piątek, 30 września 2016

Sleek Goodnight Sweathart czyli piękne jesienne kolory


Paletki Sleeka są dla mnie zagadką. Mimo, że moja przygoda zaczęła się od palety Au Naturel ( Porównać nieporównywalne? Sleek Au Naturel - Urban Decay Naked 2)
która delikatnie mówiąc nie przypadła mi do gustu, skusiłam się a Oh so specialMoje paletki #1: Too Faced Choloate Bar vs. Sleek Oh so specialjak można się spodziewać ta również nie przypadła mi do gustu. Ale jak to mawiają do trzech razy sztuka i kiedy wyszła Vintage Romance musiałam ją mieć i tu zaczyna się nowa historia relacji moich i paletek Sleeka. Po niej przyszła kolej na Smoke & Shadows Arabian Night ( Baśnie tysiąca i jednej nocy: Druga podróż Sindbada Żeglarza; Sleek Smoke & Shadows Arabian Nights)i kolejny zachwyt. Dziś zaś przyszedł czas na kolejne jesienne dziecko tej firmy a mianowicie Goodnight Sweetheart czy będziemy mieć słodkie sny czy raczej koszmarki? Jeśli chcecie wiedzieć zapraszam do dalszej części posta. 

Od czasów Arabian Night opakowania kartonikowe są przepiękne aż szkoda wyrzucać. Z resztą zobaczcie same 


Tradycyjnie wewnątrz kartonowego opakowania kryje się czarna paletka z błyszczącym napisem Sleek. Tym razem producent dodał kolorową nazwę paletki na dole co ułatwia jej odszukanie za to duży plus. Jedno nie uległo zmianie, wszelkie paluchy jak było widać na paletce tak jest :/ 


Wewnątrz znajdziemy lusterko i pacynkę, 12 cieni mineralnych, nazwy cieni jak zawsze wypisane na plastikowej przekładce. Cena 39,99 zł. 


Jeśli chodzi o dobór kolorów do tej jesiennej paletki prezentuje się on tak :


  1. Seduction
  2. Velvet Wrap
  3. Romance
  4. Lingerie
  5. Dusk
  6. L.O.V.E
  7. By the Fireside
  8. Hold me Tight
  9. Sweet Dreams
  10. Love is in the air
  11. Snuggle
  12. Sleeping Beauty
W tym zestawieniu mamy przewagę cieni błyszczących, dwa są matowe z drobinkami, jeden matowy. 




Uważam, że dobór kolorów jest typowo jesienny. A same cienie są przepiękne mamy tu i duochrom (Snuggle) i piękny rosegold (Lingerie) oraz cień który duochromem nie jest jednak szarością wpadającą w fiolet lub ewentualnie odwrotnie (Love is in the air). Kolory są tak piękne, że przyjrzymy im się z bliska.
Seduction
Przepiękny kolor typu taupe, szaro-srebrny, posiada mieniące się drobinki. 

Velvet Wrap
Ciepły rdzawy odcień, również posiada drobinki. 

Romance
Matowy cień, nie posiada żadnych drobinek. Jest to piękna śliwka. 

 Lingerie
Piękny odcień typu rose gold coś jak Champagne Truffle z Chocolate Bar od Too Faced lub Pink Sugar z Semi Sweet Chocolate Bar również od Too Faced 

Dusk
Jest to piękny cień przywodzący mi na myśl paletkę Naked 3 od Urban Decay. Jest to opalizujący brąz. 

 L.O.V.E
To ciepły cień, kojarzy mi się z liściami klonu. Posiada drobinki w hłodnej tonacji.

By the Fireside
Piękny ciepły, ognisty, miedziany odcień z drobinkami.

 Hold me Tight
Jest to niby matowy odcień szarego kamienia ale jednak da się w nim dostrzec mikrodorbinki. 

 Sweet Dreams
Jest to tak przepiękny cień, że aż nie mogę uwierzyć. Brązowa ciepła baza mieni się na rożne kolory. Cudo. 


Love is in the air
Ten cień wystarczy za cały makijaż. jest szary i fioletowy. Na jesień idealny. 


Snuggle
A to duochrom. Taki tradycyjny czyli zielono brązowy. Jest na ciepłej bazie, lekko rudej. 


