Pokazywanie postów oznaczonych etykietą porównanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą porównanie. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 stycznia 2013

Flower Perfection i 123 Perfect Foundation


Bourjois podkłady Flower Perfection i 123 Perfect Foundation

 Obietnice producenta: 
Flower Perfection
"Dzięki ultralekkiej formule fluidu, podkład Flower Perfection przedłużający młodość skóry, wyrównuje koloryt skóry i tuszuje niedoskonałości. Jedwabista konsystencja nadaje skórze niesamowitą miękkość. A ponieważ piękna cera wymaga ochrony, dodano filtr SPF 15, aby ochronić młodość komórek.
Gładka i piękna cera - taki efekt będzie trwał aż przez 16 godzin! Wzbogacono go w wyciąg z dzikiej azalii, który jest odporny na najbardziej ekstremalny klimat i ceniony za jego właściwości regeneracyjne.
Formuła podkładu Flower Perfection przedłużająca młodość skóry jest chroniona przez szklany flakon, który ułatwi Ci wybór właściwego odcienia! Aż sześć odcieni dla każdej karnacji!" 



123 Perfect fundation
"Pierwszy podkład który posiada trzy pigmenty korygujące cerę. Pożegnaj się z ziemistą cerą i zaczerwienieniami.
1. Żółte pigmenty - redukują cienie pod oczami.
2. Fiołkoworóżowe pigmenty - świeża cera bez plamek i piegów.
3. Zielone pigmenty - maskuje popękane naczynka i czerwone ślady po trądziku.
Podkład jest lekko matujący, długotrwale nawilżający oraz posiada SPF 10."
Oba podkłady mam w odcieniu 52 Vanilla. Podkład Flower perfection mam w pełnowymiarowym opakowaniu 30ml zaś 123 Perfect fundation to 12ml tester. 
Co do opakowania w przypadku 123 nie mogę się wypowiedzieć gdyż to tester a w przypadku Flower perfection to solidna ciężka szklana butla z pompką i gąbeczką, która w moim przypadku nie służy niczemu. 
Co do efektów:
Oba te podkłady mają pudrowe wykończenie. Ale każdy z nich jest inny:
Flower perfection:
Aplikacja tego podkładu jest wygodniejsza, szybko stapia się ze skórą przy czym ma przyjemny zapach więc lubię jego aplikację.
Bardzo dobrze kryje wszystkie blizny potrądzikowe, przebarwienia, czerwone naczynka. 
Trzyma się wiele godzin. 
Dla mnie w zasadzie nie wymaga pudrowania (ja delikatnie pudruję go pudrem bambusowym z BU).





123 Perfect foundation 
Nie podoba mi się aplikacja tego podkładu, jest zbyt oleisty (ni lejący ni gęsty). Owszem ma pudrowe wykończenie ale co z tego jak szybko znika z twarzy. Zapach ma pudrowy, nie jest jakiś nieprzyjemny.
Ma słabsze krycie niż wspomniany wyżej brat.
Jest nietrwały schodzi plackami z twarzy a wcześniej ciemnieje.
Podkreśla suche skórki. 
Ciesze się, że mam tylko tester. 




Uważam, że Flower perfection był strzałem w 10 jako podkład na zimę, w lato będzie dla mnie za ciężki, ale na razie mogę się nim cieszyć. 

niedziela, 13 stycznia 2013

"Nalej sobie więcej herbaty – rzekł z wielką powagą Szarak. – Jeszcze w ogóle nie piłam – odparła Alicja urażona ta propozycją. "

Alicja w krainie czarów 

Czyli Skinfood Good Afternoon Apple&Cinnamon, Rose&Lemon, Honey&Black Tea

Ta seria bebików od skinfooda zrobiła furorę na blogach w zeszłym roku :) Kiedy tylko pojawiły się próbki zakupiłam 3 po jednym na każdy interesujący mnie krem (wszystkie odcienie kupione przezemnie to #1) czyli:
 Apple&Cinnamon 
 Rose&Lemon

 oraz Honey&Black Tea

 Mówiąc szczerze byłam absolutnie zawiedziona tą linia, która ma tak przepiękną stylistykę. 

