sobota, 31 maja 2014

Etude House czyli dogłębne oczyszczanie na każdy miesiąc


Jakiś czas temu wypróbowałam próbkę pianki myjącej Misshy Super Aqua KLIK do tego czasu wydawało mi się, że nic nie pobije czarnego mydła (można o nim przeczytać: TUTAJ oraz TUTAJ ) a tu takie zdziwienie. Pianka od Misshy spisała się świetnie w pierwszej chwili myślałam żeby ją kupić, ale nie byłabym sobą gdybym nie chciała wypróbować czegoś innego i tak trafiłam na piankę myjącą z Etude House.


Zdecydowałam się na piankę z linii Every month cleansing foam, ten pomysł wydaje mi się dość zabawny czyli 12 pianek przygotowanych na dwanaście miesięcy w roku kiedy to nasza skóra oczekuje czego innego.
1. Styczeń: Awokado&Masło (masło z awokado :P ) ma głęboko nawilżające właściwości, powstrzymuje parowanie wody ze skóry. Jak wiadomo skóra w okresie zimy bardzo się przesusza, ogrzewanie, zmiany temperatury, wiatr śnieg itd.
2. Luty: Granat&Jagody przywraca skórze elastyczność
3. Marzec: Jabłko&Pomidor rozjaśniające/rozświetlające cerę właściwości, w sam raz po zimie na zmęczoną i zszarzałą skórę.
4. Kwiecień: Cytryna&Czosnek oczyszczające i wybielające właściwości
5. Maj: Zielona Herbata odświeżające i oczyszczające działanie, usuwa nadmiar sebum (ten miesiąc właśnie zakupiłam)
6. Czerwiec: Drzewo Herbaciane przeciwdziała problemom skórnym, uspokaja cerę.
7. Lipiec: Aloe vera uspokaja podrażnioną skórę
8. Sierpień: Borówka działanie rewitalizujące dla skóry zmęczonej
9. Wrzesień: Ryż nawilżenie
10. Październik: Zielone warzywa: szpinak i brokuł działanie oczyszczające i nawilżające
11. Listopad: Orzechy włoskie działanie odżywcze i wygładzające
12. Grudzień: Czerwone wino usuwa delikatnie martwy naskórek, działanie nawilżające i zmiękczające.

Jak widać wybór jest spory, ja skusiłam się na 5. Maj czyli odświeżającą i oczyszczającą zieloną herbatę.


100 ml produktu zamknięte jest w estetycznym, przyjemnym dla oka opakowaniu z miękkiego plastiku z wygodnym dozownikiem.

Aby mieć pewność, że nikt przed nami nie otworzył produktu jest on zabezpieczony.


Jeśli chodzi o użytkowanie ten produkt jest niesamowicie wydajny. Wielkością ziarenka zielonego groszu umyłabym dwie twarze, ale ciężko mi wydusić mniej. Konsystencja jest dość gęsta, nie jest to pianka jak w nazwie raczej gęsta bita śmietanka. Po umyciu twarz jest oczyszczona, odświeżona mam wrażenie, że aż piszczy z radości, wszelkie krostki i wypryski goją się jakoś szybciej. Produkt zmywa pozostałości makijażu i radzi sobie z tym genialnie czy to podkład czy BB krem.

+ wydajność
+ miły zapach
+ oczyszczanie
+ konsystencja
+ estetyka i higiena użytkowania czyli wygodne i ładne opakowanie :)

- dostępność

Cena za 100 ml wynosi ok 22 zł na ebayu ale ta wydajność jest porażająca :)

piątek, 30 maja 2014

Wiosenna Lektura - Cassandra Clare Piekielne Maszyny

Skuszona z lekka steampunkową okładką pierwszego tomu sięgnęłam po nią i tak zaczęła się moja przygoda z serią Piekielnych Maszyn na którą składa się:
Mechaniczny Anioł: "Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie. Porwana przez Mroczne Siostry, członkinie tajnej organizacji zwanej Klubem Pandemonium, Tessa wkrótce dowiaduje się, że sama jest Podziemną z rzadkim darem zmieniania się w inną osobę. Co więcej, Mistrz - tajemnicza postać kierująca Klubem - nie zatrzyma się przed niczym, żeby wykorzystać jej moc. Pozbawiona przyjaciół, ścigana Tessa znajduje schronienie w londyńskim Instytucie Nocnych Łowców, którzy przyrzekają, że znajdą jej brata, jeśli ona wykorzysta swój dar, żeby im pomóc. Wkrótce Tessę zaczynają fascynować dwaj przyjaciele: James, którego krucha uroda skrywa groźny sekret, i niebieskooki Will, zniechęcający do siebie wszystkich swym sarkastycznym humorem i zmiennymi nastrojami… wszystkich oprócz Tessy. W miarę jak w trakcie swoich poszukiwań, zostają wciągnięci w intrygę, grożącą zagładą Nocnych Łowców, Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy próbują ratować świat… i że miłość potrafi być najbardziej niebezpieczną magią."
Mechaniczny Książę: "W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców. Jednakże bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem.
Gdyby Charlotte straciła stanowisko, Tessa znalazłaby się na ulicy… jako łatwa zdobycz dla Mistrza, który chce wykorzystać jej moc do własnych celów. Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa oraz zakochanego w niej Jema Tessa odkrywa, że wojna Mistrza z Nocnymi Łowcami wynika z osobistych pobudek. Mistrz obwinia ich o spowodowanie tragedii, która zniszczyła mu życie. Żeby poznać tajemnice przeszłości, cała trójka odbywa podróże do mglistego Yorkshire, do rezydencji, w której kryją się nieopisane okropieństwa; do londyńskich slumsów i zaczarowanej sali balowej, gdzie Tessa odkrywa, że prawda o jej pochodzeniu jest bardziej złowieszcza, niż przypuszczała.Kiedy troje przyjaciół spotyka mechanicznego demona, który przekazuje Willowi ostrzeżenie, uświadamiają sobie oni, że Mistrz wie o każdym ich kroku… i że ktoś ich zdradził. Tessa zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Coś jednak zmienia się w Willu, kruszeje mur, który wokół siebie zbudował. Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów i da Tessie odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła? Kiedy poszukiwania Mistrza i prawdy narażają przyjaciół na niebezpieczeństwo, Tessa odkrywa, że połączenie miłości i kłamstw może zdeprawować nawet najczystsze serce."
Mechaniczna Księżniczka : "Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje Piekielne Maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu, żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray, Charlotte Branwell, szefowa Instytutu Londyńskiego, rozpaczliwie stara się znaleźć Mortmaina, zanim ten zaatakuje. Ale kiedy Mortmain porywa Tessę, chłopcy, którzy roszczą sobie równe prawa do jej serca, Jem i Will, zrobią wszystko, żeby ją uratować. Bo choć Tessa i Jem są zaręczeni, Will jest zakochany w niej jak zawsze."

Jak można się domyślić z powyższych opisów mamy tu do czynienia ze steampunkowym (link do wikipedii co to: KLIK ) romansem, nie przepadam za romansami w zasadzie w życiu przeczytałam tylko jeden klasyczny romans i w dodatku średni (fabuła była porównywalna i tak samo zaskakująco-ekscytująca jak brazylijski serial). Jeśli zaś chodzi o samą trylogię akcja książek toczy się w Londynie epoki wiktoriańskiej, gdzie przybywa z USA  w poszukiwaniu brata główna bohaterka Tessa Gray.
Główna bohaterka nie może być jedynie mdlejącą damą, otóż ma ona umiejętność przybierania postaci dowolnego człowieka znając przy okazji jego uczucia i myśli. Jest to dla niej wielkim zaskoczeniem gdyż do tej pory była zwykłą dziewczyną nie przejawiającą żadnych specjalnych zdolności oprócz nadopiekuńczości nad starszym bratem, którą to dzieliła razem z wychowującą ich ciotką. Wszystko zaczyna się kiedy w imieniu jej brata odbierają ją z portu  Mroczne Siostry, które twierdzą, że zabiorą ją do niego okazuje się jednak, że na polecenie tajemniczego Mistrza mają one obudzić w Tessie jej nadprzyrodzone umiejętności. Zastraszana tym, że jeśli się nie podporządkuje się ich woli jej brata spotka coś złego zgadza się na wszystko. Tej części książki towarzyszą przemyślenia Tessy czy na pewno powraca do swojej formy czy zawsze wyglądała tak jak teraz czy może zaadaptowała sobie jakąś część wyglądu. Trzeba przyznać, że sprawia to, że nasza bohaterka, która w zasadzie snuje się i płacze, spełnia polecenia Mrocznych Sióstr zyskuje jakąś głębszą osobowość. Następnie akcja przyspiesza kiedy Tessa poznaje Nocnych łowców (z tego co wiem autorka zasłynęła cyklem Dary Anioła w którym również mamy do czynienia z Nocnymi łowcami niestety nie znam). Razem z bohaterką poznajemy nowy świat pełen magii i magicznych istot jak również prawa rządzące tym światem. Niestety również mamy tu pewien schemat dość klasyczny otóż dwaj przystojni mężczyźni Will muskularny brunet pozujący na tzw "luzaka", którego w życiu nic nie obchodzi cyniczny oraz raniący wszystkich w okół przystojniak oraz Jem eteryczny, jasnowłosy, szczupły, chory, skrzypek, dobrotliwy i przyjacielski i jakże by inaczej przystojny. Obaj zadurzeni w Tessie, która kocha ich obu gdyby tego było mało są oni najlepszymi przyjacielami z cyklu "dopóki śmierć nas nie rozłączy". Teraz zaczyna się część z cyklu którego wybierze Tessa, czy będzie to dobry wybór, czy będzie żałować czy przestanie kochać tego drugiego? Na dalszy plan schodzą pozostałe problemy Nocnych łowców jak: armia mechanicznych istot, które chcą ich pozabijać, zdrada w ich własnych szeregach oraz to kim lub czym jest tak naprawdę Tessa oraz kim/czym są/byli jej rodzice?
Dwie pierwsze części książki przeczytałam bardzo szybko przy trzeciej niestety zwolniłam. Co wynikało z ogólnego zmęczenia schematem ile można ten sam schemat przerabiać brunet kontra blondyn, cynik kontra intelektualista? Mimo to serie czyta się bardzo dobrze, znajdują się w niej odwołania do innych dzieł w których zaczytują się bohaterowie głównie Tessa a każdy rozdział rozpoczyna inny cytat. Świat stworzony przez autorkę jest jak Londyn w tej powieści magiczny, deszczowy, zamglony i nic nie jest w nim oczywiste. Jak dla mnie jest to przyjemna i lekka lektura, którą czyta się dość szybko.

