wtorek, 29 marca 2016

Azjatycka pielęgnacja


Chciałam zabrać Was na urodową przejażdżkę po Koreańskich i nie tylko kosmetykach, które miałam okazje testować. Weźcie herbatkę, kawkę i może ciastko jeśli jeszcze nie macie dość słodkości i lecimy ;)

W dobie ogólnego szału i zainteresowania szeroko a w zasadzie wąsko pojętą "azjatycką" pielęgnacją chciałam przypomnieć Wam niektóre produkty, które miałam okazje testować Może znajdziecie coś dla siebie. Dlaczego napisałam wąską? Otóż Azja to ogromny kontynent obejmujący nie tylko Koreę i Japonię ale np. Indie gdzie pielęgnacja będzie znacząco inna ot taki drobny szczegół :P

Zaczniemy od najważniejszego kroku każdej pielęgnacji nie tylko koreańskiej ale również polskiej, po prostu klucz do każdej pielęgnacji czyli:
Oczyszczanie:

Missha Super Aqua



Etude House czyli dogłębne oczyszczanie na każdy miesiąc





Dzięki książce obecne na polskim rynku od jakiś 10 lat maski w płachcie zyskały drugie życie dlatego tutaj nie znajdziecie masek w płachcie. Te dostępne w Polsce maski nie są wcale złe. 
 

Maski



Kremy


Włosy

Shiseido- Ma cherie Moisture szampon i odżywka


Przez ten okres kiedy prowadzę bloga trochę się tego uzbierało i zapewne nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.  Znacie, któryś z tych kosmetyków? A może dopiero odkrywacie świat pielęgnacji? 

piątek, 25 marca 2016

Jajo do nakładania podkładu - Beauty Blender różnice między kolorami


Święta, które już się zaczynają są jak najbardziej jajeczne dlatego dziś post o jajkach nie do jedzenia a do makijażu.

Chyba każda z Nas słyszała o gąbkach do makijażu. Ja bardzo długo nie mogłam uwierzyć, że używanie gąbeczki może przynieść jakąś różnice a poza tym ta cena. Kiedy jednak kupiłam Beauty Blender zobaczyłam różnicę i zakochałam się w wykończeniu jakie umożliwia ta nie pozorna gąbeczka oraz w prostocie aplikacji. Myślałam kiedyś nad znalezieniem zamiennika ale po kupieniu gąbki z natury, która była "gliniana" porzuciłam takie marzenia.

W swoich rękach miałam już różowy, czarny (PRO), fioletowy (ROYAL)(wszystkie na zdjęciu) oraz biały (PURE), który był moją pierwszą gąbką. Bardzo się zdziwiłam kiedy przy oglądaniu okazało się, że gąbki nie tylko różnią się kolorem ale i fakturą a co za tym idzie wygodą aplikacji, efektem i trwałością. Niezależnie od koloru gąbeczka nie zawiera lateksu a specjalne tworzywo, którego strukturę producent określa jako "open-cells" .

Różnice 


Mam nadzieje, że na zdjęciu widać różnicę w strukturze gąbki. W dotyku czarna jest najbardziej miękka, następnie fioletowa na końcu zaś różowa. Różnice są minimalne ale struktura gąbeczki czarnej jest najdrobniejsza.

Wytrzymałość

Z przykrością muszę powiedzieć, że najkrócej używałam czarnej gąbeczki najgorzej zniosła ona codzienne używanie. Dzięki temu możemy zajrzeć i lepiej przyjrzeć się strukturze gąbeczek.



Na zdjęciach widać, że różowa jest bardziej zbita.
Co do wytrzymałości jak już wspomniałam najkrócej posłużyła mi czarna gąbeczka, różowa posłużyła mi całkiem solidnie ale również mniej niż rok tak samo z fioletową. Roczną trwałością wykazała się jedynie biała gąbeczka. Zaznaczę, że swoje gąbki traktuje tak samo więc nie ma mowy o tym, że to moja nie delikatna ręka.

Higiena
Te gąbki wbrew pozorom bardzo łatwo utrzymać w czystości, a w ich środku (co widać na zdjęciu pękniętych gąbek) nie zalega podkład ani mydło. Oczywiście pod warunkiem, że wypukamy je solidnie. Ja mam w zwyczaju słuchać gąbeczki czyli po wypłukaniu naciskam i słucham czy nie usłyszę charakterystycznego mydlanego odgłosu. Myślę, że wiecie o co mi chodzi.


Czym myć?
Posiadałam zachwalane i zalecane przez producenta mydełko solid, i nie kupię go ponownie. Nie zauważyłam różnicy między nim a innymi mydłami. Największy problem przy myciu  rodzi się przy  trwałych podkładach, wiem z własnych obserwacji oraz opinii w necie, że Revlon Color Stay jest wyzwaniem do domycia, a mydełko solid nie domywa go również. Obecnie używam różowego mydła Protex. Jednak czasami zostają zacieki z podkładu, które oprócz estetyki nie mają znaczenia po prostu gąbeczka jest odbarwiona, ale jak widać na mich gąbeczkach nie jest to jakoś szczególnie widoczne ani nie zajmuje dużych powierzchni.

Na co uważać
Otóż na YT widziałam filmiki na których Beauty Blender był domywany olejem, mieszanką olejów czy mieszanką oleju i płynu do mycia naczyń. Producent wyraźnie zaznaczył, że aby utrzymać właściwości gąbki nie należy stykać jej z olejem ani z innymi produktami do demakijażu. Jednak ja postanowiłam to sprawdzić najpierw kiedy zacieki z CS były już znaczne używałam Olejowe oczyszczanie? Etude House Real Art muszę zaznaczyć, że na gąbeczce nie zauważyłam żadnych negatywnych skutków a faktycznie była wspaniale domyta, tak samo się działo przy olejku myjącym z Bielendy (KLIK) oraz przy użyciu innego olejku do demakijażu z BU lub zrób sobie krem (niestety nie pamiętam), jednak kiedy postanowiłam użyć oleju z awokado wszystko się zmieniło. Moja różowa gąbeczka owszem domyła się ze wszystkiego, ale:
- nie wraca już do poprzedniej wielkości. Czyli nie zmniejsza się zawsze jet taka duża.
- Jest mniej miłą w dotyku, bardziej ciastowata.
Nie ma to wpływu na jej właściwości makijażowe.

Osobiście polecam gąbeczki Beauty Blender. Lubie je za wygodę i efekt jaki pozostawiają. Nakładam nimi wszystkie podkłady i kremy BB. W lato nakładanie podkładu chłodną gąbeczką jest jedną z przyjemniejszych makijażowych czynności.
Jeśli chodzi o jej porównanie do innych gąbeczek.
U znajomej przez chwilę "memłałam" Glam Sponga i powiem, że jest różnica nie tylko w cenie ale i w zachowaniu się gąbki. Owszem gąbeczka była bardzo miła ale nieco większa nawet kiedy schła oraz wolniej wracała do swojego kształtu kiedy ją ściskałam. Kiedyś myślałam o wypróbowaniu Glam Sponga,a le po mojej przygodzie z pędzlami "Pędzle szczotki" OV 1 i OV 2 z Glam-Shop nie mam ochoty na testy.

Znacie te gąbeczki a może używacie innych zamienników?
Czy ciekawi Was porównanie olejków do demakijażu Azja vs. Polska?


środa, 23 marca 2016

Tusz lepszy niż sex- Better than sex od Too Faced

Dziś szybki post o kolejnym produkcie z marki Too Faced, który posiadam dwa poprzednie produkty to oczywiście ich kultowe czekoladki:

Moje paletki #1: Too Faced Choloate Bar vs. Sleek Oh so special 

Too Faced Semi Sweet Chocolate Bar słodycz, która nie pójdzie w biodra

Zainteresowanych odsyłam również do makijaży wykonanych tymi paletkami. Przejdźmy jednak do gwiazdy tego posta czyli do tuszu do rzęs, który jest lepszy niż sex. Na stronie Sephory przeczytamy: "Mascara tak uwodzicielska, że jest „Better Than Sex”! Formuła zawiera najczarniejsze pigmenty, zwiększa objętość, wydłuża, podkręca rzęsy dając wielowymiarowy, ekstremalny efekt. Szczoteczka w kształcie klepsydry, zainspirowana linią kobiecego ciała, umożliwia wielowymiarowym włóknom dotarcie do każdej rzęsy i pokrycie ich kolorem czarnym jak węgiel."
Posiadam miniaturę tego tuszu ponieważ ciągle mam jeszcze kolejne opakowanie swojego ukochanego tuszu  Najlepszy tusz na świecie, opakowanie zawiera 4,8 g produktu i myślę, że da mi jakiś pogląd na kosmetyk.

 Sam wygląd opakowania wydaje mi się typowo kobiecy (różowo-złote). Producent nie omieszkał poinformować Nas o tym, że nasze rzęsy uzyskają 1944% więcej objętości.



Na prawdę jest ktoś kto wierzy w takie obietnice? I czemu producenci uważają klientów za ciemna masę umieszczając takie obietnice. 


Co do szczoteczki jest ona tradycyjne nie silikonowa, naszpikowana włosiem. I faktycznie ma kształt klepsydry zupełnie jak w tuszu MaxFactor Max Factor Wild Mega Volume Maskara, Drugie podejście do Max Factor Wild Mega Volume Maskara


Efekty
Moje oko nie uzbrojone, golusieńkie bez tuszu.




A oto rzęsy pokryte jedna warstwa tuszu Too Faced





Widać różnicę. rzęsy posiadają więcej objętości i są grubsze. Sam efekt bardzo mi się podoba, ale pewnie nie skusze się na pełnowymiarowe opakowanie.
W wielu komentarzach w internecie znalazłam opinię, że tusz ten się osypuje otóż mój się nie osypał, ale może dlatego że jest jeszcze świeży?
Jak dla mnie minusem tego tuszu może być cena 95 zł a wiem, że podobny efekt można osiągnąć innymi maskarami.
Wracając do mojej głównej zagwozdki czy maskara może być lepsza od sexu? Otóż chyba zależy dla kogo :P dla mnie nie może.

poniedziałek, 21 marca 2016

Shiseido Tsubaki Shining- szampon i odżywka rodem z Azji.


Po serii wpisów o azjatyckich kremach pozostaniemy na tym wielkim kontynencie jakim jest Azja i zajmiemy się pielęgnacja: tym razem włosów.

Inne produkty tej samej marki prezentowałam już na swoim blogu:
Shiseido- Ma cherie Moisture szampon i odżywka 
 TSUBAKI
Tym razem pod lupę weźmiemy  szampon i odżywkę japońskiej marki Shiseido.
W linii Tsubaki możemy znaleźć kilka różnych typowych dla włosów serii tj. objętość, nawilżenie itd. ja zdecydowałam się na błysk. Marzą mi się gładkie, długie i lśniące włosy kto z Nas by takich nie chciał? Ponieważ mam włosy średniej długości to niech będą trochę przynajmniej lśniące i gładkie.
Co znaczy to tajemnicze tsubaki? Otóż Tsubaki to nic innego jak Kamelia japońska (Camellia japonica). Olej tej rośliny używany jest od dawna w medycynie ludowej, jest bogaty w kwas oleinowy i linolowy. W produktach do włosów ma być emolientem i mieć działanie wygładzające i nabłyszczające a zawarte w niej kwasy mają odżywiać włosy. 

Opakowanie
Oba produkty zapakowane są w plastikowe butelki w kolorze czerwonym ze złotymi napisami oraz ze złotym shimmerem co sprawia, że wyglądają bardzo ekskluzywnie. Otwór w tych butelkach pozwala na bezproblemowe wydostanie produktów. Plastik jest trochę twardy przez co jeśli zostało nam mało produktu trzeba stawiać butlę do góry nogami bo nie wyciśniemy z tak twardej butli produktu do końca. 



Moje wrażenia
Konsystencja szamponu jest z tych bardziej gęstych , nie spłynie nam z dłoni. Ładnie się pieni- ja nie lubię nie pieniących się produktów myjących. Co do konsystencji odżywki jest raczej rzadka, ale nie spływa z włosów, trzymam ją przez parę chwil i spłukuję.
Piękny kwiatowy zapach obu produktów sprawia, że się relaksuję w czasie prysznica ;)
Szampon:
Skład szamponu:
Odżywka:
Skład odżywki:

Moja opinia
Włosy są lśniące i łatwo się rozczesują. Nie znam się na składach, ale coś mi mówi że produkt nabity jest silikonami a może mi się wydaje? Jeśli jest ktoś kto zna się na składach to proszę o opinię. Dlaczego sądzę, że w tych produktach są silikony? Z prostej przyczyny iż w większości azjatyckich kosmetykach są silikony, w wilgotnym klimacie włosy bardzo by się puszyły i w dotyku były takie tępawe ciężkie i nie błyszczące a jeśli używamy silikonu to ten problem Nas omija. Osobiście bardzo przypadł mi do gustu ten zestaw a w gorącym wilgotnym klimacie Malezji (zachęcam do posta o podróży do Malezji) był bezbłędny. W Polsce zimą lekko obciążył moje włosy ale myślę, że w gorące lato byłby jak znalazł. Co mi jeszcze podoba się w tym produkcie, możemy kupić wersje do uzupełnienia.
Co prawda do mojego opakowania nic nie dolejemy, bo się nie otwiera ale jest opakowanie z pompka lub możemy wsiąść dowolne opakowanie i przelać ten produkt. co mi się w nim nie podoba?
Dostępność i cena w Polsce :( jeśli będziecie się wybierać w gorący i wilgotny klimat to ten kosmetyk na pewno Was nie zawiedzie, jeśli lubicie gładkie włosy i błyszczące jak tafla ten produkt również was nie zawiedzie.

niedziela, 20 marca 2016

Holika Holika Petit BB Cream- Bouncing

Pozostajemy w klimatach kremów BB po poprzednich postach podsumowujących kremy BB, które miałam okazje przetestować:

Dziś czas na nowość u mnie czyli Holika Holika Petit BB cream Bouncing.

 Holika Holika odświeżyła wygląd swoich opakowań. Tym razem jak w przypadku poprzednik kremów BB z linii Petit nie spogląda na Nas uroczy kotek (a szkoda). Z tej linii używałam już:


Tym razem czas aby wypróbować odświeżony wersję wspomnianego wcześniej Essential czyli Bouncing ma jest on także: "upiększająco – pielęgnującym kremem BB z ochronnym faktorem SPF 30PA++.Formuła kremu zawiera kawior i kolagen, które zapewniają działanie przeciwzmarszczkowe, ujędrniające i nawilżające. Lekka, kremowa konsystencja stapia się ze strukturą skóry i nadaje jej naturalny i promienny wygląd. Krem wyrównuje kolor który, sprawia, ze nabiera zdrowego blasku i koloru. Jest długotrwały – utrzymuje się na skórze cały dzień."Krem Essential przypadł mi do gustu a jak z jego odnowioną formułą? O tym w dalszej części posta. 

Do testu otrzymałam próbkę od wake up- make up! która wyraziła swoją pochlebną opinię o tym kremie w TYM poście tak więc zapraszam do zapoznania się z nią. 


Na odlewce znajduje się nazwa produktu i jego pojemność za co moje uznanie. Oraz adres internetowy strony na której osobiście nic nie kupiłam dlatego nie mogę wyrazić swojej opinii o niej. 


Konsystencja budyniowata, kolor w słoiczku wydaje się dość ciemny ale jest przyjemny i jasny po nałożeniu. 
Co do efektu: 


Moja opinia
+ Krem nosi się bardzo komfortowo,
+ Kryje drobne zaczerwienienia i niedoskonałości,
+ Zostawia naturalny efekt na skórze
+ Ma przyjemny kolor, nie jest różowy (jak Sin79 Snail) ani szary (jak Skin79 Pink)
+ Trwałość standardowa czyli około 8 godzin, ja zawsze pudruje kremy BB ponieważ wpływa to na ich trwałość
+ Nie wchodzi w załamania skóry ani drobne zmarszczki
+ Posiada filtr SPF 30PA++
+ Pozostawia wrażenie nawilżenia na skórze
+ Cena za 30 ml trzeba zapłacić coś około 31 zł co w porównaniu z horrendalnymi cenami Skin79 na naszym rynku jest dużym plusem. trzeba jeszcze brać pod uwagę fakt, że kremy Skin79 wcale nie są jakieś super mega a ten może nie pozorny kremik Holiki na pewno nie ustępuje im jakością jeśli nie jest od nich lepszy. 
+ Wygodne opakowanie pełnowymiarowego produktu. 

sobota, 19 marca 2016

Przegląd kremów BB cz. 2- Skinfood, BRTC, Nature republic, Etude House, Holika Holika

O przeglądzie kremów BB tylko jednej marki a mianowicie Skin79 pisałam TUTAJ dziś kolej na przegląd kremów BB z innych azjatyckich marek. Swoją przygodę z kremami BB i azjatyckimi kosmetykami pielęgnacyjnymi rozpoczęłam 5 lat temu od tamtego czasu przez moje ręce przewinęło się kilkanaście koreańskich kosmetyków. Zróbcie sobie herbatki, albo weźcie coś innego do picia zapraszam w podróż po moich kremach BB.


Zaczniemy od marki Skinfood: 

Skinfood Aloe Sun BB cream 

Jego efekt na skórze prezentowałam TUTAJ i powiem, że jak się patrze na te zdjęcia to zachęcam się do niego coraz bardziej. Ładne krycie i naturalne wykończenie.

Teraz czas na całą linię: Skinfood Good Afternoon Apple&Cinnamon, Rose&Lemon, Honey&Black Tea


Każdego z nich miałam tylko próbkę z czego się cieszę. Mimo uroczych opakowań:
Ta linia kremów BB okazała się niewypałem, kolor konsystencja i wrażenia na skórze nie pasowały mi. Szersza recenzja TUTAJ.

Zmieńmy teraz producenta na Nature Republic 
a mowa o ich kremie Botanical Pore BB



Ta koreańska firma w  założeniu produkuje kosmetyki wykorzystując "naturalne składniki", krem ten zawiera ekstrakt z pistacji, witaminy i minerały które mają sprawić, że pory staną się mniejsze. Żółty odcień kremu ma neutralizować zaczerwienienia i wszelkie niedoskonałości skóry, jest lekki i dzięki temu w delikatny sposób ukrywa pory pozostawiając naturalny wygląd nieskazitelnej skóry. Jego szerszą recenzję można zobaczyć TUTAJ. Mi krem mimo, że posiada dość dobre komentarze w internecie nie podszedł :( Niestety nie polubiliśmy się, ale uważam że jego żółty kolor był świetny jedynie formuła jak dla mojej skóry powinna być zmieniona.

Po tych kilku nie trafionych kremach BB czas na całkiem dość przyjemne kremiki a mianowicie Holika Holika 
Petit BB, Essential


W tym uroczym opakowaniu zamknięty jest całkiem przyjemny krem BB którego obszerniejszą recenzję wraz z efektem na skórze można zobaczyć TUTAJ. Dobry krem w przyzwoitej cenie. 

Petit Clearing
W równie uroczym opakowaniu z kotkiem zamknięty został krem z pięknym kryciu i naturalnym efekcie. więcej w TYM poście. Kolejny krem w dobrej cenie i z bardzo dobrą jakością. 