 Kojarzącą mi się z angielskim podwieczorkiem. 

Każdy z tych kremów ma mieć swoje specyficzne działanie związane z owocami połączone z  działaniem herbaty dzięki któremu  skóra jest promienna i żywa przez cały dzień (tak obiecuje producent).
Znalazłam również informację, że kremy z tej linii zawierają składnik (puder) pochłaniający sebum oraz zapewniający jasny i promienny wygląd naszej cery oraz pomagający utrzymać nasz make up w nienaruszonej postaci cały dzień ( Czytając niektóre opisy można odnieść wrażenie, że mimo wybuchu bomby atomowej w naszym sąsiedztwie nasz make up nawet by nie drgnął, ale czego nie obiecuje producent). Krem ma również wyrównać koloryt naszej cery

Jabłko i cynamon ma to być rozjaśniający krem BB dodający blasku cerze. Wyciąg z jabłka i cynamonu działa oczyszczająco - w naturalny sposób pozbywa się toksyn i zapobiega ich przenikaniu wgłąb cery. 
Róża i cytryna to nawilżający i ujędrniający krem BB, który  rewitalizuje i nawilża skórę dzięki aromatycznej róży oraz odświeżającej cytrynie. Natychmiast uwalnia kropelki wody, które rozpuszczają się na skórze i sprawiają, że staje się ona miękka i sprężysta.
Miód i czarna herbata to również nawilżający krem BB dodający blasku cerze. Słodki miód i aromatyczna    herbata zmiękczają skórę sprawiając, że jest ona sprężysta. Dzięki zawartości herbaty skóra jest promienna i żywa przez cały dzień.

Moje wrażenia: 
Róża&Cytryna SPF 20
Tego połączenia byłam najbardziej ciekawa. Krem uwalniający kropelki wody dzięki którym nasza skóra ma być nawilżona i ujędrniona no brzmi jak poemat dla moich uszu. 
Pierwsze co nam się rzuci w oczy a raczej w nozdrza to zapach jest powiedzmy sobie odświeżający (jak cytrynowy płyn do mycia toalet), nie przypadł mi do gustu. 
Po opisie producenta  myślałam, że będzie to mus no może żel ale się myliłam. Nie wiem jak opisać tę konsystencję jest muso-żelem (istnieje coś takiego?). Nałożenie tego kremu przysporzyło mi chwilowego kłopotu gdyż krem „ześlizgiwał” mi się z palców ( nie wiem czy to było to spowodowane tym, że już nastąpiło uwalnianie kropelek wody czy nie..w sumie skąd taki krem ma wiedzieć, że to ręka a nie twarz :P )
Krycie oceniłabym jako znikome..coś tam zakrył, koloryt wyrównał. Jednak wiadomym jest, że jeśli potrzebujemy „szpachli” kupujemy mocno kryjący podkład. 
Mimo lekkiego krycia krem sprawił, że twarz wyglądała promiennie i świeżo, podobał mi się również efekt delikatnego „glow”.
Krem wytrzymał na mojej mieszanej cerze cały dzień nie zważył się, zapach był dość długo wyczuwalny (przynajmniej ja go czułam) co mi nie przeszkadzało nie wiem jak w przypadku kogoś bardziej wrażliwego.
Mimo początkowych problemów z aplikacją i nie zbyt okazałego krycia (tak od większego krycia ma się podkłady i korektory) krem faktycznie nawilżał moją skórę, faktycznie była promienna i bardzo naturalnie wyglądała cały dzień. Duży plus za naprawdę naturalny wygląd i nadanie skórze lekkiego „glow”, ale bez przesady. Czułam się również  jakaś taka odświeżona na buzi (albo to przez zapach kostki toaletowej). Krem spodobał mi się, gdyby był lepiej dostępny (ach gdyby bebiki były łatwo dostępne w Polsce marzenie) uważam, że kupiłabym go na lato jak gdzieś jadę np. wakacje i chce wyglądać lepiej ale bez maski na twarzy, ale tylko wtedy jeśli cena faktycznie oscylowałaby w granicach 30 zł gdyż cała ta linia to tanie bebiki ale w Polsce potrafią kosztować od 50 zł w z wyż. 











