Pokazywanie postów oznaczonych etykietą L'oreal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą L'oreal. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 listopada 2015

Ulubione kremy ochronne na jesień - L'oreal



Na początku chciałam przeprosić za długą nieobecność na blogu, niestety nie jestem w stanie obiecać, że ulegnie to szybkiej zmianie. Po prostu cały mój wolny czas angażują inne nie związane z urodą czy makijażem sprawy. A że moje życie zawodowe w nawet najmniejszym stopniu nie wiąże się z wizażem to już w ogóle mam ostatnio problem z systematycznym blogowaniem czy nawet makijażem. Nawet tym do pracy :(

Po ty przy długim wstępie chciałam przedstawić Wam moich ulubieńców w jesiennej pielęgnacji. Na razie, na szczęście jesień Nas stosunkowo rozpieszcza, temperatury ciągle są dodatnie, jednak wiatr, deszcz i ogrzewanie robią swoje jeśli chodzi o kondycję skóry. Od początku listopada sięgam po krem 
L'oreal Nutri-Gold Olejkowy Rytuał Odżywczy krem-olejek

"Jedwabisty krem - olejek natychmiast nawilża i odżywia nie pozostawiając tłustej i klejącej warstwy na skórze. Skóra odzyskuje poczucie komfortu. Dzień po dniu poprawia się wygląd skóry, a oznaki zmęczenia stają się mniej widoczne. Twarz wygląda na wypoczętą. Skóra odzyskuje witalność." <źródło>

Bałam się, że krem będzie tłusty ale nic z tych rzeczy. Krem faktycznie jest gęsty, jednak łatwo go rozsmarować i stosunkowo szybko się wchłania. Nadaje się pod makijaż. Po jego nałożeniu mam wrażenie, że mam na twarzy drobny shimmer jednak dziś kiedy nakłądam go na rękę nic z takich rzeczy nie wychwyciłam więc sama nie wiem. Na pogodę taką w początkach jesieni nadaje się idealnie, nie mam piekącej czerwonej twarzy po smaganej wiatrem. Krem nie zapycha, fajnie nawilża, nie uczula, jest wydajny. Na zimę jednak może być za lekki. Co mnie w nim zaczyna denerwować to zapach w moim odczuciu mniej przyjemny niż klasyczny Nutri Gold. Nie wiem czy kosmetyki do pielęgnacji twarzy powinny być aż tak mocno perfumowane. 


Na stronie L'oreal polecają wykonywanie 60 sekundowego masażu z użyciem tego kremu.
Ten krem zastąpił mi mojego dotychczasowego ulubieńca czyli L'oreal Nutri Gold 

"Nawilżająca terapia odżywcza Nutri - Gold o bogatej i zmysłowej konsystencji niczym odżywcze masło wtapia się w skórę nie pozostawiając tłustej warstwy.
Intensywnie odżywia i nadaje jej zmysłową gładkość bez uczucia szorstkości.
Produkt odpowiedni dla kobiet w każdym wieku. Daje natychmiastowe nawilżenie i intensywne odżywienie. Dzień po dniu, bariera ochronna skóry zostaje odbudowana.

Po 4 tygodniach, skóra całkowicie odmieniona, - 90% uczucia suchości skóry." <źródło>
Bardzo lubiłam ten krem, zużyłam w zeszłym roku dwa opakowania i niestety zaczął przeszkadzać mi jego zapach dlatego zamieniłam go na Olejkowy rytuał. Krem jest mniej gęsty od Olejkowego Rytuału, szybko się wchłania, nawilża i chroni skórę przed czynnikami atmosferycznymi. Nadaje się pod makijaż.
O swoim pierwszym kremie z tej serii L'oreal Nutri-Gold Light&Silky pisałam już na blogu TUTAJ.

