poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Essence nail candies 6in1 05 sugar pie, honey bunch oraz zakupy w Naturze

"Słodkie niczym cukierki - spełnienie marzeń! Te lakiery nie tylko połyskują w uroczych cukierkowych kolorach brzoskwini, pistacji czy różu ale także pielęgnują twoje paznokcie. Wzmacniają, chronią przed codziennymi uszkodzeniami i wyrównują nierówności. Dodatkowo mają pyszny owocowy zapach, schną szybko i dają lśniące wykończenie.
Dostępne w 7 kolorach."

O tym, że lakier jest bardzo w stylu french wiedziałam od początku, chciałam jakiś lakier z fioletowym połyskiem dlatego skusiłam się na cukiereczek od Essence


Jest to lawendowy kolor z drobniutkimi błyszczącymi drobinkami. A efekt dokładnie taki jak myślałam czyli kolor "zadbanego paznokcia"


Lakier nakłada się bezproblemowo, schnie szybko, ma ładny zapach, który niestety bardzo szybko wietrzeje. Dla lubiących mocne krycie będzie rozczarowaniem dla mnie jak znalazł gdyż na taki efekt miałam ochotę ;)
A w bonusie zakupy w Naturze, teraz kiedy cała blogosfera szaleje w Rosmannie konkurencyjna drogeria nie mogła pozostać w tyle i zrobiła -40% na wszystkie produkty do makijażu do 5 maja. Ponieważ w moim mieście nie ma Rosmanna a nie zamierzam jechać do takowego specjalnie  zdecydowałam się na:


Lirene Dermoprogram Ideale Glam&Matt Duo effect (fluid matująco-rozświetlający) w odcieniu 01 jasny: "Duo Effect - fluid o podwójnym działaniu. Matuje dzięki systemowi pigmentów nowej generacji, które rozpraszają i odbijają światło od powierzchni skóry. Rozświetla sprawiając, że cera wygląda świeżo i promiennie, bez efektu błyszczenia.
Spektakularne rezultaty - nieskazitelna twarz w każdym świetle." cena 23,99 zł
Bell Illumi Corrector Lightening Skin Perfection (trwały fluid rozświetlająco-korygujący) w odcieniu 01 light Beige: "Perfekcyjny makijaż nasycony blaskiem. Rozświetlenie, optyczna korekta niedoskonałości cery, supernaturalny makijaż, długotrwały efekt.
Zmniejsza widoczność niedoskonałości cery, optycznie je minimalizując. Zawiera specjalne cząsteczki odbijające światło i rozpraszające je pod różnym kątem, dzięki czemu zapewnia perfekcyjny makijaż nasycony blaskiem.
Pięknie rozświetla, pozostawiając naturalny efekt zdrowej, wypoczętej i nawilżonej cery. Cztery niezwykle naturalne odcienie idealnie adoptują się do koloru karnacji." cena 10,19 zł.
Bell BB Cream Lightening 7in1 Eye concealer w odcieniu 010 light: "Kosmetyk łączy ze sobą właściwości korektora z pielęgnującym działaniem kremu pod oczy:
- rozświetla,
- tuszuje cienie pod oczami,
- ukrywa oznaki zmęczenia,
- nawilża,
- wygładza naskórek,
- dopasowuje się do koloru skóry,
- zawiera filtr SPF 15." cena 10,19 zł

Jestem bardzo ciekawa moich nowych nabytków 

sobota, 26 kwietnia 2014

Myszka Miki gra w guziki czyli: Etude House Minnie in the nails- Minnie Black Face


Cała ta linie Etude House jest słodka aż obawa o cukrzycę zachodzi, słodka i dziewczęca no cudo.
Ja zdecydowałam się na jeden z lakierów



Padło na nr 6 Minnie Black Face


Lakier jest przezroczysty a w nim zanurzone są czarne główki myszki Mickey oraz sześciokątne duże różowe oraz mniejsze białe drobinki oraz małe okrągłe carne i białe drobinki.
Lakier wypróbowałam w dwuch wersjach kolorystycznych czyli na lakierze Essie Resort Fling ( KLIK )


Takie zestawienie kolorystyczne mi nie podeszło za bardzo dlatego sięgnęłam po coś różowego i mój wybór padł na Rimmel 247 Isn't she precious?