niedziela, 25 maja 2014

W poszukiwaniu lawendy. Maybelline Colorama 86

Lawendowy to jeden z kolorów sezonu. Oprócz tego to ładny dziewczęcy i wdzięczny kolor, który lubiłam i bez "hitu" sezonu. Znaleźć odcień lawendy, który chciałabym mieć nie jest łatwo a to za dużo fioletu, za dużo różu itd.

Jedynym w miarę mnie zadowalającym okazał się ten z Maybelline, jest to lawedna z błyszczącymi drobinkami trochę perłowym wykończeniem zajeżdża w buteleczce, ale nic to.





Na paznokciu prezentuje się bardzo ładnie a migoczące drobinki dodają mu uroku w moim odczuciu i są w sam raz na takie słoneczne dni jak teraz. Co do trwałości to jeszcze nie wiem mam go dopiero drugi dizeń na sobie ;)

sobota, 24 maja 2014

Brokat pod kontrolą czyli baza peel off z Etude House


To, że lubię brokat nie jest żadną tajemnicą lubię go nie tylko na paznokciach, ale tym razem właśnie o tym. O tym, że nie lubię zmywać brokatu nie wiem czy każdy wie, ale każdy kto używał brokatowego lakieru do paznokci wie, że zmywanie brokatu to jakaś masakra a "gotowanie" paznokci w foli aluminiowej też raczej nie poprawia ich stanu. Już jakiś czas temu natchnęłam się na odżywki z Etude House jednak jak na razie jestem uzbrojona po zęby w odżywki do paznokci więc przyjęłam ich istnienie ze stoickim spokojem jednak kiedy zobaczyłam bazę peel off do paznokci moje serce zwiększyło tempo.

Producent obiecuje nam łatwe usunięcie lakieru poprzez podważenie bazy dzięki czemu po prostu zdejmiemy lakier bez uszkadzania sobie płytki. O istnieniu takich baz dowiedziałam się jakiś czas temu przyznaję myślałam, że jedyne co mi pozostaje to żmudne zmywanie lub "gotowanie" w folii aluminiowej.


Produkt w buteleczce jest "mętny" ale na paznokciu jest przezroczysty więc nie ma obawy. Trzeba pamiętać o nałożeniu go cienką warstwą gdyż grubsza dłużej schnie i może chyba łatwiej odpadać (co do tego drugiego nie wiem, bo nie spotkało mnie to tak sobie gdybam).
Pędzelek jest cienki, wolę grubsze łatwiej wtedy się aplikuje.



Jeśli chodzi o podstawową obietnicę producenta czyli łatwe usunięcie lakieru bez zdzierania sobie płytki została ona spełniona. Postanowiłam wypróbować tą bazę pod piasek z GR i faktycznie kiedy mi się znudził lakier podważyłam lekko lakier i ściągnęłam go bez uszkadzania płytki. Przy ściąganiu baza była lekko "klejowata" czyli dało zauważyć się takie cieniutkie klejące niteczki, które trzymały ją na płytce jednak bez większych trudności usunęłam i je a paznokcie pozostały w takim stanie jakim były wcześniej. 
Jestem z tej bazy zadowolona i kiedy już doświadczyłam łatwości w usuwaniu lakieru brokatowego nie powrócę już do katorgi jego zmywania.
Wiem, że bazę peel off można dostać również z Essence :

OPI (glitter off base coat)