Podsumowując moje dotychczasowe doznania z linią L'orealNutri-Gold 

+ Kremy idealne na jesień i wczesną wiosnę. Chronią przed niekorzystnymi czynnikami atmosferycznymi, wiatrem, deszczem, ogrzewaniem. 
+ Szybko się wchłaniają.
+ Nawilżają skórę.
+ Nadają się pod makijaż. 
+ Nie zapychają. 
+ Nie uczuliły mnie. 
+ Są ogólnodostępne w drogeriach stacjonarnych i internetowych. 

- Zapach, który się męczy już po pewnym czasie. Gdyby tylko zmienili ten punkt byłyby to dla mnie kremy przełomu jesień/ zima i zima/ wiosna idealne. 

czwartek, 16 lipca 2015

Od przybytku głowa nie boli #1 Kolekcja cieni do powiek


 Nie chodzi mi o to by się pochwalić kolekcją cieni. Wiem, że wiele dziewczyn ma ich więcej jednak robiłam sobie remanent w toaletce i stwierdziłam, że idąc tropem innych dziewczyn które prezentują swoje kolekcje kosmetyków ja tym razem pokaże cienie do powiek. 
I tak na zdjęciu u góry mamy :
Lewy rząd
Urban Decay Naked <KLIK> , <KLIK>
Urban DecayNaked 3 <KLIK>
Too Faced Chocolate Bar <KLIK> ,
Sleek Vintage Romance <KLIK>, <KLIK>
Sleek Au Naturel <KLIK>
Sleek Arabian Night
Sleek Oh so special <KLIK>
Avon Mocha Latte
Avon cocoa dream
L'oreal Smokey Nude
L'oreal P3 Baie d'Emeraudes

Zaś prawy rząd z bliższej odległości na zdjęciu powyżej i jets to
W kasetce Glambox cienie: Inglot 426,153, 154,444, 467,399, 407, 420, 488
Kobo: 116, 115, 111, 205, 101
MAC: Trax
Mystic warsaw: blue night, captivating-night <KLIK>
Maybelline color tatoo: 45 infinite white, 35 On and on bronze, 40 Permanent toupe
P2 Forever intense eyeshadow cream 040 just me
Inglot pigmenty:85, 35, 57, 56, 63 <KLIK>
My secret Stardust 5, 2, 6
essence pigments 06, 03
Oriflame sypki różowy cień, który nie ma numerka
Kobo 301
Yves roche 74, 79
Inglot 358, 436
Catrice: 330, 410 <KLIK>
Rimmel 021
Pierre Rene 113 Last Call <KLIK>

Cienie o których zapomniałam do tego zdjęcia :P :

cienie Bourjois, którym numerki już się starły wiem może powinnam je wyrzucić ale nie mam sumienia, 09 Brun nylon, 07 In mouve again <KLIK>
PUPA Velvett Matte <KLIK>
L'oreal Color Infallible 004, 407
Sephora N87, N32
Astor 110
IsaDora 04
Avon Natural haze
Biguine Mirage
Mystic warsaw Passion Night
Pierre Rene 147
Make up revolution rose gold <KLIK>

oraz:
 cienie ArtDeco które pokazywałam wraz ze swachami TUTAJ oraz TUTAJ
cienie z kolorówka.com <KLIK> , <KLIK>

Coś was zainteresowało? Coś byście chciały zobaczyć z bliska, albo może jakiś makijaż?

piątek, 3 stycznia 2014

Korektor to podstawa - zaszpachluj cienia :)

 Jestem posiadaczką sińców pod oczami jak nie mam problemu z poduszeczkami tak posiadam "dołki" oraz fioletowe sińce czasem mniejsze czasem większe mam je od kąt pamiętam i nie jestem jedyną w rodzinie hojnie obdarzoną przez naturę tym "darem". Dość wcześnie odkryłam rozświetlające korektory pod oczy. W pracy słyszę, że nie mam sińców również na spotkaniu- prezentacji kosmetyków firmy Mary Kay usłyszałam od Pani "jakie sińce, jakie przebarwienia?!" Dopiero kiedy doszło do zmycia makijażu Pani była w szoku. Nie żebym miała jakąś tapetę ale jednak. Wracając do tematu korektorów chciałam dodać kilka słów od siebie na temat korektorów które ma są to typowe korektory pod oczy.