Jabłko&Cynamon SPF36
Kolor dopasował się do mojej cery bardzo szybko i bez problemów. Krycie słabe, ale dzięki rozświetleniu poprawił wygląd mojej cery.
 Nie daje efektu silnego „glow” raczej ma miękkie satynowe wykończenie co bardzo mnie się podoba. 
Jak w przypadku Rose Lemon mam pewien problem z opisaniem konsystencji..kremowa w kierunku płynnej..taki bardzo rzadki krem nawilżający. Z nałożeniem tego BB nie było takich cudów na kiju jak w przypadku Rose Lemon, nie spływał mi z palcy mimo, że jest bardzo rzadki.
Zapach dla mnie przyjemny, mocno wyczuwalny zapach cynamonu no jabłka tam nie wyczułam.

Może i krycie ma znikome ale po prostu efekt na twarzy daje bardzo przyjemny.



Miód&Czarna Herbata SPF20
Mówiąc szczerze wyrobienie sobie zdania o tym BB kremie z linii goodafternoon przychodzi mi opornie..hmm…szału nie ma..jakoś mnie nie urzekł. Spłynął bardzo szybko z mojej twarzy, ale za to miał przepiękny zapach i to by było na tyle. Może będzie lepszy dla kogoś o bardzo suchej skórze.








poniedziałek, 7 stycznia 2013

Patrząc przez okno,widziała wirujący w powietrzu płatek śniegu,który osiadł na szybie zamkowego okna"

" Chciałabym,aby moja córeczka miała cerę tak
białą jak ten płatek śniegu."

Porównanie dwóch rozświetlających podkładów L'oreal Lumi Magique C2 Rose Porcelain, Rimmel Wake me up 100 Ivory.


Rozświetlenie twarzy i to jeszcze całej jakoś w polskim społeczeństwie się źle kojarzy. 
Polki raczej wolą się matować i to z reguły dążą do płaskiego matu absolutnego.
Przeciwnie niż np. azjatyki (japonki, chinki, koreanki), tam twarz raczej jest rozświetlona i promienna.
Czemu akurat w środku zimy porównanie podkładów rozświetlających? Zimą nasza skóra jest zmęczona i szarawa to moment kiedy powinnyśmy dodać jej blasku 

Rozświetlenie twarzy, czyli sprawienie, że więcej światła się od niej odbija powoduje, że cera wygląda na wypoczętą i młodszą. 
Co nam obiecuje Rimmel: 
"Pierwszy podkład, który pobudza cerę i sprawia że promienieje blaskiem. Nadaje skórze nieksazitelny wygląd. działa natychmiast przeciw oznakom zmęczenia. Zawiera peptydy i nawilżający kompleks witaminowy. "Podkład ma zawierać specjalne mikroperełki rozświetlające (zawiera taki miałki drobniusi brokacik który widać na zdjęciu).

Teraz L'oreal Lumi Magique:
"Pierwszy rozświetlający podkład, który natychmiastowo rozświetla cerę oraz jednolicie pokrywa skórę wydobywając jej naturalne światło! Technologia płynnego światła zastosowana w pokładzie Lumi Magique sprawia, że skóra zyskuje nawet 30% więcej blasku, a błyszczenie jest w pełni zredukowane. Lumi Magique to również nawilżanie, idealne krycie oraz 12 godzin magicznej trwałości."
Jak "mikroperełki" jestem w stanie ogarnąć tak "technologia płynnego światła" jest dla mnie tajemnicą. 
Zdjęcie z fleszem