 Sleeping Beauty
To szarozielony cień. Kojarzy mi się ze zmurszałym kamieniem- betonem. Posiada drobinki. 


W moim odczuciu każdy z tych cieni robi makijaż sam. Nakładamy rano na powiekę rozcieramy, malujemy rzęsy i jesteśmy gotowe. Jednocześnie cienie nie są nudne. Dobór kolorów mi się podoba. Można się czepiać, że nie ma matowego cielistego do łuku brwiowego, nie ma czarnego, nie ma matowego ciemnego brązu.. bla bla..  ale zapewne posiadamy w swych zapasach te pozostałe cienie, nie ma więc problemu. 

Tym razem Sleek mnie nie rozczarował, stworzył przepiękną paletkę jesienną. 
Paletkę polecam bo jest prześliczna. 

poniedziałek, 26 września 2016

TAG: Lustereczko powiedz przecie

Wiadomo lubię TAGi dzis taki podpatrzony już na dwóch blogach u Życiowy Poradnik Bezradnik 



To lecimy z tym TAGiem 
1. Jak się czujesz bez makijażu ?
Zdarza mi się chodzić bez makijażu głownie w weekendy lub zaraz po przyjściu z pracy. oswajam swoje lęki i kompleksy. Mam 31 lat i pryszcze i co? I nic? inna nie będę :P

2. Gdybyś mogła wybrać tylko jeden element makijażu, to co byś wybrała?
Ze względu na stan cery to chyba podkład.
3. Z całego świata znikają podkłady do twarzy, możesz zatrzymać tylko JEDEN , który byś wybrała ?
Revlon colorstay
4. Czym kierujesz się kupując kosmetyki do makijażu ?
Ceną, opiniami, wykończeniem, kolorem, opakowaniem, reklamą.

5. Co Cię bardziej interesuje: makijaż czy pielęgnacja ?
W zasadzie jedno i drugie. Nawet najlepiej wykonany makijaż na zaniedbanej skórze nie będzie wyglądał wow.

6. Stoisz przed lustrem bez makijażu, bez ubrania. Kogo w nim widzisz ?
No nie będzie to oryginalne, ale widzę siebie. wszystkie swoje mankamenty ale jestem z nimi pogodzona i nawet się lubimy. Wspominałam o tym w poście o programach telewizyjnych, które mnie zainspirowały KLIK


7. Jak dbasz o swoje ciało i ile czasu dziennie mu poświęcasz ?
Ojej. Ciało czyli nie twarz... myje się codziennie, staram się robić peeling raz w tygodniu i smaruje się balsamem. To tyle.


8. Wymień 3 produkty jedzeniowe, które spożywasz i które Twoim zdaniem najbardziej dbają o ciało, cerę i włosy ?
Dbają. te niezdrowe byłabym w stanie wymienić jednym tchem ;) Nie wiem może orzechy. chyba nie jadam już nic wartościowego.
9. Jak czujesz się po zjedzeniu fast food/ słodyczy/ chipsów ?
Chipsów nie jadam bo boli mnie po nich nie wiem co wątroba? Po zbyt tłustych daniach fast food również, za to po słodyczach np. czekoladzie to czuje się szczęśliwa :P


10. W skali od 1 do 10 na ile uważasz się za atrakcyjną ?
To zależy. Często ciężko Nam ocenić Naszą własną atrakcyjność. Są chwilę kiedy czuje się królową życia a są chwilę kiedy najchętniej wlazłabym pod kamień i już tam została.

sobota, 17 września 2016

Azjatyckie marki w Rossmannie oraz wiele innych nowości

O tym, że azjatyckie marki pojawiły się w drogerii Rossmann poinformowała mnie wake up- make up! za co jej bardzo dziękuje. Ponieważ dziś sobota i posiadałam troszkę więcej czasu z pewną dozą ekscytacji zjawiłam się w moim Rossmannie a tam szaleństwo! Pojawiły się nie tylko nowości z Azji ale również wiele znanych kosmetycznych marek makijażowych. Zobaczcie same.

Zacznijmy od tego, że na półkach uroczo prężą się kremy BB ze SKIN79.