L'oreal trouch magique - korektor rozświetlający w pędzelku

"Korektor pod oczy w nowoczesnej formie pisaka, zakończony miękkim pędzelkiem. Skutecznie maskuje ciemnie obwódki pod oczami i delikatnie rozświetla skórę, dzięki mikrocząsteczkom odbijającym światło"

Posiadam odcień true beige i jestem z niego bardzo zadowolona jest lekko żółty co ukrywa moje fioletowe obwódki wokół oczu. jeśli chodzi o rozświetlenie to nie posiada on żadnych drobinek ani nic takiego, ale skóra jest delikatnie jaśniejsza w miejscu zastosowania. Wyprysków to on raczej nam nie ukryje (chociaż nie próbowałam go na nie).
+lekka konsystencja
+rozjaśnienie skóry pod oczami
+nie wchodzi w zmarszczki
+forma pędzelka
+wydajność
+neutralizuje fioletowe sińce
+dobrze wtapia się w podkład jeśli chodzi o granice korektora
+ łatwo się rozprowadza

Avon Invisible Light Concealer - rozświetlający korektor w pędzelku

"Korektor w pędzelku maskuje niedoskonałości skóry
oraz zapewnia długotrwały efekt. Jego wygodna forma ułatwia nakładanie. "

Posiadam jaśniejszy odcień light i mogę powiedzieć, że jest jasny i to prawie jedyny pozytyw tego korektora. 

 +forma w pędzelku

-nic nie kryje

-zawiera jakieś rozświetlające drobinki

-szybko zastyga przez co trudno go nałożyć (nie można nałożyć go pod oba oczy jednocześnie a potem rozprowadzić bo zastyga)

-wchodzi w załamania 

-roluje się

-opakowanie w którym nie działa "pokrętełko" (niby się kreci, ale trzeba się nakręcić aby coś wydobyć)

+/- jest niewydajny.

Ponieważ zawiera drobny brokacik myślałam, żeby uzyc go jako rozświetlacza ale nie był to najlepszy pomysł, zastygł/zważył się tak szybko, że nie mogłam go dobrze rozetrzeć. Gdyby nie to, że korektor nabyłam "po znajomości" opadły by mi ręce 23,90 zł za takie coś to chyba kogoś pokręciło.

Maybelline, Dream Lumi Touch Highlighting Concealer

"Korektor rozpraszający światło i jednocześnie maskujący niedoskonałości, dzięki sile barwników maskujących zmieszanych w rozświetlającej bazie żelowej."

 Do firmy Maybelline jeśli chodzi o podkłady i tusze do rzęs nie mogę się przekonać za to muszę powiedzieć, że wyprodukowali całkiem sympatyczny korektor.

+/- forma w pędzelku, niestety na minus fakt, że włoski w nim jakoś nie trzymają jednego kształtu

+naturalny efekt

+kryje cienie pod oczami

+skóra jest lekko jaśniejsza 

+konsystencja 

+łatwo się rozprowadza

+nie roluje się 

W zasadzie L'oreal i maybelline to obecnie moje ulubione korektory oba są świetne i nic im nie mogę zarzucić. w sumie ostatniemu wymienionemu przeze mnie korektorowi również nie mam wiele do zarzucenia.

Rimmel wake me up concealer - kryjący korektor rozświetlający 

"Pierwszy korektor Rimmel, który pobudza i rozświetla okolice oczu. W całości kryje przebarwienia i inne niedoskonałości. Działa natychmiast przeciw oznakom zmęczenia.
Zawiera peptydy i nawilżający kompleks witaminowy.
"

Tak jak lubiłam bardzo podkład tej samej linii (pisałam o nim TUTAJ) tak również korektor wydaje mi się całkiem porządny.

+rozświetla (posiada bardzo maleńka perłę zdecydowanie mniejszą i mniej nachalną niż w avonie)

+kryje cienie pod oczami i przebarwienia

+rozświetla

+opakowanie w którym widać ile zostało

+nie wchodzi w załamania

+nie roluje się

- jego konsystencja w porównaniu do Maybelline i L'oreal wydaje mi się cięższa.

