wtorek, 21 lipca 2015

Podróże całkiem subiektywnie: Berlin

Dziś czas na post opisujący moje dwa tygodnie pobytu w Niemczech. post jest całkiem subiektywny i pokazuje mój punkt widzenia. Zapraszam

Jakiś czas temu wybrałam się na dwa tygodnie do stolicy Niemiec czyli do Berlina, zaznaczę że mieszkam na Mazowszu i styczności z Naszymi zachodnimi sąsiadami miałam nie wiele więcej niż dzięki telewizji (lub jak byłam na wakacjach nad polskim morzem). Języka nie znam, uprzedzeń nie mam za to jechałam ze świeżymi wspomnieniami z Malezji i miałam przeświadczenie, że Berlin rzuci mnie na kolana swą cudownością (poniekąd rzucił , ale o tym za chwilę)

Jako środek transportu wybrałam PKP Intercity i w 5 godzin byłam na Berlin Hauptbahnhof sama zaskoczona byłam, że jedynie kilka godzin i już jestem w stolicy jednego z bogatszych państw UE. W tym miejscu muszę pochwalić wspaniałą aplikację na telefon umożliwiającą zamówienie taksówki Talixo dzięki niej już poprzedniego dnia miałam zamówiona taksówkę z pod stacji prosto do hotelu. A kiedy jeszcze byłam w pociągu dostałam wiadomość z miejscem gdzie mam czekać na taksówkę (razem z wyznaczeniem trasy typu: " po wyjściu z pociągu skręć w prawo kieruj się na...") oraz z nr rejestracyjnym pojazdu jak również z nazwiskiem kierowcy. Czapki z głów! Jedynym maleńkim minusem może być fakt, że płacimy używając karty kredytowej zaraz po zamówieniu. 
O hotelu nie będę pisać, bo to bajka standard. Znajomość angielskiego wszędzie w hotelu wydała mi się oczywistością do czasu, aż wybrałam się wraz z narzeczonym na kolację do jakiejś restauracji (oboje nie mówimy po niemiecku) Pani łaskawie dała nam kartę w jęz angielskim ale nie wiele umiała powiedzieć nie mówiąc o tym, że próbowała zrobić z nas debili wydając nam za małą resztę, nawet jeśli chciała napiwek. Mój pierwszy dzień pobytu naznaczony był już cieniem.
Przejdźmy więc do bardziej szczegółowego opisu mego pobytu.Na pierwszy ogień pójdzie:

Znajomość innego języka niż niemiecki 
Język angielski to jakaś enigma dla obsługi prawie wszędzie poza hotelem. Najlepsza była Pani, w aptece która mówiła z silnym rosyjskim akcentem po niemiecku ja jej odpowiadałam po angielsku gdyż konwersacja była prosta w stylu "dwie aspiryny" tyle to po niemiecku nawet ja zrozumiem, kiedy poprosiłam po ang o leki na kaszel Pani z przerażeniem zapytała mnie czy jestem Polką i przeszła na rosyjski i chwała jej za to. Dzięki temu mogłam sfinalizować zakup bardziej skomplikowanych medykamentów. 
 W zasadzie mogłam się zorientować, że tak będzie a oto dlaczego. w tym samym przedziale co ja jechał Rosjanin perfekcyjnie mówiący po niemiecku (Przynajmniej na moje ucho :P ) kiedy wysiadałam pomógł mi zdjąć walizkę i powiedział coś po niemiecku przeprosiłam go a pan z uśmiechem zapytał mnie czy nie mówię po niemiecku kiedy potwierdziłam powiedział co zrozumiałam z kontekstu " Życzę Ci miłego pobytu w Niemczech" po czym powtórzył po Rosyjsku. Podziękowałam mu słyszałam, że w Niemczech znajomość angielskiego jest znikoma ale miałam nadzieję, bo jak wiadomo Nadzieja umiera ostatnia.
Kolejną przygodę przeżyłam w Rossmanie gdzie pytałam Pani ekspedientki po ang a ona odpowiadała mi po niemiecku rozumiejąc piąte przez dziesiąte widziałam, że rozumie pytanie ale w innym języku mi nie odpowie. Ponadto skierowała mnie na piętro -1 gdzie kolejna Pani po zapytaniu o to samo i kolejnym cyrku z odpowiadaniem po niemiecku skierowała mnie z powrotem na piętro 0 gdzie jeszcze inna pani odesłała mnie na -1 nikogo nie zdziwię jak powiem, że zdenerwowana wyszłam.  Pierwszy minus

Zakupy

Jadąc do Berlina nastawiłam się, że kupię sobie paletkę Too Faced Semi-Sweet jakie było moje zaskoczenie, że nawet tej jednej standardowej dostępnej w  Polsce w Niemczech nie dostanę. Wiem, że może to moja wina iż wyobrażałam sobie, że Berlin okaże się dla mnie kosmetycznym rajem jak prawie każda drogeria w Malezji, że "zaatakują" mnie produkty nie dostępne w Polsce a tymczasem nie spotkałam nawet "głupiego" Rimmela, a wydawało mi się, że na zachodzie będzie wszystko, szok. Drugi minus.
 (Jeśli chodzi o moje zakupy w Berlinie pokazałam je TUTAJ oraz TUTAJ a same drogerie i "cuda zachodniej europy" uważam za przereklamowane.)

