niedziela, 28 sierpnia 2016

Avon samoopalacz w musie

Jeśli tak jak ja unikacie leżenia plackiem na słońcu a w to słoneczne lato jakoś nie szczególnie Was słońce złapało. chcecie odświeżyć/zmienić swój look Królowej Lodu to samoopalacz w musie jest dla Was. Nie często pragnę być opalona, ale jednak i mi się zdarza, że chce nie wyglądać jak Królewna Śnieżka a raczej jak "opalona latynoska Bogini" wtedy z pomocą przychodzi mi samoopalacz w musie firmy Avon.
Trafiłam na niego dzięki filmowi Hani z YT.



Opakowanie ma wygodny dozownik i całkiem przyjemny zapach.


+ nie uczula
+ nie tworzy smug
+ możemy się nim opalić na heban
+ ładnie się zmywa (trzeba pamiętać o peelingach całego ciała, bo inaczej i tak będzie schodził jak mu się podoba :P)
+ wygodna w obsłudze konsystencja.

Jest to jedyny samoopalacz, którego mam już drugie opakowanie i kiedy mnie najdzie to używam. W zeszłym roku słyszałam parę komplementów, że ładnie się opaliłam a to jego zasługa. W tym roku jakoś nie szczególnie miałam ochotę na samoopalacz więc chodziłam biała jak ściana ;)
Dla kogoś kto chce wyglądać jak po wakacjach na Karaibach w sam raz ;)

niedziela, 21 sierpnia 2016

Kosmetyki z Ukrainy

Podróże kształcą nie tylko te własne. Tym razem podróż wyposażyła mnie w kosmetyki prosto ze Lwowa i tym razem nie ja musiałam się po nie udawać. Dostałam je dzięki uprzejmości wake up- make up! ,
która swoje zdobycze opisała już na blogu 
Kosmetyczne zakupy ze Lwowa :).
na blogu znajdziecie też informacje o jej podroży dlatego odsyłam Was abyście i Wy mogły zaczerpnąć garść informacji. Przejdźmy jednak do tego co dostałam.


Rosyjskiego uczyłam się lata temu w liceum. chciałabym napisać, że było to rok temu a nie 12 "roków" :P więc jakieś podstawy mam, ale powiedzmy szczerze szału nie ma. Jednak postaram się stanąć na wysokości zadania i przybliżyć Wam te kosmetyki. jednak gdybym się gdzieś pomyliła proszę o wyrozumiałość. 

Wszystkie kosmetyki pochodzą z koncernu.




Zacznijmy od najwyższego kosmetyku na powyższym zdjęciu czyli szamponu.

"Sto przepisów/ receptur piękna" 7 aktywnych olei. 


"Z wiekiem włosy szybko tracą swoje piękno i blask na skutek obumierania i przerzedzenia mieszków włosowych. Do aktywacji i stymulacji niezbędne są działania termiczne. Szampon "7 aktywnych olej" zawiera olejek miętowy, który ma działanie chłodzące, co ma aktywujący wpływ na mieszki włosowe. Włosy nabywają zdrowego i zadbanego wyglądu.

Olej z rokitnika, oliwa z oliwek i olej z łopianu są odpowiednie dla wszystkich rodzajów włosów, zapobiegają ich wypadaniu. Olej z kiełków pszenicy, bogaty w witaminy E, F i sole mineralne, wzmacnia i odżywia włosy. Olejek migdałowy i olejek z drzewa herbacianego mają dobre działanie zmiękczające i odżywcze, sprawiają, że włosy są miękkie i błyszczące.

Szampon "7 aktywnych olei" jest oparty na orzechach mydlanych, stanowiących podstawę naturalnego spieniania 100%. Jest to zrównoważone do pH skóry, co pozwala uniknąć wysuszenia, które powodują inne  konwencjonalne sposoby." (źródło). Jestem już po pierwszych użyciach i szampon nadaje blask i sprawia, że włosy są miękkie nawet bez odżywki (wiem wiem ale złapałam lenia), nie wysusza też włosów. Oprócz tego podoba mi się jego butelka kojarząca się z dzbankiem na kompot ;) 
Kosmetyk wyprodukowany na Ukrainie


Kolejne kosmetyki to pielęgnacja. Zaczniemy od 

Kiedyś lata temu miałam ich krem z lukrecją i bardzo go lubiłam dziś zaś mam dwa kremy jeden do twarzy drugi pod oczy. 
Najpierw twarz a jest to krem 3 w 1. I jak głosi nazwa jest to krem "inteligentny".