I tu trafiłam w 10. Lakier Rimmela nałożyłam jedynie jedną warstwę więc jego krycie nie powala. Co do lakieru Etude House to uroczy, dziewczęcy brokacik, który niestety jest dość wypukły dlatego musiałam "zalać" go top coatem, żeby się jakoś trzymał. 
Główki myszki Mickey mnie powaliły i oczarowały, jednak ich nakładanie jest lekko uciążliwe. Drobinki są dość ciężkie dlatego przy użycia pędzelka nakładają nam się co najwyżej małe okrągłe drobinki zaś większe sześciokątne oraz główki niestety nie dlatego musiałam nakładać je patyczkiem jednak uważam, że warto.
Za lakier zapłaciłam ok 16 zł na Ebayu.
Mnie oczarował i nie żałuje zakupu. 

piątek, 25 kwietnia 2014

Essence Lash Mania Reloaded Mascara



"rzęsy gwiazdy! innowacyjna szczotka elastomerowa z gwiaździstym układem włókien dokładnie uchwyci każdą rzęsę nadając jej efekt push-up. rezultat: pogrubione rzęsy jak sztuczne. wskazówka: tusz do rzęs mania LASH reloaded doskonale rozdziela rzęsy i może być również używany jako maskara podkręcająca. dla wszystkich mega fanów tuszy do rzęs. testowany oftalmologicznie"


Brzmi nieźle rzęsy gwiazdy, czyli długie firanki rzęs o wspaniałej objętości, ale zobaczymy czy tusz to potrafi.
Co do szczoteczki to tu faktycznie producent spełnił obietnicę. Szczoteczka jest silikonowa, miękka, ładnie rozdziela rzęsy 


A jej przekrój faktycznie jest gwieździsty


Kolor to głęboka czerń a konsystencja jest rzadka za rzadka jak dla mnie. Pozostaje nadzieja, że po pewnym czasie tusz osiągnie idealną konsystencję pozostaje czatować na ten moment kiedy tusz nie jest za mokry ani za suchy :)

Co do efektów:


Jak widać efekt jest, rzęsy są pogrubione, wydłużone. Wiem, że lepiej prezentować tusz bez makijażu oka, ale uważam, że tak delikatny cień z Inglota nie zaburza wrażenia odnośnie tuszu do rzęs.

+ cena
+ wydłużenie
+ pogrubienie
+ głęboka czerń
+ miękka silikonowa szczoteczka

- konsystencja za rzadka
- osypuje się w ciągu dnia, nie jakoś zabójczo ale jednak

Do zakupu zachęciła mnie digitalgirlworld13 tym filmem : 


wtorek, 22 kwietnia 2014

Missha Super Aqua

Kupując mój ulubiony krem BB, o którym pisałam TUTAJ dostałam próbkę tego specyfiku od Misshy. O tym, że próbka potrafi uratować twarz i pieniądze przekonał mnie Sleeping Pack Tony Moly KLIK.
W tym wypadku historia potoczyła się inaczej, ale na początek coś o produkcie:
"Missha Super Aqua Refreshing Cleansing Foam dogłębnie zmywa bród i usuwa martwe komórki z powierzchni skóry. Dodaje jej jednocześnie wigoru dzięki tatarakowi trawiastemu i wierzbie. Dostarcza witamin i minerałów z wody morskiej oraz koi skórę dzięki zawartości wody z róży damasceńskiej. Oczyszcza, dodaje energii i poprawia witalność naskórka z uwagi na dodatek pudru z perły, turmalinu i ametystu.
Delikatna pianka oczyszczająca pomaga nawilżyć skórę
"