Jedzenie

 Kuchnia niby podobna do polskiej tylko wszystko dwa razy bardziej słone. W hotelu (nie chcę szpanować ilością gwiazdek ale powiedzmy sobie z kategorii najdroższej) śniadanie w przeliczeniu na zł wyszło 440 od osoby a wybór nie powalił. Najbardziej uwiódł mnie stół z napisem"lokalne przysmaki" wzięłam ser i wędlinę, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak mortadela. Ale jak mortadela przysmakiem regionalnym? Przecież to mięsny MOM i badziew nie może być, a jednak mortadela. Kolejnym zadziwieniem dla mnie jest currywurst takiej ohydy nie jadłam dawno mimo, iż wybrałam się specjalnie do zachwalanego miejsca (nie pamiętam nazwy). Serio?? Kiełbasa z ketchupem i posypana curry to taki rarytas? Trzymajcie mnie. Z resztą ta obecna wszędzie kiełbasa była mniej smaczna niż typowa polska kiełbacha więc nie wiem jak można się zachwycać za słoną, słabo doprawioną kiełbasą. Całe dwa tygodnie stołowaliśmy się we włoskiej knajpie a raz w tajskiej. Mimo smacznego piwa- Trzeci minus. Dla porównania mogę wspomnieć malezyjskie pyszności, którymi mogłabym się zajadać KLIK.




Zwiedzanie

Tu trzeba przyznać, że Berlin ma się czym pochwalić: kościoły, muzea oraz inne atrakcje. Przyznam się szczerze, że nie zobaczyłam nawet 1/4 którą warto. Skupiłam się wyłącznie na wyspie muzeów z czego zobaczyłam jedynie dwa na których bardzo mi zależało. Czyli:

 Neues Museum



Gdzie zebrano eksponaty sztuki egipskiej ze sławnym popiersiem Nefretete, którego nie można fotografować. Muzeum posiada naprawdę bogatą kolekcję starożytności, posiada w swoich zbiorach eksponaty, które tworzyły historię ludzkości - warto zobaczyć.


Muzeum Pergamońskie



Muzeum nazwane tak ze względu na zrekonstruowany ołtarz Zeusa z Pergamonu, który akurat jest w renowacji lecz nic to w zasadzie poszłam do niego tylko i wyłącznie ze względu na Bramę Isztar, która częściowo była w renowacji co widać na zdjęciu powyżej ;)


Zobaczenie tej bramy to jedno z marzeń mojego "dzieciństwa". Jest to dziedzictwo światowe i przynajmniej mamy pewność, że tak jak szczątki Niniwy nie zostanie wysadzona w powietrze (oby). Jest również zdecydowanie łatwiej dostępna od nich.

Kolekcja zebranych tam eksponatów to  m.in Sumer, Niniwa, Asyria, Babilon.


 Większość ze znajdujących się tam eksponatów kojarzę z książek do historii oraz programów o starożytności, które po prostu uwielbiam. jest to dziedzictwo oraz dobro światowe (wiem powtarzam się). Część historii ludzkości z pierwszych cywilizacji na świecie jest na wyciągnięcie ręki gdyż jedynie 5 godzin z Warszawy pociągiem.  Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek zobaczę te cuda na własne oczy, teraz pozostało mi tylko British Museum. Jeśli chodzi o eksponaty, jestem zachwycona. Nie byłabym sobą gdybym w tym miejscu nie powiedziała, że zaskoczył mnie fakt iż wiele eksponatów posiada jedynie opis w jęz. niemieckim, jednak tym razem dla mnie to nie minus. Ogromny plus za muzea, niestety zobaczyłam tylko dwa swoje upragnione a i tak zajęło mi to 2 dni.

Na koniec odrobina rozrywki czyli Madame Tussauds nie byłam nigdy w Londynie więc kiedy nadarzyła się okazja czemu nie.



Był to relaksujący czas aczkolwiek niektóre figury nie przypominały swoich prototypów, oraz wiele z nich było niemieckimi gwiazdami, których ja nie znam zupełnie. Dzięki nadchodzącym nowym Gwiezdnym Wojną mogłam poczuć się jak dziecko i strzelić sobie fotkę z Yodą ;)


W moim odczuciu jedynie muzea oraz ich bogata ekspozycja uratowała Berlin przed zapisaniem się w mej pamięci jako okropnego i nie wartego zachodu.
Nie wiem czy jestem jedyna, która ma takie odczucia? Na ten czas moje wakacyjne podróże zakończone, może zbiorę się w sobie i napiszę kolejne notki z podróży wakacyjnych ;)

Ponieważ trwa sezon urlopowy życzę wszystkim udającym się na urlop bądź na urlopie się znajdującym wspaniałego odpoczynku i naładowania baterii na cały nadchodzący rok. Trzymajcie się kochani!

2 komentarze:

  1. Bardzo interesujący post :) szczególnie dla mnie, która nadal wyznaje (w praktyce) zasadę "piękna nasza Polska cała" - i na razie to tyle;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no Berlin piękny jest a jak ktoś lubi muzea to naprawdę warto je zobaczyć ;)

      Usuń

Mój Blog jest Hate Free, nienawistne komentarze nie będą publikowane.

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję ;)