej czekoladowej bazie kryje się wielokolorowy shimmer, w którym na pierwszy plan wybija się shimmer fioletowy. Obłędny kolor. 

So Quiche


Natchnęłam się na opinie iż jest to cień z kategorii duochrom i bardzo zapragnęłam go mieć. W przeciwieństwie do On the rock nie urzekł mnie aż tak bardzo. W beżowo- złotej bazie kryje się zielony i fioletowy shimmer. 
Stereo


Cień tak jak i jego poprzednicy dzięki dodatkowi różnokolorowego shimmeru posiada głębię. Jest to borodowo-czarna baza z różnokolorowym shimmerem. Zjawiskowy cień an wieczór. 

Cienie ColourPop są niezwykłe w zależności od tego jak dobierzemy oświetlenie wyglądają inaczej. Niech tu przykładem posłuży Nam cień Stereo, który w zależności od oświetlenia może wyglądać tak:

Jak lekko sprany cień o bordowych tonach. A może prezentować się tak:


Tu już widać głębie koloru a różnokolorowy shimmer dodaje cieniowi charakteru. 

Test trwałości
Postanowiłam pokazać Wam to co już zauważyłam stosując te cienie czyli ich niesamowitą trwałość. 
 Do testu użyłam:
1. Maybelline Colour Tatto w odcieniu On and on Bronze
2. ColourPop Super Shock Shadow w odcieniu 3


Do zmycia użyłam chusteczek, które uwielbiam do demakijażu czyli Purederm w wersji Vitamin. Pisałam o tych chusteczkach w TYM poście. 


A oto rezultat przejechania chusteczką około 4 krotnie po obu cieniach.


Po Mayballine pozostało jedynie wspomnienia zaś ColourPop jeszcze się trzyma. Ponieważ przetarłam cienie aż 4 krotnie chusteczką przy zmywaniu innego cienia postanowiłam zrobić zdjęcie jak prezentuje się cień jednym przeciągnięciu chusteczką. Na zdjęciu kolor So Quiche. 


Podsumowując 
* cienie są niesamowicie trwałe,
* dzięki zawartości różnokolorowych shimmerów uzyskują one niesamowitą głębię,
* ciemniejsze cienie na oku będą prezentowały się obłędnie w wieczorowym makijażu, 
* cienie w bardziej dziennych kolorach wspaniale prezentują się na oku solo w ciągu dnia. 


Jestem tak zauroczona tymi cieniami, że z wielką chęcią kupiłabym więcej ale powstrzymują mnie dwie rzeczy a mianowicie cena i dostępność. 

Ponieważ ostatnio dopadło mnie przeziębienie nie mogłam zrobić żadnego makijażu w którym nie wyglądałabym jak zombie. Ale mogę Was zapewnić, że zobaczycie te cienie nie raz w akcji na oku. 

piątek, 29 stycznia 2016

Przyspieszenie wzrostu włosów: Kaminomoto i inne metody.

Jakiś czas temu przy okazji pisania posta o wypadaniu włosów przy hashimoto (KLIK) pokazałam wam wcierkę Kaminomoto. 
Na tą właśnie azjatycką wcierkę ostrzyłam sobie pazurki odkąd zobaczyłam ją na blogu Azjatycki Cukier  , która pokazywała efekty działania tej wcierki TUTAJ i TUTAJ.
Ponieważ moje włosy zaczęły się sypać a ja lubię mieć długie włosy postanowiłam coś z nimi zrobić. Będąc na wakacjach w Malezji kupiłam dwie butelki tego specyfiku i używałam. Jakie są moje wnioski dotyczące przyspieszania porostu włosów? Czy Kaminomoto jest takie cudowne jak o nim mówią? Oraz czy są inne bardziej dostępne a porównywalne w efektach preparaty? Aby się tego dowiedzieć zapraszam do dalszej części posta. 