Specyfik ma zawierać: 
Wodę z Błękitnej Laguny (?), która pomaga oczyścić skórę, zredukować epidermalną utratę wilgoci, zapewnić optymalne nawilżenie, redukuje zaczerwienienia, wspomaga detoksykację, wspomaga zdrowy wzrost komórek naskórka i poprawia krążenie krwi
Ekstrakt z czarnej wierzby o  działaniu antybakteryjnym, zawiera kwas beta-hydroksylowy [salicylowy], który pomaga w walce z trądzikiem, wygładza zmarszczki i nierówności skórne, rozjaśnia przebarwienia posłoneczne
Ekstrakt z tataraku trawiastego pomaga on utrzymać cerę bez wyprysków. Naturalne źródło kwasów tłuszczowych, które pomagają naprawić naturalną barierę lipidową i poprawiają możliwości zatrzymywania wilgoci w naskórku. Cukry takie jak fruktoza, glukoza i maltoza są naturalnym źródłem energii komórek, a olejki eteryczne uzyskane z tej rośliny pomagają skórze odpocząć oraz chronią ją przed infekcjami grzybiczymi i drożdżakowymi.
Róża damasceńska odświeża, nawilża oraz przywraca naturalne pH
Woda kryształowa  zrobiona na bazie pudru perłowego, ametystowego i proszku z turmalinu poprawia poziom nawilżenia i energii, pomaga skórze utrzymać idealny poziom nawilżenia.
Brzmi kusząco? Pianka ma usuwać martwy naskórek, nawilżając, utrzymując skórę czystą i bez wyprysków marzenie.
Próbka, którą miałam wystarczyła na 4 krotne zastosowanie więc wydaje mi się, że wydajność będzie dobra.

+ skóra oczyszczone, po zastosowaniu miałam wrażenie, że moja skóra aż piszczy
+ wygładzona skóra, która lepiej przyjmuje aplikacje kremów
+ nie wysusza ani nie podrażnia
+ aplikacja dość przyjemna, z powodu próbki ciężko mi powiedzieć czy faktycznie jest to piana, ale aplikacja była przyjemna a pianka gęsta
+ usuwa makijaż

- dostępność 
Na ebayu cena to około 35 zł za 200 ml. Przyznam szczerze, że ta próbka skusiła mnie na pełnowymiarowe opakowanie oraz zachęciła do bliższego zapoznania się z oczyszczającymi produktami tej firmy. Myślałam, że po odkryciu mojego świętego Graala oczyszczania jakim jest czarne mydło (o którym pisałam: TUTAJ , TUTAJ ,TUTAJ ) nie znajdę nic lepszego a tu proszę produkt zaciekawił mnie i to bardzo.















sobota, 19 kwietnia 2014

Revlon Just Bitten Kissable - 010,020, 015


Nie jest to żadna nowość, ale od sporego czasu towarzyszą mi w moim codziennym życiu a jakoś tak się zdarzyło, że o nich jeszcze nie napisałam.
"Pomadki Just Bitten Kissable Balm Stain to nietypowe połączenie balsamu do ust oraz produktu typu stain trwale barwiącego usta. Paleta zawiera 12 różnorodnych kolorów w odcieniach od cielistych poprzez żywe róże i czerwienie do kolorów bardzo nasyconych. Just Bitten Kissable Balm Stain to nie tylko nawilżająca żelowa formuła i wysoka trwałość koloru, dodatkowo pomadki te posiadają delikatny miętowy zapach i smak, dający wrażenie lekkiego odświeżenia."


Posiadam trzy, w kolorach:


Mają one postać wygodnej, miękkiej wysuwanej kredki.

Jeśli chodzi o same kolory:


A teraz jak prezentują się na ustach:
010 Darling Cherie 


Jest to delikatna lawenda, bardzo dzienny, uroczy, dziewczęcy kolor.

020 Lovesick Passionnee


Jest to zdecydowanie najintensywniejszy kolor jaki posiadam, jest to fuksja. 

015 Cherish Devotion


Jest to różówo-fioletowy kolor jak dla mnie. Był to pierwszy z tych balsamów jaki kupiłam i zachęcił mnie do pozostałych.

Podsumowanie:
+ nawilżenie
+ trwałość
+ aplikacja bardzo wygodna dzięki formie kredki
+ duży wybór kolorów
+ połysk dzięki temu usta wyglądają na większe
+ pigmentacja

- cena (pierwszą kupiłam w Hebe, resztę na allegro)
- zapach, miętowy co mnie lekko drażni.

Myślę, że nie jest to ostatnie słowo w materii Revlon Just Bitten Kissable z mojej strony :) chociaż teraz nasadzam się na kolejne kolory z Golden Rose Velvet Matt, o której pisałam TUTAJ 



piątek, 18 kwietnia 2014

Świąteczny klimat

Od zawsze podobały mi się dekoracje na jedzeniu, kwiaty, liście itd. niestety jestem beztalenciem manualnym a poza tym potrzebny jest specjalny nóż do rzeźbienia w owocach i warzywach. Naprawdę?
Oto za pomocą małego nożyka i pomidora możemy zrobić różę


Potrzebny nam jest mały nożyk, pomidor w miarę okrągły i tyle.
Pomidora obieramy jak jabłko, żeby nasz obierek był jak najcieńszy i najdłuższy po czym z owego obierka formujemy róże.
A pomidor?

Oskórowany, ale jadalny :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Najbardziej niedoceniany kosmetyk -Róż


Od jakiegoś czasu nosiło mnie na post o różu. Jest to jeden z bardziej unikanych i nie lubianych kosmetyków, wiele kobiet omija go szerokim łukiem. Sama przez kilka lat fanką różu nie byłam, uważałam, że będę wyglądała jak klaun. Jeśli chodzi o rynek róży nie ułatwia on rozpoczęcia przygody z tym kosmetykiem, mamy mnogość form i kolorów a znalezienie odpowiedniego dla siebie może zająć sporo czasu oraz niepowodzeń, które jeszcze bardziej będą zniechęcały do tego kosmetyku. Po pierwsze wybór koloru  tutaj rynek idzie nam na rękę posiadając odcienie:
  • różowego
  • pomarańczowego
  • fioletowego
  • czerwonego
Im więcej tym lepiej, ale większe również prawdopodobieństwo, że możemy  natchnąć się na róż, który absolutnie nie będzie nam leżał chociaż kolor ma śliczny. W internecie pełno się rad jak dobrać kolor różu i owszem możemy przeczytać, że osoby o karnacji chłodnej powinny wybierać chłodne róże i morele itd. należy pamiętać, że są to rady uniwersalne, ja np w morelach i wszelkich odcieniach "pomarańczopodobnych" wyglądam jak chora na tyfus. Zaś róże lubię ciepłe i zimne :P
Co do formuły mamy:
  • w kremie
  • w kamieniu
  • sypkie
  • w płynie 
Jeśli chodzi o wykończenie mamy róże:
  • matowe
  • perłowe 
  • brokatowe 
Jeśli chodzi o sposób aplikacji bardzo długo korzystałam z typowych rad udzielanych na naszym kontynencie, kolor różu ma być pasujący do szminki i makijażu oczu (ciepły, zimny) ma zaczynać się na kości policzkowej ale nie przekraczać granicy źrenicy (prowadzimy wyimaginowaną linię od źrenicy kiedy patrzymy na wprost linia biegnie w dół i krzyżuje się z kolejną prowadzoną od czubka nosa prostopadle do tej od źrenicy. jeśli ma to jakiś sens :P ), po pewnym czasie używałam różu jako bronzera z którym się nie lubię i raczej znikoma szansa na naszą współpracę, więc nakładałam go pod kości policzkowe na które nakładałam rozświetlacz. Ta metoda jest bardzo popularna w Polsce niestety bardzo często obserwuje, że przy modelowaniu twarzy kobiety zostawiają ostrą odciętą linię różu, owszem "odcina" to kości policzkowe ale wygląda jak jakieś barwy wojenne.
Od jakiegoś czasu ten sposób wydał mi się nie satysfakcjonujący więc po naoglądaniu się filmików na YT  zmieniła mój sposób.
Uwaga nie jestem żadną specjalistką w jakimkolwiek programie graficznym, bardzo bym chciała ale taka prawda jestem noga stołowa. Dlatego też podparłam się paintem :P  ludzi, których gusta estetyczne urażę krzywizną swych rysunków przepraszam jednak chodzi mi o ogólny pogląd o czym mówię. Uwaga mistrz painta w akcji :P

Alternatywne sposoby aplikacji róży:

 W obecnej chwili najczęściej aplikuje róż w kształcie litery "L"

 

Kiedy stosuje róż w kremie palcem serdecznym odciskam najpierw kształt litery L następnie rozcieram wszystko lekko na boki. Dobre roztarcie różu to klucz do sukcesu.  Jeśli używam różu w kamieniu robię dokładnie to samo tylko przy użyciu pędzla najpierw nakładam w kształt litery "L" następnie rozcieram

Kolejnym często stosowaną metodą jest litera "C" (na tym obrazku widać co mówiłam o paintcie)
Jest to dość podobny sposób do tego klasycznego, jednak odcięcie kości policzkowej wykonane jest za pomocą miękkiego łuku który kończy się lekko z przodu twarzy. Dzięki temu ktoś patrzący na nas na wprost widzi nasz świeży i naturalny rumieniec (w końcu do tego dążymy), mało ludzi rumieni się wzdłuż linii kości policzkowych :P tutaj różujemy lekko skronie idąc miękkim łukiem w dół, okrążając kość policzkową.

"Kółeczka" w zasadzie ta metoda jest podobna jeśli nie taka sama do nakładania różu na jabłuszka policzkowe. Kiedy lekko się uśmiechniemy nasze jabłuszka się pokarzą a wtedy nakładamy róż. Jest to efekt podobny do porcelanowej laleczki, one zawsze mają podkreślone jabłuszka. Efekt ma być dziewczęcy i słodki. Należy uważać z kolorem i ilością różu w tej metodzie, bo będzie buba i zamiast uroczej laleczki będzie klaun.


"Trójkąty"
 Nakładamy róż w kształcie trójkąta z przodu twarzy nie na boku pod kością policzkową, jest to sposób na ożywienie i odświeżenie twarzy. Róż nałożony w ten sposób wygląda naturalnie.

"Motylek"
 Jak dla mnie jest dość podobne do "trójkątów" jedynie zaczyna się niżej, najwygodniej nakłada się w ten sposób róż w kremie, gdyż wystarczy odcisnąć palce na kształt "X" następnie je wycieniować.

"Wężyk"


W tym wypadku duże znaczenie ma wybór koloru, za czerwony/różowy będzie wyglądał jak oparzenie słoneczne. Wbrew pozorom jest to dość częsty sposób nakładania różu gdyż wygląda naturalnie (pod warunkiem dobrego koloru). Można w ten sposób bardzo naturalnie "opalić" twarz. Przechodzimy miękkim łukiem przez kości policzkowe i mostek nosa przez co całość wygląda naturalnie.