Porównanie kolorów do posta z porównaniem kolorów 8 kremów BB rożnych marek zapraszam TUTAJ

Kolejny krem, który bardzo lubię za efekt i krycie to krem ze stajni Etude House 
Precious Mineral BB Cream Cotton Fit


Jest to super krem z pudrowym wykończeniem o bardzo dobrym kryciu, ładnym kolorze i przede wszystkim naturalnym efekcie na skórze pisałam TUTAJ

Na koniec mój ulubieniec ostatniego lata czyli BRTC 
Jasmine Water

Jego efekt pokazywałam TUTAJ. Piękny naturalny efekt, wykończenie w typie "mokrej skóry" (bardzo pożądany przez Koreanki), przy ładnym kryciu. Nawilża i jest bardzo komfortowy w noszeniu. Myślę, że do niego wrócę ale na to lato czekają już kolejne kremy BB do przetestowania ;) 


Znacie któryś z tych kremów? Lubicie kremy BB czy pozostajecie przy tradycyjnych podkładach? 

poniedziałek, 14 marca 2016

Przegląd kremów BB cz.1- Skin79

Przygodę z kremami BB rozpoczęłam w 2011 r (to już 5 lat kto by pomyślał jak ten czas szybko leci). Pamiętam jak dociekałam co to właściwie jest krem BB, na początku myślałam, że to nazwa przypisana jedynie do Skin79 dopiero później odkryłam, że jest to rodzaj kosmetyku :) 

Dziś chciałam Was zaprosić na posta podsumowującego kremy BB, które przez ten czas przewinęły się przez moje ręce. 

Rozpoczęłam swoją przygodę z firmą Skin79 więc zaczniemy od kremów tej marki: 
Porównanie kolorów:

Vital Orange: ma żółty przyjemny kolor, mocne krycie i matowe wykończenie. Więcej pisałam o nim TUTAJ. 
Snail: ma różowy kolor, nawilża i ma wykończenie typu dewy. po więcej szczegółów odsyłam do swojego ślimakowego posta TUTAJ oraz do posta w całości poświęconego temu kremowi TUTAJ.
Gold: jest mniej szary niż jego różowy odpowiednik, ma ładne krycie i jest bardziej odżywczy niż wersja Pink. Pokazywałam go w zbiorczym poście TUTAJ.

Oriental Gold BB: Ładne krycie, przyjemne wykończenie. kolor tez jest dość neutralny jak na bebiki. Konsystencja rzadsza niż gold, pink lub orange. Więcej szczegółów razem ze zdjęciem jego krycia TUTAJ.

Skin79 The Oriental Gold BB

 

 Pink czyli ten pierwszy z którym miałam kontakt, szarawy odcień, naturalne wykończenie i ta radość że ma się w rękach oryginalny azjatycki krem BB, kupiłam go w sklepie Skin79 w Malezji więc o jego oryginalność nie musiałam się lękać. Pisałam o nim troszeczkę TUTAJ, ponieważ używałam go zanim zaczęłam swoją blogową przygodę. 

 Super + BB Purple czyli jedna z nowości tej firmy, kupiłam małą próbkę na wypróbowanie. Miałam co do niego mieszane uczucia, pisałam o nim TUTAJ.

skin79 Super + fioletowy
Super + triple solution BB Green czyli kolejna nowość Skin79 krem, który pozostawia bardzo naturalne wykończenie pisałam o nim TUTAJ.

 Kolejnym produktem od firmy Skin79 jest ich puder, nie jest to co prawda krem BB, ale trzyma się w standardzie nazwą: Dear Rose BB pact.

 Urocze opakowanie zawierało całkiem przyjemny puder, z chęcią skusiłabym się na jeszcze. Po więcej szczegółów odsyłam do posta TUTAJ.

 Jeśli chodzi o kremy BB tej firmy to wszystko co miałam okazje testować. Znacie któryś z nich? Lubicie czy raczej wam nie podpasowały? 

 Niedługo zrobię przegląd kolejnych kremów BB i innych azjatyckich kosmetyków, które miałam okazje testować.

niedziela, 13 marca 2016

Testujemy krem CC - Lioele Dollish Cera-V CC


Wraz ze zbliżającą się wiosną powraca u mnie czas na kremy BB. Zostały one już tak rozreklamowane, że doszły nawet na Nasz europejski rynek, a ostatnio dzięki książce o sekretach urody Koreanek może nawet pojawi się ich większy wybór oraz więcej fanek za co trzymam kciuki.

Dziś jednak nie o kremie BB a o jego następcy czyli kremie CC. Czyli wraz z trendami przechodzimy do kolejnych liter. Swoją przygodę z kremem typu Colour Correct zaczęłam od Skinfood Vita Water Drop CC cream o którym pisałam <TUTAJ>.
Tym razem postanowiłam zakupić pełnowymiarowe opakowanie innego kremu CC czy pożałowałam? Czy jest lepszy od kremów BB? Zapraszam do posta.


OPAKOWANIE
Krem znajduje się w solidnej i estetycznej plastikowej butelce. Samo wykonanie jest bardzo porządne a butelka ma lekko opalizujący efekt. Znajduje się w niej 30 g produktu, który wydobywamy za pomocą pompki.

Ta biel i różowe złoto, estetyczne cudo.

KOLOR

Biały z drobinkami pigmentu które wyglądają jak mak w kremie ;)
W czasie rozcierania pigmenty zabarwiają białą bazę na beżowy kolor.

W czasie rozcierania:

Całkowicie roztarty:


DZIAŁANIE
Co mówi o Nim producent: "Dollish Cera - V CC Cream to najnowszy produkt Lioele typu all-in-one. Jest wielofunkcyjny krem, który tuszuje niedoskonałości, daje naturalne krycie, pielęgnuje skórę i chroni ją przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego.
Cecha charakterystyczną kremu CC Lioele Dollish Cera - V CC SPF34 PA++ jest jego biała barwa, która w kontakcie ze skórą zmienia się na naturalną, która dopasowuje się do koloru cery i daje subtelny efekt wykończenia. Ponadto krem rozjaśnia i rozświetla skórę, nadaje jej jasny ton i może być stosowany jako baza od podkład.
Krem CC do twarzy Lioele posiada wysoki stopień krycia i pomaga kryć niedoskonałości takie jak: nierówny koloryt skóry, przebarwienia, zaczerwienienia, blizny po trądziku, wypryski.
Dzięki obecności składników takich jak: wyciąg z kwiatów drzewa baobabu, ekstrakt z aloesu, alg, olej jojoba i orzechów makadamia, witamin oraz ceramid, krem pielęgnuje skórę, zapewnia jej nawilżenie, odżywienie i wpływa na procesy naprawcze naskórka, wygładza ją i nadaje młody wygląd."

Co powiem o nim ja: 
+ Krem zawiera filtr SPF 34/ PA++ co jest typowe dla wszystkich kremów z Azji i co mi osobiście przypada do gustu.
+ Krem ma łady kolor, ładnie się rozciera, stapia się ze skórą i jest komfortowy w noszeniu.
+ Wygładza skórę i rozjaśnia. Cera od razu wygląda na wypoczętą i pełną blasku.
+ Utrzymuje się 8 godzin bez problemu.
+/- Kryje drobne zaczerwienienia niestety moich sińców pod oczami ani kiedy moja skóra ma gorszy okres nie zakryje większych niedoskonałości :(
+ Optycznie wygładza pory.

A oto i jego rezultaty na mojej skórze. Zdjęcia robiłam kiedy moja cera nie wygląda najlepiej jak potrafi ani też najgorzej o taki średni dzień: 
Przed

Po:

Widać, że nie dał rady zakryć moich niedoskonałości, ale skóra wygląda bardzo "naturalnie" i lepiej. Jest pełna blasku i optycznie lekko gładsza. Wystarczy trochę korektora i gotowe. 

PODSUMOWANIE
Mimo, że krem ten ma gorsze krycie od moich kochanych kremów BB, polubiłam się z nim. Za delikatny i naturalny efekt, nadaje się do codziennego stosowania w makijażu typu no makeup ponieważ naprawdę wygląda przekonująco. Dla mnie wystarczy on i kryjący korektor i można iść do pracy. jeśli zaś ktoś ma mniej problematyczną cerą to będzie dla niego wyjście idealne ;)