Zaczniemy od gwiazdy wielu blogów, kanałów YT czyli:
Kaminamoto

Dla tych, którzy słyszą o nim pierwszy raz: jest to japońska wcierka do włosów mająca na celu przyspieszenie porostu włosów a tym samym ich zagęszczenie. Jego działanie wynika głownie z poprawy ukrwienia skóry co działa stymulująco na mieszki włosowe. W necie znalazłam również informację, że działa antybakteryjnie.  Tym samym wzmacnia włosy oraz ogranicza ich wypadanie. Zawiera składniki aktywne takie jak:
ekstrakt z rozmarynu - pobudza wzrost włosów, poprawia kondycję skóry, przeciwdziała łupieżowi. Znalazłam również informację, że w czasie kuracji włosy mogą ściemnieć co spowodowane może być  działaniu ekstraktu z rozmarynu, 
ekstrakt z papryki - zawiera kapsaicynę, która wykazuje działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, pobudza krążenie, odżywia, dotlenia i pozwala na lepszą pracę mieszków włosowych,
wyciąg z korzenia sophorae flavescentis (sophora radix), jest to roślina z rodziny bobowatych, jest tutaj źródłem flawonoidów, używany w chińskiej medycynie od setek lat.
alantoina i pantenol - działanie łagodzące i regenerujące,
ekstrakt z korzenia lukrecji - nawilża, działa przeciwzapalnie, antybakteryjnie i przeciwłojotokowo,
hinokitol  otrzymywany z  cedru japońskiego,  silnie stymuluje porost włosów.

Zapach tej wcierki jest typowy czyli lekko ziołowo-alkoholowy. 
Konsystencja: rzadka, typowa wcierka ziołowa.  
Kolor: jest niby przeźroczysty ale lekko brunatny, dla kogoś kto używa wcierek też będzie typowy.
Opakowanie to szklana butelka z małym dozownikiem, jak w przypadku wszystkich wcierek przelałam do plastikowej butelki. Producent wyobraża sobie, że będziemy wylewać produkt na dłoń a następnie wmasowywać we włosy. no jego nie odczekanie ;) ja jak zawsze używam butelki umożliwiającej mi "psikanie" produktem bezpośrednio na skórę głowy. 
Sposób użycia: jeden lub dwa razy dziennie, wmasować w skórę głowy, najlepiej zaraz po umyciu włosów. Producent poleca nałożyć produkt drugi raz przed snem aby mógł on w pełni wzmacniać naturalne procesy odnowy, jakie zachodzą w ciele podczas snu. 
Cena i dostępność tego specyfiku pozostawiają wiele do życzenia, znalazłam go w necie za ok 100 zł za butelkę 150 ml. Ja kupowałam go za ok 50 zł za butelkę przy czym w pierwszym lepszym sklepie a pewnie mogłabym znaleźć i taniej. 

Efekty produkt ograniczył mi wypadanie włosów, zaobserwowałam również wzrost włosów. Na początku stosowałam go dwa razy dziennie, następnie po każdym umyciu włosów. 

Moje wnioski

Produkt nie jest zły, ale znam kilka produktów które miały takie same jak nie lepsze efekty na moich włosach a mowa tu o:
Receptury babuszki Agafii Naturalny ziołowy lotion przeciwko wypadaniu


 
Pokazywałam go w TYM poście. Ograniczył wypadanie moich włosów oraz przyczynił się do ich zagęszczenia i w to większym stopniu niż sławetne Kaminamoto. 

 Jeśli chodzi o przyspieszenie wzrostu włosów tu niezrównana okazała się maska do włosów Babuszka Agafia drożdżowa maska do włosów pobudzenie wzrostu.



 O tej masce pisałam TUTAJ. Maska przyspieszyła mi porost włosów niebywale, przy regularnym stosowaniu bardzo szybko mogłam w końcu wiązać moje marne strzępki w kucyk. Ostatnio spotkałam się z jej niepochlebną recenzją więc zapewne na każdego działa inaczej. Ja jednak powiem jak jej używam gdyż według mnie w tym tkwi sekret jej działania i tym spowodowane są zarzuty wobec niej jak niewydajność.
Maskę stosowałam na 5 minut co drugi dzień po umyciu włosów jedynie na skórę głowy. Nie nakładałam jej na długość, tam trafiały inne odżywki. Przy takim regularnym stosowaniu maska wystarczyła mi na ponad miesiąc użytkowania (coś pomiędzy 2 a 2 i pół miesiąca). Nakładam ją lekką ręką, nałożenie sobie grubej warstwy odżywki nie sprawi, że więcej składników aktywnych trafi do Nas.  Przy takim stosowaniu odżywka okazała się być lepsza od Kaminamoto.
Włosy rosły szybciej, a moje baby hair miały się w najlepsze.

Jeśli ktoś myśli o zainwestowaniu w Kaminomoto jako złotym remedium na przyspieszenie wzrostu może się rozczarować. Mnie może i Kaminomoto by usatysfakcjonowało gdyby nie ta maska drożdżowa po której włosy rosły jak na drożdżach.  Może warto najpierw spróbować czegoś bardziej dostępnego.

wtorek, 26 stycznia 2016

Cienie ColourPop czyli Magia w słoiczku


Dziś trochę post z cyklu pierwsze wrażenia. Parę dni temu przyszły do mnie moje pierwsze cienie z ColourPop. Znacie tą firmę? pewnie jeśli oglądacie zagraniczne guru makijażowe mignęła wam gdzieś ta marka niedoceniana w Naszym kraju. Jeśli jesteście ciekawe jak wypadło moje pierwsze spotkanie z tą amerykańską marką zapraszam do dalszej części posta.

Kosmetyki są dość trudno dostępne w naszym kraju, ale dzięki globalizacji jesteśmy w stanie je zdobyć. czy nasze starania okażą się warte zachodu? O tym przekonamy się za chwilę.

Opakowanie
Skusiłam się na 3 odcienie, wszystkie przyszły zapakowane w kartonik na którym nie znajdziemy nazwy cieni, ale nie jest to jakiś problem wszak zaraz wyjmiemy nasze cudeńko z opakowania. 


Natomiast na opakowaniu znajdzie się informacja, że aby zatrzymać magię wewnątrz trzeba zamykać słoiczek zaraz po uzyciu.


Ta informacja mnie rozbroiła. Myślałam a jaka magia? o tym czy spotkamy magię otwierając słoiczek za chwilkę. Najpierw opakowanie cienie. Wewnątrz tego kartoniku kryje się słoiczek z przezroczystą zakrętką gdzie widnieje holograficzny napis ColourPop. Ładnie prosto, bez ekstrawagancji.

Konsystencja 
Kiedy   otworzyłam słoiczek, i dotknęłam cienia pomyślałam "ooooo wooooooow". Nigdy w życiu nie dotykałam takiej konsystencji. Jest mokra, ale nie jak cienie metaliczne np. z Kobo, ani nie jak cieszące się uznaniem kremowych cienie z paletki Naked. Ta konsystencja jest kremowa i mokra. Niespotykana. Nie mam do czego jej przyrównać ponieważ nie miałam do czynienia jeszcze z taką konsystencją.

Kolory, które wybrałam są bardzo codzienne, ale robią wrażenie.

Kolory
3


Dość dziwna nazwa dla cienia. Jest to wspaniały brąz z drobinkami, które nie osypują się. Przy rozcieraniu widać odcienie rudości. Piękny kolor.


Game Face


Piękny odcień miedzi, podbijający szary, niebieski i zielony kolor tęczówki.

Nillionaire
 

Brązowo-zielono-złoty odcień. wspaniały i widowiskowy.

Obiecuje, że zaprezentuje te cienie zarówno na oku jak i na dłoni.