 Doczekałam dnia kiedy kremy BB znalazły się w polskiej drogerii. Jeśli ktoś interesuje się kremami BB i azjatycką pielęgnacją jedną z pierwszych firm z jakimi ma styczność to właśnie Skin79. Ja przetestowałam większość kremów znajdujących się na tej półce dlatego jeśli chodzi o moje opinie na ich temat odsyłam Was do moich postów w zakładce Kremy BB. Na szczęście znajdziemy również BB cleanser oraz oraz inne kosmetyki pielęgnacyjne Skin79. Jak chociażby żel aloesowy.



Prawie jak na zakupach w Seulu ;)

Kolejną azjatycką marką którą spotkamy w Rossmannie jest jest Hada Labo.



 Oraz japońskie kosmetyki do włosów



W tematyce włosów zostając znajdziemy również lakier do włosów oraz piankę od Kardashian Beauty.


Aby zakończyć część pielęgnacyjną gdzie pojawiły się nowości kilka nowości w pielęgnacji ciała.








Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą polska firma Dax Cosmetics należy do japońskiego koncernu Rohto.



 Znacie, któryś z tych produktów? Może wpadło Wam w oko coś wartego wypróbowania?

jeśli zaś idzie o kolorówkę Rossmann wkrótce zostanie moim ulubionym sklepem. Dlaczego? Oprócz standardowych marek dostępnych w każdej Naturze i każdej innej drogerii weszły również kosmetyki do tej pory z Rossmannem się nie kojarzące jak chociażby Pupa.



Jest również już gotowa szafa Deborah

Bell HypoAllergenic
Czy Irena Eris

Zobaczyłam tez miejsce na szafę Revlon.

Na koniec zaś jako miłośniczka herbat zostawiam sobie prześliczne puszeczki tychże.


A jak wygląda sytuacja w innych Rossmannach? Też tyle nowości a może i więcej? Dajcie proszę znać.

czwartek, 15 września 2016

Dyniowa Kawa Latte od I adore cinnamon

Dawno mnie nie było na blogu za co przepraszam. Jakoś cały mój wolny czas pochłania inne przedsięwzięcie z blogiem nie związane, w ogóle nie związane z urodą. Przepraszam Was najmocniej.

Dziś za to przychodzę do Was z postem nie typowym bo kulinarnym. Mimo letniej aury za oknem już widać nadciągającą jesień. Jesień to sezon na dynie. Bardzo lubię dynie i ciesze się kiedy tylko je zobaczę w sklepie.
Zapiekanki, babeczki, ciasteczka, zupa ale również kawa z dynią zdobyły moje serce. 

Jeśli lubicie dynie może skusicie się na dyniową kawę latte? Przepis nie jest mój tylko znaleziony w internetach na blogu I adore cinnamon. Przepis sprawdziłam kawa przepyszna. 


Potrzebna Nam oczywiście dynia, z której zrobimy puree. Jak je zrobic? Nic prostszego. 

Kroimy dynie w plastry grubości ok 1- 1.5 cm, nie obierając jej a jedynie usuwając pestki.
Piekarnik rozgrzać do 200 stopni z termoobiegiem.  Na blachę do pieczenia kładziemy papier do pieczenia a następnie układamy obok siebie plastry dyni.
Blachę wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy Naszą dynię do miękkości- czyli mniej więcej 40 minut. kiedy jest miękka wyjmujemy i ostudzamy. Obieramy (o ile łatwiej obiera się taką mięciutką dynię :) ). kroimy ją w kosteczki i blendujemy na jednolitą masę. 
Kiedy już dysponujemy dyniowym puree możemy przystąpić do przygotowania kawy. Będzie nam potrzeba: 
- 4 łyżki dyniowego puree
- 500 ml mleka
- 2 łyżki ekstraktu waniliowego (można kupić w sklepach)
- 2 łyżki cukru
- 1/2 łyżeczki mieszanki przypraw (4 łyżeczki cynamonu, 2 łyżeczki mielonego imbiru, 1 łyżeczka mielonego ziela angielskiego, 1 łyżeczka gałki muszkatołowej)
- 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
- 150 ml wrzątku
Mleko, puree z dyni, cukier, mieszankę przypraw i wanilię umieścić w rondelku z grubym dnem. Postawić na ogniu i gotować do momentu, aż mleko zacznie się gotować. Podczas gotowania mieszamy trzepaczką, żeby puree dobrze się rozpuściło. Przelewamy przez sitko, aby usunąć ewentualne grudki z dyni.

Kawę zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na chwilę.
Wymienione proporcje wystarczą na dwie kawy. Dlatego Naszą mleczno-dyniową "zupę" rozlewamy po przecedzeniu przez siteczko do dwóch szklanek, a następnie bardzo powoli, po ściance nalewamy kawę. dzięki temu zachowamy warstwowość naszej latte. Jeśli nie po prostu będzie to jednolita kawa co ma jedynie znaczenie estetyczne ;) .I to tyle. Podawać ciepłe i zamieszać przed wypiciem. 

Przepis niby skomplikowany a prosty :P i możemy błysnąć "dyniową latte". Swoją drogą jeśli nie znacie tego bloga z którego mam przepis - w co wątpię ale jeśli jednak - to szczerze Wam go polecam. 





piątek, 9 września 2016

Gruby znaczy głupi?



 Od jakiegoś czasu mało mnie na blogu. Mogę za to tylko przeprosić ale jakoś ostatnio po pracy jestem tak zmęczona, że tylko wypoczywam. Moje makijaże też ostatnio nie są zbyt porywające nie mówiąc o tym, że z rana po prostu nie mam czasu robić zdjęć.
Ostatnio jednak moją uwagę zwróciła pewna informacja w telewizji a zwróciła moją uwagę na tyle skutecznie, że zainspirowała mojego posta.  Dlatego dzisiejszy post będzie troszkę innych od tych zamieszczanych na moim blogu a dlaczego? Dlatego, że dotyka pewnego problemu który dotyka i mnie i mam już dość.
Dzisiejszy post zawdzięczam życiu oraz między innymi telewizji informacyjnej24. Dlaczego?
Jakiś czas temu znalazła się tam informacja, że "amerykańscy naukowcy" udowodnili, że ludzi grubi są mniej inteligentni. Po usłyszeniu takiej informacji w telewizji opadły mi ręce, cycki, witki i co tam jeszcze mogło opaść.
Telewizja, która lansuje się że zaprasza specjalistów z różnych dziedzin, której prezenterzy pozują na ikony tolerancji. Broniący praw gejów, lesbijek, mniejszości narodowych tak bez mrugnięcia okiem puszczają informację o tym że ktoś jest głupszy bo gruby. I co? I nic. Nikt nie oburza się, nie pisze listów nie rzuca mięsem w internetach. Dlaczego? Bo ludzi grubych można obrażać, bo są leniwi skoro są grubi a skoro są leniwi to są głupi.

Powiedzenie przez pewnego polityka, że "emigranci roznoszą różne choroby" wywołało falę krytyki, że zajeżdża to nazizmem gdzie Żydzi byli roznosicielami zarazków i chorób. Za to obrażanie ludzi dowolnego pochodzenia etnicznego ze względu na ich masę jest dozwolone. I to nie tylko w Naszej przaśnej kulturze ale i w Ameryce gdzie nie można użyć słowa "czarny" ze względu na poprawność polityczną.

Powiedzenie że rasa żółta jest mądrzejsza od białej, że ciemnoskórzy są szybsi od rasy kaukaskiej, że to i tamto to rasizm. Powiedzenie że młodsi są mądrzejsi od starszych to ageism. Powiedzenie chudzi są inteligentniejsi od grubych to prawda objawiona. Ciekawe ile w śród laureatów Nagrody Nobla jest anorektyków. Powinno być przynajmniej 90% gdyż rozumiem że wraz ze wzrostem szczupłości rośnie intelekt, ale nie wiem jak, może proporcjonalnie?

Jestem oburzona i zniesmaczona, że nikt nic nie robi w dziedzinie dbania o prawa tych którzy ciągle są dyskryminowani. czyli ludzi z nadwagą. Dlaczego mają nadwagę i czy są leniwi to ich prywatna sprawa i nic nikomu do tego.  Jestem oburzona, że można swoje frustracje wylewać na innych uważając ich za gorszych bo nie noszą rozmiaru 38 ani nawet 42.

Nie wiem jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Jesteście zdania co "amerykańscy naukowcy" czy raczej nie?