Jeśli chodzi o cenę bazy z Etude House to ok 14 zł za 8 ml bazy jedynym jej minusem jest dostępność czyli ebay. 

niedziela, 18 maja 2014

Nature Republic Botanical Pore BB


Bardzo długo mnie nie było na blogu :( jakoś obowiązki skutecznie wyeliminowały mi wolny czas. Tym razem jednak postarałam się wykorzystać wolną chwilę na przetestowanie dogłębne kilku kosmetyków które posiadam jak również na poszerzenie mojej kolekcji ;) Tym razem na tapetę weźmiemy kremy BB z firmy Nature Republic.
Nature Republic to koreańska firma która gdzieś tam w szeroko pojętych internetach śmignęła mi parę razy ale nie miałam do tej pory styczności z żadnym kosmetykiem z tej firmy. W założeniu firma ta produkuje kosmetyki wykorzystując "naturalne składniki" (bardzo lubię takie sformułowanie gdyż co dokładnie producent ma na myśli "naturalne", że występujące w naturze? Ołów też występuje w środowisku naturalnym o.O ). Możemy również przeczytać, że filozofią firmy jest "A Sense of the Beginning" czyli w dosłownym tłumaczeniu "Poczucie początku" rozumiem, że to taki "Powrót do natury" (również ostatnio modne wiele mogące znaczyć sformułowanie). Może lepiej pominę milczeniem "koncept" firmy i jej "filozofię" dla mnie takie marketingowe chwyty niewiele znaczą. Wróćmy do kremu:


Botanical Pore BB 



Krem występuje w dwóch wersjach kolorystycznych #21 light beige (taką posiadam), oraz #23 natural beige.
Zawiera ekstrakt z pistacji, witaminy i minerały które mają sprawić, że pory staną się mniejsze. Żółty odcień kremu ma neutralizować zaczerwienienia i wszelkie niedoskonałości skóry (krostki, plamy po wyleczonym trądziku itd.), jest lekki i dzięki temu w delikatny sposób ukrywa pory pozostawiając naturalny wygląd nieskazitelnej skóry. Krem zawiera SPF 50 + PA +++ za co należy się kremowi kolejny plus.
 Producent podał reklamowy przykład ukrywania porów na przykładzie pomarańczy, ja nie zamierzam tak testować kremu wybaczcie.
Opakowanie to solidny plastik w którym znajduje się 30 ml produktu, wyposażony w pompkę, która pomoże nam zachować higienę jak również wydobyć tyle kremu ile potrzebujemy.

Co do kremu:
Kolor żółty, konsystencja gęsta. Jak widać na zdjęciach niedaleko kropki kremu mam blizną tzw. blizna wojenna człowiek kontra kot broniący fotela jak widać na ostatnim zdjęciu krem bliznę ukrył, więc jest dość kryjący.




Co do efektu na twarzy:


Podsumowując:
+ kryjący
+ wydajny
+ wysoki filtr UV
+ kolor dopasowywujący się do mojej karnacji
+ ukrywa sińce pod oczami

- nie utrzyma się cały dzień, jakoś oceniam jego trwałość na ok. 6 godzin później potrzebne będą poprawki
- dostępność

Krem zamówiłam na ebayu gdzie jego cena to ok. 40 zł

Oceniam je krem 50/50 dlaczego? Jakoś jego konsystencja jest dla mnie za gęsta, przez co sam krem wydaje mi się za ciężki jakiś mażący się, owszem ukrywa niedoskonałości, czy zamyka pory? Nie zauważyłam. Być może mam teraz tzw "fazę" na kremy lekkie a ten krem kojarzy mi się z Orange ze Skin79 (KLIK ) oraz z Holika Holika Petit Clearing (KLIK) oraz Holika Holika Essential (KLIK ) czyli jest dość kryjący i gęsty.
Myślę, że zużyje go do końca jeśli w czasie używania zauważę coś innego na pewno wystawię mu kolejną recenzję.

czwartek, 1 maja 2014

Majówka w stylu Vintage

Nie jest żadną tajemnicą, że motyw róży uwielbiam i dlatego jest ona częstym gościem na moich paznokciach: KLIK , KLIK , KLIK , KLIK


Do wykonania użyłam:


1. Lakier Safari, który nie ma numeru
2. Lakier DaVinci (również bez numerowy)
3. Essie Russian Rulette (pokazywałam go TUTAJ )
4. Forever21 w kolorze Dusty Blue (dzięki uprzejmości Wake up- make up! )
5. Barry M w kolorze Dragon fruit ( pokazywałam go TUTAJ ), ten kolor dość często gości w moich różnych zdobieniach

Na serdeczny palec nakleiłam ozdobę z firmy Essie, którą jakiś czas temu kupiłam w naturze.