Pierwsze wrażenie
Moje pierwsze spotkanie i makijaż tymi cieniami pozostawił wrażenie wow. Nie rozumiem czemu te cienie są mniej popularne niż Make up Geek. Cienie są fenomenalne, długo się utrzymują, kolory mają widowiskowe. Nie pamiętam kiedy i czy w ogóle jakieś cienie mnie zachwyciły tak jak te trzy wyżej pokazane. Już czekam na dostawę kolejnych kolorów. jedynym minusem jest ich dostępność a co za tym idzie cena ok 37 zł za sztukę. Jednak przy zwiększonej popularności pewnie pojawią się częściej. 
 

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rudy makijaż podkreślający szara i niebieską tęczówkę

Dawno u mnie nie było makijażu  dlatego dziś postanowiłam pokazać Wam wieczorowy makijaż podkreślający niebieską i szarą tęczówkę w bardzo oryginalnym odcieniu czyli w odcieniach rudości. Analizując swoje makijaże zauważyłam, że omijam niektóre kolory czyli zielenie, błękity i właśnie rude odcienie postanowiłam to zmienić. Efektem takich właśnie zmian jest ten makijaż, który wykonałam swoja ukochana paleta od Too Faced czyli Chocolate Bar, którą porównywałam z Oh so Special od Sleeka w TYM poście.
Patrząc na paletką można się domyśleć, że znajdują się w niej odcienie po które sięgam raczej rzadko przykładem takiego cienia jest  Amaretto, któremu postanowiłam w końcu dać szansę.


Oczy
* Cienie, których użyłam to: White Chocolate, Milk Chocolate, Semi-Sweet, Cherry Cordial (jeden z mich ulubionych cieni z tej paletki) oraz wspomniany wcześniej Amaretto.
* Na linie wodną oka użyłam czarnej kredki z Avon z linii Super Shock.
* Bazą pod cienie był MAC Paint Pot w odcieniu Painterly, który jest mniej popularny niż Soft ochre ale w moim odczuciu bardziej naturalny.
* Korektor pod oczy to MAC pro longwear concealer NW20 o którym pisałam TUTAJ.
* Rzęsy wytuszowałam moim ukochanym tuszem z Lancome o którym pisałam TUTAJ uważam, że wart jest każdej złotówki. 

Twarz
* Baza pod podkład to Benefit The POREfessional powinnam o niej w końcu napisać posta. 
* Podkład to Inglot HD w odcieniu 71.
* Puder to oczywiście Puder Bambusowy z Biochemii Urody, który używam bez przerwy od kilku lat a o którym pisałam TUTAJ.  
* Róż to jak na razie jedyny kosmetyk z MAC tego typu,  w bardzo uniwersalnym kolorze All day. Jego jakość kusi mnie aby kupić inny odcień z tej marki. 
* Rozświetlacz to oczywiście Mary-Lou.

Makijaż prezentuje się tak: 
 




Przyznam się, że malowałam się na urodziny koleżanki i bałam się, że te rude odcienie zafundują mi efekt zmęczonego oka ale na szczęście nic się takiego nie stało. Makijaż utrzymał się cały wieczór i zdobył kilka pochlebnych komentarzy. Utwierdził mnie w przekonaniu, że czasami warto wychodzić ze swojej makijażowej strefy komfortu.

piątek, 15 stycznia 2016

Olejowe serum oczyszczająco-regenerujące L.H.A. 1%


Ostatnio strasznie mało mnie na blogu, ale nie mogę pogodzić wszystkich swoich obowiązków za co przepraszam. Zapewne byłoby mi łatwiej pogodzić pisanie bloga z życiem gdyby moje życie zawodowe dotyczyło urody, wizażu lub czegokolwiek podobnego. 
Po tym krótkim wstępie chciałam dziś z Wami podzielić się kosmetykiem, który gości u mnie od jakiś 3 miesięcy czyli Olejowego serum Oczyszczająco- Regenerującego L.H.A 1% z kolorówki. com.
Skład:
W skład serum wchodzi: 
  • olej tamanu posiadający działanie przeciwzapalne, przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne oraz przeciwgrzybiczne. Regeneruje skórę, redukuje zmarszczki i poprawia napięcie skóry wspomagając przy tym  proces gojenia stanów zapalnych. Dobrze się wchłania w skórę, nawilża, odżywienia i odprężenia. Używa się go jako dodatku do kosmetyków leczniczych w  ropiejących i zainfekowanych ranach oraz przy trądziku, zanieczyszczonej skórze. Zapobiega również tworzeniu się zaskórników.
  • olej awocado pisałam o nim przy okazji posta o olejach, których używam w pielęgnacji TUTAJ. Powtórzę, że silnie nawilża, ożywia naskórek, wykazuje dużą zgodność z naturalnymi lipidami skóry, uzupełnia barierę lipidową. Przeznaczony dla skóry suchej, dojrzałej , starzejącej się i wrażliwej.
  • olej lniany kolejny olej, który jest przeznaczony dla skóry tłustej, skłonnej do zapaleń. Działa przeciwzapalnie, rozmiękczająco, przeciwświądowo, pobudza procesy regeneracji skóry właściwej i naskórka, rozmiękcza strupy, przyśpiesza gojenie dodatkowo działa przeciw tworzeniu zaskórników
  • L.H.A. czyli Kwas lipohydroksylowy pochodna kwasu salicylowego w którym to kwas salicylowy jest połączony z łańcuchem lipidowym, co zwiększa powinowactwo do tłuszczy. Kwas ten działa tuż pod powierzchnią naskórka, w zewnętrznych warstwach co powoduje łagodne złuszczanie komórek warstwy rogowej naskórka, nie uszkadzając jego struktur. Złuszczanie następuje warstwa po warstwie w sposób niezwykle precyzyjny i nieinwazyjny: działa w sposób zbliżony do naturalnego złuszczania naskórka. Znajduje zastosowanie przy hamowaniu komedogenezy (tworzeniu wydzieliny łojowej) i wywoływaniu komedolizy (ułatwia ewakuację wydzieliny łojowej). następuje również zmniejszenie średnicy porów oraz zmniejszenie ilości żyjących bakterii Propionibacterium acnes powodujących trądzik. Kwas ten wpływa także na fizjologię naskórka i przez to osłabia nadmierne rogowacenie. Stymuluje odbudowę naskórka, działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie, przeciwzaskórnikowo. 
Opakowanie i wykonanie
Widać, że większość składników ma zadanie anty zaskórnikowe oraz przyspieszające gojenie i zapobiegające powstawaniu nowych ropni.
Serum dostajemy do samodzielnego wykonania, polegającego na zmieszaniu wszystkiego i vuala. trzeba pamiętać aby przechowywać serum w lodówce.

Dla tego serum przeznaczona jest buteleczka z dozownikiem jak poniżej:

Ale na prawdę? Buteleczka jest tak nie wygodna, nie praktyczna i ogólnie odrzucająca, że znalazłam buteleczką poi starym serum hialuronowym z delii i przelałam. Przyznajcie, że buteleczka zastępcza jest jednak dużo bardziej poręczna.

Serum jest olejowe jak głosi nazwa, żółte w kolorze.  Niezbyt gęste a w dotyku mniej tłuste niż np. oliwa z oliwek.

Dzięki użyciu opakowania zastępczego mogę śmiało dozować ilość kropel pipetką a szklana buteleczka umożliwia nadzorowanie ilości serum, która mi pozostała.
Na zdjęciu widać, że konsystencja jak na mieszaninę 3 olei nie jest zbyt gęsta.


 
Używanie:
Używam je jedynie na noc, zmieszane razem z kwasem hialuronowym 1% również z kolorówki. Na to nakładam krem. Serum bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.
 

 Moje spostrzeżenia: 
+ Serum nie jest zbyt tłuste.
+ Nie zostawia tłustej warstwy.
+ Szybko się wchłania.
+ Skóra jest nawilżona.
+ Przyspiesza gojenie wyprysków. Nie zauważyłam ograniczenia powstawania zaskórników. 
+ Wydajność,używam codziennie od 3 miesięcy po 3- 4 krople a stan zuzycia nie jest jakoś specjalnie wielki.
+ Cena 29,90 plus przesyłka jak za takie działanie i wydajność dla mnie to nie jakoś specjalnie dużo.

- Oryginalna buteleczka, dla mnie to jakiś żart.
- Zapach, ma dość specyficzny ale szybko się ulatnia.
- Obowiązek trzymania w lodówce.

W czasie tych 3 miesięcy użytkowania moja skóra miała okresy kiedy wyglądała naprawdę świetnie i wręcz nie potrzebowałam żadnego podkładu tylko puder i gotowe a czasem miała zjazd gdzie wyglądałam jak po trądzikowym bombardowaniu. Jednak nawet wtedy serum przyspieszało gojenie moich  "niespodzianek".
Spokojnie mogę powiedzieć, że moja skóra jest nawilżona i ma lepszą jędrność. Ta sinusoida stanu mojej skóry zapewne związana z hormonami dała mi do myślenia, ponieważ nigdy jeszcze mój najlepszy stan skóry nie trwał tak długo jak w czasie stosowania tego serum. Z czego wywnioskowałam, że to jego zasługa. Na stronie producenta przeczytałam:
 "Osoby z cerą tłustą z tendencją do wyprysków mogą używać kosmetyków z kwasem lipohydroksylowym w sposób ciągły bez obawy, że po dłuższym czasie stosowania przestaną tak skutecznie działać jak to jest w przypadku kwasów AHA."
 licząc na daleko idąca poprawę mojego stanu skóry zapewne zużyje jeszcze nie jedną buteleczkę tego kosmetyku.

Używacie jakiegoś serum? Może jakieś na dzień dla cery trądzikowej?

piątek, 8 stycznia 2016

Świetlisty Makijaż - Inglot, Ingrid, Kobo, Lovely, L'oreal i inni.


Parafrazując klasyka ostatnich lat chciałam "świecić się jak miliony monet" a przynajmniej jak złoty brokat. Ostatnio zobaczyłam taki obrazek i stwierdziłam, że niestety lub stety podpisuje się obiema rękami pod tym hasłem.

Uwielbiam brokat  oraz rozświetlenie w każdym miejscu przez to często mam problem z "umiarem" mniej więcej w takim stylu:


Wracając jednak do dzisiejszego makijażu. chciałam żeby był on rozświetlający dzięki czemu odkryłam jak ciężko zrobić zdjęcie takiemu rozświetleniu ponieważ "olśniewałam" aparat dosłownie.
Na żywo zaś makijaż był bardzo rozświetlony jednak nie widać w nim żadnych drobinek.
Czego użyłam:


Twarz:
* L'oreal Lumi Magique rozświetlająca baza pod podkład, powiem że jest to najlepsza tego typu baza jaką miałam
* Ingrid Lumi nr 200 Kość słoniowa, który wzbogaciłam pigmentem z kolorówki, a mianowicie Silk Gold
* Puder to Inglot HD Rozświetlający Puder Sypki (a jakżeby inaczej :) )
* korektor to Kobo Modeling illuminator przez wiele osób zachwalany jako odpowiednik NYX HD o którym pisałam TUTAJ. od razu wspomnę dla mnie to żaden zamiennik niestety.
* Wibo Deluxe Britener
* Lovely Oh Oh blusher pokazywałam o w TYM poście
* The balm Mary-Lou Maniser o któej wspomniałam wielokrotnie przy okazji serii o rozświetlaczach


czy o odkryciach 2015 r KLIK

Oczy:
* Golden Peach jako cień do powiek (pigment z kolorówki)
* Etude House Bling Bling stick mój koreański cień w kredce. kiedy na czymś azjatyckim jest napisane bling bling to tak jest wierzcie mi, pisałam o nim na blogu TUTAJ
* IsaDora kredka nr 48 pokazywałam ją w poście o lawendowym kolorze TUTAJ
* Tusz to Lancome Hypnose Drama, tusz był w Adwentowym Kalendarzu jaki dostałam od firmy Lancome. Pokazywałam zawartość TUTAJ.

Taki makijaż lepiej będzie wyglądał w miękkim świetle, w ostrym świetle fleszy może się nie sprawdzić.
Jeśli więc szykujecie się na studniówkę i jesteście ciekawe jak wykonać studniówkowy makijaż w domu zapraszam do serii Projekt Studniówka, którą zrealizowałam we współpracy z wake up- make up! Znajdziecie tam porady jak samodzielnie wykonać makijaż na studniówkę ale nie tylko. Zapraszam

niedziela, 3 stycznia 2016

Największe kosmetyczne klapy 2015


O swoich kosmetycznych odkryciach w 2015 roku pisałam TUTAJ dziś kolej na coś zupełnie innego czyli kosmetyczne klapy 2015 r- w swoim poście skupiłam się jedynie na kolorówce. Widać z pielęgnacji nic tak nie wywarło na mnie wrażenia aby znaleźć się w poście o klapach roku.
Zaczniemy od całkiem znanych kosmetyków czyli:


Od Makup Revolution:
*Zbiorczo o kosmetykach z Makup Revolution pisałam TUTAJ.
* W moich zbiorach nie pozytywne wrażenie wywarły na mnie Goddess of Love oraz GODDESS OF FAITH KLIK, które były zachwalane wszędzie jako odpowiednik Mary Lou lub Too Faced. Niestety wyglądają one na twarzy tandetnie i mają nie życiowe kolory, zwłaszcza Goddess of Love która jest sino- różowa. Porażka.
* Kolejny rozsławiony kosmetyk to Awasome Metail Foil pisałam o nim TUTAJ, jest to kolejny przykład przereklamowanego produktu. Jest to źle nakładający się kosmetyk nie zależnie czym i na czym jest nakładany, wałuje się, nie utrzymuje się jest po prostu przereklamowany.
* Róże Bourjois to nie nowość w mojej kosmetyczce, ale dopiero teraz zebrałam się w sobie by powiedzieć" Jak zachwyca skoro nie zachwyca", recenzja TUTAJ
* Golden Rose Black Diamond Hardener czyli podobno bezformaldegydowy odpowiednik Eveline 8 w 1, jak dla mnie nie zrobił nic. Paznokcie dalej się obierały i były miękki. Jeśli ma dawać rezultaty jak ten z Eveline to nie daje.
* Sally Hansen Miracle Gel: Spice Age KLIK, Red Eye KLIK czyli dość ciekawy pomysł aby zwykły lakier trzymał się jak hybrydowy. Idea słuszna, ale nie wypaliła.
* MySecret Blusher w odcieniu 102 Peach Pink, kosmetyk tani i o słabej jakości i pigmentacji. Lepiej kupić sobie lody za tą cenę.
* L'oreal True Mach mowa tu zarówno o korektorze jak i podkładzie. Korektor wchodzi w zmarszczki, nic nie kryje jest ciężki i ciastowaty a podkład waży się i jest bardzo słaby.



* Kolejne rodzinne spotkanie to Astor Perfect Stay 24 h+ Primer podkład i korektor. Obydwa są za ciężkie, nie wyglądają naturalnie. Sama nie wiem jak mogłam się skusić na ten podkład i mi się podobał :/ Korektor od początku uważałam za klapę, pisałam o nim TUTAJ

* W kategorii podkładów nie mogłoby zabraknąć miejsca dla kultowego już Bourjois Healthy Mix, który okazał się okropny pisałam o nim TUTAJ. Nie rozumiem zachwytów nad tym podkładem.


*Tusze do rzęs to Miss Sporty Studi Lash instant volume oraz Lovely curling Pump Up mascara o których pisałam TUTAJ. Nie wiem czym tu się zachwycać.


Patrząc się na posta powiem, że trochę tych klap się uzbierało w przeciągu 12 miesięcy. Mam nadzieje, że w nowym roku spotkam mniej kosmetycznych klap. 

Czy Wy minionym roku spotkałyście kosmetyczne klapy?