Zdjęcie bez flesza n górze Rimmel, niżej L'oreal

Zdjęcie bez flesza

Zdjęcie z fleszem


  Oba podkłady rozświetlają, u Rimmela niektórych może denerwować ten brokacik czytałam opinie, że w słoneczny dzień wygląda się jak z popularnej sagi o wampirach co mają brokatowy połysk. Ale nie zaobserwowałam tego. 
Rimmel jest bardzo lekki, przyjemny w konsystencji i aplikacji ma wyraźny zapach (co może być minusem) na szczęście zapach wietrzeje. 
L'oreal rozświetla bez drobinek, jest również miły w aplikacji ma fajną konsystencję, nie ma jakiegoś silnego zapachu. 
Oba podkłady zamknięte są w szklanych buteleczkach dzięki czemu wiemy ile nam zostało, z pompką umożliwiającą dozowanie odpowiednie. W przypadku Rimmela pompka jest plastikowa, L'oreala metalowa. 
Co do krycia jest średnie, ale dzięki rozświetleniu radzi sobie z niedoskonałościami (no jakiś dużych tragedii nie ukryje) i zaczerwieniami. 
Oba stapiają się ze skórą, nie ciemnieją, nie ścierają się plamami a przyprószone transparentnym pudrem trzymają naprawdę długo.
Jestem zadowolona z nich tak samo więc ciężko stwierdzić , który lepszy. 
Mi drobinki Rimmela nie przeszkadzają, ale jeśli ktoś naprawdę się ich boi lepszy będzie L'oreal niż spędzenie całego dnia myśląc"Czy ktoś widzi te drobinki??..O ta dziewczyna widzi patrzy w moją stronę.."


sobota, 5 stycznia 2013

Twoje czarne oczy kąsają jak kobra- Czyli porównanie czarnych cieni

Kajra re 

Porównanie cieni Kobo, Inglot, Vollare, L'oreal, Pupa Kokeshi 

"Twe czarne oczy podkreślone kholem (kajalem), 
Moje oczy skryj się w nich na zawsze 
(..)"

Ponieważ czarny khol nieodzownie kojarzy się z orientem dziś przegląd czarnych cieni. 


Był czas kiedy podkreślałam oczy jedynie na czarno, nie w stylu Emo lecz właśnie takim kocim arabsko-orientalno-bollywoodzkim.


Oczy pokreślone czarną kreską nabierają dramaturgii. Dodają spojrzeniu charakteru i tajemniczości. Przykuwają uwagę do tej właśnie części twarzy.




Należy pamiętać, że efekt jaki chcemy osiągnąć powinien być co najwyżej taki:

Nie zaś taki: 

<źródło>

Posiadam cienie czarne solo jak również w 2 paletkach  znalazł się cień czarny.
Mamy tu od góry od prawej:
Inglot 84*, Kobo 301 Black Sparkle, Vollare bez nazwy, tester potrójnych cieni o nazwie Silver storm niestety nie pamiętam nazwy marki :( , L'oreal P3 Baie d'Emeraudes, oraz Pupa Kokeshi 


Cienie solo:
Inglot 84*, Kobo 301*, Vollare czarny cień bez nazwy.
Zdjęcie bez flesza

Zdjęcie z fleszem
Inglot posiada migoczące drobinki, są one bardziej miałkie niż w Kobo oraz cień Kobo ma ich zdecydowanie więcej. Cień Vollare zaś bez bazy jest prawie niewidoczny posiada drobinki..eee tam drobinki na jego powierzchni znajduje się różnokolorowy brokat (niebieski, złoty, zielony) jest to też cień o najgorszej jakości. Gdybym chciała podkreślić nim oczy musiałabym, nałożyć naprawdę dużo warstw.

Cienie czarne z paletek:
Zdjęcie bez flesza

Zdjęcie z fleszem
W wypadku cieni znajdujących się w paletkach również wszystkie posiadają drobinki, na zdjęciu z fleszem w cieniu z paletki P3 L'oreala migoczą różnokolorowo chociaż jak dla mnie na żywo są złote.

Tytułem posta nawiązałam do swojego czasu mojej ulubionej piosenki bolly. 
W Polsce też było kilka piosenek o "czarnych oczach" jednak ja zdecydowanie wole tą bollywoodzką: