poniedziałek, 23 listopada 2015

Moda na perłowe usta- Makeup Revolution Encore

Kiedy byłam mała szczytem modem była ciemna konturówka w okół ust oraz jaśniejsze wypełnienie, maiło to powiększyć usta. Pamiętacie? 

 Pewnie nie jedna z was uśmiechnęła się na to wspomnienie. Osobiście uważam, że o krok jesteśmy już od powrotu tego trendu gdyż do łask wróciły brązowe pomadki ;)  Swoją drogą uważam, że usta a'la Kendall Jenner też za jakiś czas wywołają Nasz uśmiech.
Moda ma to do siebie, że wraca po prostu chyba nie da się już nic wymyślić odkrywczego. Swetry over size, spodnie z dziurami, koszule w kratę wszystko już było i do pełni szczęścia wystąpiło w latach 90' lub późnych 80'. Dzięki czemu przypadło na moje beztroskie dzieciństwo.

Panowała też wtedy moda na perłowe szminki. Przez długi czas wydawały mi się one kiczem i czymś nie do noszenia jednak z wiekiem człowiek nabiera dystansu ;)
 I w obecnej chwili jestem w stanie nosić perłową szminkę co zapoczątkowały szminki z MaxFactor, które pokazywałam TUTAJ.
Dzięki Nim skusiłam się na kolejną perłową pomadkę tym razem przy okazji zakupów internetowych. Do koszyka wpadła szminka z Make up Revolution czyli marki na którą był boom i jakoś lekko przycichł  na fali owego owczego pedu posiadam również inne kosmetyki tej marki w tym "kultowe" cienie foliowe oraz "kultowy" wypiekany rozświetlacz . Zapraszam do postów <KLIK>, <KLIK>.
Przejdźmy jednak to szminki.



Dzięki końcówce z odrobiną szminki wiemy jaki kolor znajduje się we wewnątrz, coś stylizowane na NYX (jeśli się nie mylę, jak coś to poprawcie) jednak opornie schodzi i na pewno nie będziemy używać tej odrobinki szminki, ale szukanie w kosmetyczce nam ułatwi.


Szminka jest dobrze wyprofilowana, ma zaostrzony "dziubek" dzięki czemu łatwo umalować usta (przynajmniej dopóki jest nowa).
tu można zobaczyć shimmer


Szminka jest w kolorze dla mnie dość uniwersalnym coś jak lekko ciemniejszy naturalny kolor ust. Jednak ma zimny połysk ja odbieram go jako fioletowo- różowy.


Na ustach prezentuje się następująco:



Co do samej szminki nie mam zastrzeżeń. Jest nie droga, dobrze się nakłada, komfortowo nosi, ma całkiem ładny kolor i dość trwałe opakowanie. Nie wysusza, nie podrażnia i nie uczula. Nie jest jakoś specjalnie trwała ale nie winię ją za to, po prostu matowe pomadki bardziej "wżerają" się w usta. Jeśli ktoś nie lubi perłowego wykończenia to szminka zdecydowanie nie dla niego, jeśli jednak tak jak ja jest w stanie nosić perłę na ustach to jest to dość ładny kolorek, który mogę polecić.

niedziela, 22 listopada 2015

Ulubione kremy ochronne na jesień - L'oreal



Na początku chciałam przeprosić za długą nieobecność na blogu, niestety nie jestem w stanie obiecać, że ulegnie to szybkiej zmianie. Po prostu cały mój wolny czas angażują inne nie związane z urodą czy makijażem sprawy. A że moje życie zawodowe w nawet najmniejszym stopniu nie wiąże się z wizażem to już w ogóle mam ostatnio problem z systematycznym blogowaniem czy nawet makijażem. Nawet tym do pracy :(

Po ty przy długim wstępie chciałam przedstawić Wam moich ulubieńców w jesiennej pielęgnacji. Na razie, na szczęście jesień Nas stosunkowo rozpieszcza, temperatury ciągle są dodatnie, jednak wiatr, deszcz i ogrzewanie robią swoje jeśli chodzi o kondycję skóry. Od początku listopada sięgam po krem 
L'oreal Nutri-Gold Olejkowy Rytuał Odżywczy krem-olejek

"Jedwabisty krem - olejek natychmiast nawilża i odżywia nie pozostawiając tłustej i klejącej warstwy na skórze. Skóra odzyskuje poczucie komfortu. Dzień po dniu poprawia się wygląd skóry, a oznaki zmęczenia stają się mniej widoczne. Twarz wygląda na wypoczętą. Skóra odzyskuje witalność." <źródło>

Bałam się, że krem będzie tłusty ale nic z tych rzeczy. Krem faktycznie jest gęsty, jednak łatwo go rozsmarować i stosunkowo szybko się wchłania. Nadaje się pod makijaż. Po jego nałożeniu mam wrażenie, że mam na twarzy drobny shimmer jednak dziś kiedy nakłądam go na rękę nic z takich rzeczy nie wychwyciłam więc sama nie wiem. Na pogodę taką w początkach jesieni nadaje się idealnie, nie mam piekącej czerwonej twarzy po smaganej wiatrem. Krem nie zapycha, fajnie nawilża, nie uczula, jest wydajny. Na zimę jednak może być za lekki. Co mnie w nim zaczyna denerwować to zapach w moim odczuciu mniej przyjemny niż klasyczny Nutri Gold. Nie wiem czy kosmetyki do pielęgnacji twarzy powinny być aż tak mocno perfumowane. 


Na stronie L'oreal polecają wykonywanie 60 sekundowego masażu z użyciem tego kremu.
Ten krem zastąpił mi mojego dotychczasowego ulubieńca czyli L'oreal Nutri Gold 

"Nawilżająca terapia odżywcza Nutri - Gold o bogatej i zmysłowej konsystencji niczym odżywcze masło wtapia się w skórę nie pozostawiając tłustej warstwy.
Intensywnie odżywia i nadaje jej zmysłową gładkość bez uczucia szorstkości.
Produkt odpowiedni dla kobiet w każdym wieku. Daje natychmiastowe nawilżenie i intensywne odżywienie. Dzień po dniu, bariera ochronna skóry zostaje odbudowana.

Po 4 tygodniach, skóra całkowicie odmieniona, - 90% uczucia suchości skóry." <źródło>
Bardzo lubiłam ten krem, zużyłam w zeszłym roku dwa opakowania i niestety zaczął przeszkadzać mi jego zapach dlatego zamieniłam go na Olejkowy rytuał. Krem jest mniej gęsty od Olejkowego Rytuału, szybko się wchłania, nawilża i chroni skórę przed czynnikami atmosferycznymi. Nadaje się pod makijaż.
O swoim pierwszym kremie z tej serii L'oreal Nutri-Gold Light&Silky pisałam już na blogu TUTAJ.

Podsumowując moje dotychczasowe doznania z linią L'orealNutri-Gold 

+ Kremy idealne na jesień i wczesną wiosnę. Chronią przed niekorzystnymi czynnikami atmosferycznymi, wiatrem, deszczem, ogrzewaniem. 
+ Szybko się wchłaniają.
+ Nawilżają skórę.
+ Nadają się pod makijaż. 
+ Nie zapychają. 
+ Nie uczuliły mnie. 
+ Są ogólnodostępne w drogeriach stacjonarnych i internetowych. 

- Zapach, który się męczy już po pewnym czasie. Gdyby tylko zmienili ten punkt byłyby to dla mnie kremy przełomu jesień/ zima i zima/ wiosna idealne. 

czwartek, 5 listopada 2015

Shiseido- Ma cherie Moisture szampon i odżywka


Ostatnio strasznie długo nie było mnie na blogu, ba nawet nie miałam czasu zaglądać za często na inne blogi  by być na bieżąco :( wpadałam na chwilę wieczorem i sprawdzałam czy są jakieś komentarze i ew. podpowiadałam na nie. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć czy w najbliższej przyszłości to się zmieni. Za co najmocniej przepraszam.
Co do samych makijaży to dopadła mnie jesienna deprecha i nie chce mi się i to bardzo. Nie maluje się nawet do pracy... zgroza :( Dlatego przychodzę dziś do Was z recenzją kosmetyków do pielęgnacji czyli szamponu i odzywki marki Ma Cherie czyli Shiseido.

Ten zestaw kupiłam w czasie mojej podróży do Malezji o której pisałam TUTAJ.


Opakowania są urocze i bardzo praktyczne dla kogoś będącego w podróżny, małe i wygodne dzięki czemu można je spokojnie upchnąć nie tylko do walizki ale i do bagażu podręcznego. Samo logo jest w moim odczuciu piękne i eleganckie. A fakt, że te przeurocze cudeńka są zamknięte w takim oto "neseserku" zastrzelił mnie już na amen.


Jeśli chodzi o ich skład to już podaję:


Na składach się nie znam wiec niestety nie przeanalizuję moje jedynie powiedzieć o swoich odczuciach.

Specjalnie kupiłam tak małe opakowania aby sprawdzić czy produkty mi się spodobają, z czasem mój skalp jakoś strasznie się rozpieścił i strzela rożne dziwne fochy, których nie umiem jakoś sensownie połączyć z konkretnym produktem lub czynnością. Co do samych opakowań wiem, że to tylko wersje podróżne, ale ich dozowanie przez stosunkowo duży otwór nie jest ani wygodne ani ekonomiczne za co dałabym minus, oprócz tego butelka jest wykonana z twardego plastiku przez co nie możemy jej zgnieść.
Kosmetyki pachną bardzo ładnie, zapach pozostanie na włosach i jest subtelny, kobiecy.
Co do właściwości włosy są po zastosowaniu tego zestawu są błyszczące, ładnie się układają i się nie puszą. Niestety jeśli użyje tego duo kilka razy pod rząd to podrażnia mi skalp. Jeśli ktoś lubi efekt zdrowych i błyszczących włosów osiągnięty za sprawą sylikonu, lub potrzebuje natychmiastowego liftingu zniszczonych włosów by jakoś wyglądać produkt na pewno mu się spodoba. W moim przypadku nie trafi do grona ulubieńców i zapewne nie kupie go ponownie. Powiem, że te azjatyckie kosmetyki do włosów które miałam okazje testować jakoś "nie urwały", że tak się wypowiem dużo bardziej urzekły mnie kosmetyki rosyjskie.  A Wy znacie jakieś azjatyckie kosmetyki do włosów które możecie polecić?