"Krem na noc ​​do twarzy i szyi 3 w 1 posiada "inteligentną" formułę, która zapewnia optymalne odżywienie i nawilżenie skóry podczas wieczornej pielęgnacji. Aktywne naturalne składniki anti-aging pomagają zredukować zmarszczki i spowalniają proces starzenia, poprawiają wymianę energii w komórkach skóry. W wyniku tego skóra jest świeża i dobrze utrzymywana." (źródło)

Składniki
Wyciąg z chabra
Białko owsa
phytoconcentrate z 12 ziół

Działanie:
Skóra jest głęboko nawilżona;
Skóra jest nasycone mikroelementami i fitovitaminami;
Poprawa energii w komórkach;
Zmniejszenie zmarszczek.

Brzmi obiecująco. Krem ma bardzo lekką i szybko wchłaniającą się konsystencje. 

Kolejny krem to krem pod oczy od 35 roku życia. Nie mam tyle lat ale ta etykietka mi nie przeszkadza. Nie jestem wyznawczynią teorii "rozleniwiania skóry" podobnie jak większa cześć globu czyli Azja :P jednak dziś nie o moim podejściu do pielęgnacji a o samym kremie. 

"Fito-krem pod oczy od 35 roku życia. Aktywuje produkcję kolagenu w komórkach skóry, redukuje zmarszczki i uelastycznia. Aktywne składniki naturalne skutecznie tonizują skórę, redukują cienie, likwidują ślady zmęczenia, obrzęk powiek. Skóra staje się bardziej elastyczna i napięta, a oczy - świeże i wypoczęte." (źródło)

Składniki
wyciąg pierwiosnka
wyciąg werbeny
Aktywator komórka roślinna Vitain

Działanie:
Zmarszczki są widocznie zredukowane;
Skóra jest bardziej elastyczna i napięta;
Staje się świeża i wypoczęta;

No jeśli dotrzymają danego słowa to mogę ich na rękach nosić, ale wszystko w swoim czasie. 

Ostatni z tej paczuszki jest krem marki dostępnej także w Polsce

Mowa o kremie Naturalna pielęgnacja 35+


Podoba mi się umieszczenie zdjęć tego co znajduje się w kremie według producenta oczywiście.


"Podczas snu, krem ​​nawilża i odżywia głębsze warstwy naskórka, chroni skórę przed utratą wilgoci. Ze względu na naturalne składniki (wyciąg z płatków róży, jagód i liści aloesu) krem doskonale odżywia skórę, dzięki czemu jest odporna na zmiany związane z wiekiem i powstawanie zmarszczek. 
Działanie: wyciąg z liści oliwek ma na celu ochronę skóry i pobudzenie produkcji kolagenu i elastyny. Białka z Migdała dostarczają skórze składników odżywczych, mają działanie zmiękczające i wygładzające." (źródło)

Nie wiem jak Was, ale mnie te opisy wyjątkowo zachęciły do przetestowania tych kosmetyków. 
Może znacie któryś z nich? Jeśli tak podzielcie się swoimi opiniami jestem ich strasznie ciekawa. 

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Nauka na makijażowych błędach. Czyli ja vs. cut crease

Co jest oczywiste na blogach, jutubie czy też innych miejscach w internetach chwalimy się raczej tym co Nam wyszło. Na to co Nam nie wyszło spuszczamy zasłonę milczenia. Gdybym była młodsza mogłabym mieć obawy, że tylko mi łamadze totalnej coś nie wychodzi ale z wiekiem człowiek nabiera mądrości. 

Dzisiejszy post jest o makijażu a jakże o makijażu, który pięknie wykonany zapiera dech w piersiach mowa o cut crease. Na jutubie pełno polskich i zagranicznych jutuberek pokazuje z nonszalancją jak go wykonać . Czemu miałabym nie spróbować? 
Po ostatnim tuturialu NikkieTutorials napaliłam się jak szczerbaty na suchara na przepiękne cut crease z brokacikiem. Nie spodziewałam się, że owocem tego będzie nie tyle piękny makijaż co głęboka refleksja nad nim ;) 

Gdyby ktoś nie wiedział o jakim makijażu mówię:

http://www.nikkietutorials.com/site/

Cudo, obłędny i przepiękny. Czym prędzej sięgnęłam po paletkę Zoevy Smokey a ponieważ efekt mnie nie zadowolił sięgnęłam po Too Faced Semi Sweet Chocolate Bar. Całości dopełnił pyłek z Inglota o nr 56 i 63, przylepiony na Tear eye liner od Etude House a rzęsy wytuszowałam Lancome Hypnose. 



Makijaż jest prosty najpierw zaznaczamy zewnętrzny kącik oka - dziecinnie proste :P 
Potem wyznaczamy załamanie powieki i nie rozcieramy cieni powyżej 
Potem ponad załamaniem tworzymy kolejne załamanie tak aby była między nimi przerwa. 
W ową przerwę nakładamy brokat. 
Brzmi prosto. Prawda? Więc jak to się dzieje, że kończymy z pandą?
Jak to możliwe że podążając za kształtem oka mamy najdziwniejszy kształt ever. Jak to możliwe, że poprawiając to uzyskujemy tylko jeszcze większą kupę? Zagadka kosmosu. Łatwa do rozwiązania, a no trzeba mieć wprawę i pewną rękę. Której nie oszukujmy się ja nie mam. Co mi wyszło? Wiem, że wiele z Was nie pokazuje makijaży które nie wyszły. Ale na litość wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i na szczęście to moje nieszczęście makijażowe zeszło wraz z płynem micelarnym. A wyglądało tak: 


Ta makijażowa przygoda utwierdziła mnie w przekonaniu, że po 1. jak gdzieś wychodzisz na imprezę, wesele, randkę czy gdziekolwiek do ludzi nie kombinuj bo możesz nie mieć czasu tego zmyć. Po 2. I tak jeśli wyszła Ci kupa dobrze wychowaniu ludzie milczą co najwyżej obgadując Cie za plecami, a po 3. Nie wszystko jest dla mnie ;) 

Tym oto pozytywnym akcentem uważam długi weekend za zakończony. 


niedziela, 14 sierpnia 2016

Wibo trio do konturowania

Dość długo nie było mnie na blogu co jest wynikiem tego, że żyje. Jak każda z Was chodzę do pracy i wracam zmęczona i szczerze czasami nie starcza mi czasu na Wszystko. Chciałabym to zmienić, ale taka uroda życia. A ponieważ życie to ewidentnie światłocień dziś trochę o tej grze światłem i cieniem sobie powiemy. Mowa będzie o trio do konturowania marki Wibo. Produkt znan, tani i dostępny czas się mu przyjrzeć. 


Zamknięty w dość małej poręcznej plastikowej kasetce z lusterkiem. Z tyłu znajdziemy informację co gdzie nakładać aby wpisać się w modny nurt "konturingu". 


W zestawie mamy bronzer nazwany "prasowany puder matujący w kamieniu" a to ciekawe, bo posiada on dość mleczny kolor, rozświtlacz o szampańskim kolorze i róż w stylu Orgasm z Narsa. 


Ja swój ulubiony bronzer czyli Inglot HD 505 zdenkowywuję po raz kolejny postanowiłam zestawić z tym z Wibo zarówno w opakowaniu jak i na skórze, to samo tyczy się różu, który zestawiłam z tym od Lovely a mowa o Oh Oh Blusher z Kolekcji Material Girl od Lovely.


Już w opakowaniu widać, że Inglot jest ciemniejszy i bardziej fioletowy.


Zaś róż z tego trio w opakowaniu wygląda na identyczny z tym z Lovely.


A teraz jak prezentują się na skórze od lewej bronzer, rozświetlacz i róż. Jak widać bronzer ma dość jasny chłodny odcień mlecznej czekolady o dość słabej pigmentacji. Rozświetlacz wpada w różowe tony zaś róż ma mocną pigmentację i jest różowo- złoty. 


Jak więc na skórze wypada porównanie z bronzerem z Inglota?

Od lewej Inglot HD 505, Wibo bronzer z trio do konturowania

Inglot jest ciemniejszy, lepiej napigmentowany i ma w sobie fioletowe nuty czego o tym z Wibo powiedzieć nie można. 

Od lewej Lovely Oh Oh Blush, Lovely róż z trio do konturowania. Tu już nie mamy złudzeń to ten sam produkt. Jeśli ktoś nie zdążył kupić tego różu z limitki znajdzie go bez obaw.


Moja opinia

Cena tego małego zestawu to około 19 zł więc jak za trzy kosmetyki to nie za dużo. Bronzera możemy używać śmiało i szastać nim na prawo i lewo, bo jego znikoma pigmentacja uniemożliwi Nam zrobienie sobie krzywdy. Rozświetlacz dla mnie ma za zimny różowo-szampański kolor. Jedyne co to ten piękny róż z Lovely o przepraszam teraz z Wibo. Gdyby tego było mało dla mnie ta produkty śmierdzą. Niby nic ale jednak. 
Mogę polecić osobą które nie wiedzą jak się konturuje, nie lubią tego ale wszyscy mają to czemu nie. Krzywdy sobie nie zrobicie a i kasy dużo nie wydacie. Trio wspaniale wpisuje się w trendy zdzierania kasy za wszystko co na topie. Teraz szykujmy się na kolejne makijażowe odkrycia. Mamy contouring, strobing a obecnie drapping. Wszystko sprzedawane jako nowe ideologie w makijażu. Nic tylko usiąść i czekać na kolejne produkty ;) 

czwartek, 4 sierpnia 2016

Lirene City matt Mineralny puder matujący do twarzy

Lirene marka kosmetyków, które przyznam się omijam niczym kot kałużę. Raz postanwiłam wdrepnąć i moja historia zakończyła się katastrofą. Mowa o najkoszmarniejszym podkładzie jaki miałam TAG: Dla Ciebie kit dla mnie kit. Glam & Matt Duo Effect

Teraz jednak po pozytywnej opinii wake up- make up!  KLIK postanowiłam spróbować Mineralnego pudru matującego. 


Kosmetyk zamknięty w estetycznym i ascetycznym opakowaniu. Nie ma tu ozdobników i bizancjum, ale opakowanie ma służyć prawda? 

Kolor to 01 transparentny. 
Obietnice producenta i skład prezentuje się tak. Nie wiem jak Wam mi w oczy wbił się w składzie napis Aluminium i już tam pozostał, jakoś średnio mi się skojarzyło. 


W opakowaniu kryje się całkiem ładnie wyglądający kosmetyk, ozdobiony żłobieniem (?), tłoczeniem (?).


Jeśli przyjrzeć mu się bliżej w opakowaniu możemy zauważyć srebrny brokacik.


Pięknie po prostu, zanuciłam sobie pod nosem shine brigh tlike a diamond i nałożyłam puder na twarz. 
Na szczęście poza opakowaniem te drobinki są słabo zauważalne. Kolor kosmetyku jest bardzo jasny, jest to kolor transparetny powinien więc nie mieć koloru po nałożeniu. Jak jest z nim na prawdę nie wiem, bo posiadam jasną karnację. 


Puder posiada lekko mokrą konsystencję, nie pyli się tak bardzo.

Moja opinia

Aluminium w składzie lekko mnie przeraziło, drobinki w opakowaniu sprawiły że mocno się zastanawiałam jak to będzie wyglądać na twarzy. Wiem, że takie drobinki mogą dać efekt skóry świeżej i bez skazy a mogą dać efekt bazaru. Nie chciałybyśmy pomylić obydwu efektów prawda? 
Kolejną sprawą jest zapach. W moim odczuciu produkt jest za bardzo perfumowany i kojarzy mi się z takimi starymi "babciowymi" kosmetykami. Taki vintage. 

Jednak to wszystko to nic w porównaniu z działaniem. A trzeba przyznać, że przez pierwsze 3-4 godziny skóra wygląda na ładną i wypoczętą a podkład zdaje się utrwalony. Co się dzieje dalej? Takiego przetłuszczania się twarzy nie miałam przy innych pudrach. Miałam wrażenie że moja skóra nie oddycha pod nim. Na twarzy miałam wrażenie jakby wszystko się zważyło po zmieszaniu z moim sebum mimo, że patrząc w lustro nie widziałam tego. Ale czułam się jakbym miała kilo smalcu na twarzy. Nie jest to przyjemne. może to wina upałów? Może powinnam dać mu szansę w chłodniejsze dni? Mi ten puder wydał się, że może być w porządku jednak jakoś specjalnie mnie nie urzekł, ale nie był też jakąś masakrą. Swoje smalcowe uczucia złoże na karb lata.