Litera "T"


W tym wypadku wydaje mi się, że efekt może być lekko "chory" jeśli kolor będzie nieodpowiedni a dla osób o zaróżowionych oczach nawet "bardzo chory", dlatego jeszcze nie próbowałam tego sposobu, ale wszystko przede mną :)

Jak widać jest dużo "alternatywnych" metod nakładania różu, a i ja nie wymieniłam wszystkich dlatego też warto próbować zarówno z kolorem jak i miejscem gdzie róż ma się znajdować, również z formułą. Ja osobiście bardzo lubię róże mineralne oraz te w kremie, każdym z nich można uzyskać inny efekt przy czym te w kremie wydają mi się na początek bezpieczniejsze ;)
Zaczynając przygodę z różem należy nastawić się na cierpliwość, oraz umiar w tym wypadku im mniej tym lepiej.

sobota, 12 kwietnia 2014

Zakupy nie kosmetyczne


Co robię w wolnych chwilach? Czytam z reguły co dało się zauważyć na blogu fantastykę. Ostatnio skorzystałam z promocji jakie w okolicach świąt znaleźć można wszędzie. Oprócz Kossakowskiej książki kosztowały 8,99 zł, czy było warto zobaczę jak przeczytam :)

 Maja Lidia Kossakowska "Takeshi. Cień śmierci"  spośród książek autorki lubię te o Aniołach czy ta również mi się spodoba zobaczymy. "Sztuka walki – najważniejsza ze sztuk?

Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem. Mroczny cień śmierci wyłania się z każdą chwilą, niespodziewanie.

Samotna wędrówka gościńcem i krótki wypad do karczmy w sekundę może odwrócić porządek świata. I tylko jeden człowiek potrafi zachować spokój. Nawet w trakcie ostatecznej próby. Walki o życie ze wściekłą jak wulkan psychopatyczną Mariko.

Porywające, pełne intryg starcie klanów podkreślone szkarłatnym cięciem katany.

Kadr wycięty z Kill Bill’a ."
zapowiada się ciekawie

Rafał W. Orkan "Dziki Mesjasz" "Bądź pochwalony, który gładzisz możnych tego świata. 
Tyś jest ten, który zasiądzie na tronie w Ogrodzie Rozkoszy.

Poprzez labirynt miasta-matni, przeprowadź nas.
Od jarzma Zakonu, wybaw nas.
Krwią swoją błogosławioną, nakarm nas.
Bądź nam podziemnym słońcem. Daj siłę. Wyprowadź nas.
Kontynuacja powieści "Głową w mur" - błyskotliwego debiutu jednego z najbardziej obiecujących piór polskiej fantastyki" Nie znam się jeszcze z twórczością tego autora ale to już niedługo ulegnie zmianie.

Ju Honish "Obsydianowe serce" część 1 i 2 "Fascynujące postacie i akcja, która osiąga wbijający w fotel punkt kulminacyjny. Obsydianowe serce łączy to co najlepsze w romansie historycznym i fantastyce.
Tanya Huff


Najlepszy hotel w Monachium. Damy i gentlemani, nienaganne maniery i styl. A pod blichtrem wyższych sfer – starcie sił, których istnienia nie uznaje oświecone społeczeństwo.

Spiskowcy-patrioci kradną zwój, którego moc pozwala zmienić rzeczywistość. Jednak potężny artefakt znika... Na poszukiwania ruszają oficerowie bawarskiego króla oraz mistrzowie wiedzy tajemnej. I nie tylko oni – także tajemnicze Sí – istoty, o których wspominają tylko gusła oraz równie zagadkowe, kościelne Bractwo Światła. Czy z mocą artefaktu odmienią świat na obraz własnej, okrutnej wyobraźni?
Bezwzględna, bezpardonowa walka zrodzi wielkie tragedie... i płomienną miłość. Zbliża się zmierzch wieku rozumu. Rodzi się nowa epoka – romantyzm.", "Światu grozi przemiana w obsydianową pustynię. Do walki o ocalenie stanąć muszą nie tylko żołnierze, lecz także mistrzowie magii. Nie tylko ludzie, lecz także tajemnicze baśniowe istoty – Si.
I nieważne, jak skończy się to starcie. Świat nigdy już nie będzie taki sam.
Wiek rozumu odejdzie w przeszłość. Nadejdzie czas magii, szaleństwa i płomiennych wzruszeń."    zapowiada się ciekawie zobaczymy czy okaże się interesujące. 
Jak tylko skończę "Diabelskie maszyny" zabieram się za ten zbiór tylko którą pierwszą?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Makijaż inspirowany 2Ne1 Come back home- Park Bom



Mimo, że ten makijaż na dobrą sprawę widać kilka sekund tak strasznie mi się spodobał, że musiałam spróbować ;)
Użyłam:

  • Naked 2 : na całą powiekę Foxy, w załamanie Tease, podkreślenie łuku brwiowego Bootycall
  • Avon Mocha Latte średni brązowy cień oraz ciemniejszy do wymodelowania załamania powieki
  • Sleek Vintage romance na dolną powiekę na pierwszą połowę dolnej powieki Honeymoon i Hollywood zmieszany z Marry in Monte Carlo oraz:
  • L'oreal Coloe Infaillible 004 Forever Pink (takie mieszanie kolorów wynika z tego, że od początku planowałam użyć jedynie Marry in Monte Carlo ale się zagapiłam i nałożyłam na powiekę ciemniejszy Honeymoon in Hollywood :P )
  • Inglot niestety nie mam numerka ale po zdjęciach w necie chyba 415 perłowy
  • Essence liquid ink eyeliner w kolorze czarnym (zdecydowanie nie umiem się posługiwać taką formą eyelinera więc czas na praktykę;) )
  • MaxFactor 2000 Caloriw w kolorze czarnym
Oto moje "dzieło", mimo że nie jest idealnie z chęcią spóbuję raz jeszcze tego typu makijażu gdzie jedyny kolorowy akcent jest na dolnej powiece.




środa, 9 kwietnia 2014

Skin79 Super+ BB fioletowy


Krem ten kupiłam jakiś czas temu razem z jego zielonym bratem o którym pisałam TUTAJ . Po rozczarowaniu z nim związanym zwlekałam z recenzją tego produktu czy się pomyliłam? Zobaczmy ;) Opakowanie, które posiadam to miniaturka.


Ma to być: "Wielofunkcyjny krem BB który nawilża skórę, ukrywa niedoskonałości,chroni przed promieniami UVA i UVB. Idealny dla suchej skóry, zawiera `Oil Touch Complex` który zapewnia skórze odżywienie. Pozwala ukryć niedoskonałości skóry Bez parabenów, olejów mineralnych i olejów zwierzęcych."
Krem ten ma być przeznaczony do skóry suchej, którą ma stymulować do wytwarzania kolagenu i elastyny, zawiera również puder szafirowy, którego zadaniem jest rozświetlenie skóry. Standardowo ponadto działanie przeciwzmarszczkowe i rozjaśniające plus filtry SPF 40 PA+++. W zasadzie po opisie krem dla mnie. Co do koloru:





Dla mnie jest trochę ciemny chociaż dobrze rozsmarowany nie aż tak. Krem ma też zapach, który mi się z czymś kojarzy jednak nie jestem w stanie powiedzieć z czym i nie jestem tym zapachem zachwycona.

Efekt na górze zdjęcie bez niczego pod spodem z bebikiem


 
Krem ma lekkie krycie. 
+ filtry UV
+działanie nawilżające

- kolor dla mnie za ciemny
- trwałość bardzo łatwo ściera się z twarzy
- efekt ogólny, skóra po nim nie wygląda na zdrową i bez makijażu
- zapach mi przeszkadza 

Nie wiem czemu ale zarówno zielony jak i ten fioletowy krem BB mi nie podeszły, nie pasuje mi trwałość, krycie i ogólny efekt. Ponadto sprawdziłam  cenę na ebayu pełnego opakowania jest jakoś horrendalnie wysoka niewspółmierna do efektu. Dlatego też na pewno się nie skuszę na pełnowymiarowe opakowania tych kremików.