Właśnie przez ta konsystencję przerzuciłam się na na moje ulubione w pisaku jednak zanim przekonałam się, że te w pisamu kryją (oprócz jednego) był moim ulubieńcem.




piątek, 1 lutego 2013

L'oreal Paris Nutri-Gold Light&Silky

"Kraina miodem i mlekiem płynąca"


Ponieważ zima trwa w najlepsze a ja już od jakiegoś czasu używam kremu L'oreal Nutri-Gold Light&Silky chciałam się podzielić swoimi wrażeniami.

Co obiecuje producent:
"Czynniki takie jak zimno, ciepło, wiatr, słońce, stres, klimatyzacja sprawiają,że Twoja skóra może być sucha, bardzo sucha, nieodżywiona i ściągnięta. Skóra traci naturalną barierę ochronną, a Ty tracisz poczucie komfortu. Twoja skóra potrzebuje więcej niż tylko nawilżenia. Podaruj jej prawdziwy luksus odżywienia."                        

"Nawilżająca Terapia Odżywcza Nutri-Gold Light&Silky o lekkiej i jedwabistej konsystencji, która natychmiastowo wtapia się w skórę nie pozostawiając tłustej warstwy. Skóra staje się jedwabiście miękka. Produkt odpowiedni dla kobiet w każdym wieku."

"Nutri-Gold Light&Silky to nawilżająca terapia odżywcza o lekkiej i jedwabistej konsystencji, dająca uczucie luksusu od pierwszej chwili po użyciu. Jej sekretem jest luksusowy koktajl cennych składników:
  • Jedwabisty olejek zapewnia optymalny poziom lipidów naskórka dla intensywnego odżywienia skóry i ochrony przed wysuszeniem.
  • Kompleks wapniowy by wzmocnić barierę ochronną skóry.
  • Biały jaśmin stymuluje reorganizację włókien skóry*, by ją zagęścić i uelastycznić."



Moje wrażenia:
Krem ma miłą konsystencję i przyjemnie pachnie (trochę miodowo) jego aplikacja to prawdziwa przyjemność.
Nawilża skórę i chroni przed zimnem (siostra nastraszyła mnie, że odmrożę sobie twarz, przyszły mrozy a moja twarz w jak najlepszym porządku. Wcześniej używałam Iwostin Lipidowy krem ochronny na zimę (recenzję na KWC TUTAJ, niby chronił przed mrozem ale to nie było to co chciałam.), nie podrażnia,  nie powoduje przetłuszczania się cery, nie zapycha. Za to odżywia, nawilża, regeneruje i chroni.

Krem jest gęsty i treściwy ale wchłania się do matu (co widać na zdjęciach).

 
Jak na razie jestem z niego bardzo zadowolona i cieszę się, że zmieniłam Iwostin na coś lepszego. 

czwartek, 24 stycznia 2013

Volume Million Lashes

L`Oreal, Volume Million Lashes Mascara

 Która z nas nie chce mieć długich i kuszących firanek rzęs, rzucających seksowny cień? Jeszcze nie spotkałam takiej kobiety. 

Dziś zajmiemy się maskarą obiecującą nam milion rzęs 
(o moim tuszowym horrorze i zwycięscy Bubla 2012 pisałam TUTAJ).

"Jak sama nazwa wskazuje maskara ta precyzyjnie pokrywa kolorem każdy włosek z osobna przez co rzęsy wydają się dużo gęściejsze, więc optycznie wydaje się ich dużo więcej niż jest w rzeczywistości. Receptą na osiągnięcie takiego rezultatu było stworzenie idealnie wyprofilowanej szczoteczki, która dociera nawet na kącików oka przez i co bardzo ważne nie pozostawia nieestetycznie wyglądających grudek na powierzchni rzęs. Nigdy więcej sklejonych włosków! Efektem są więc długie, pogrubione, doskonale rozdzielone rzęsy, które przyciągną wszystkie spojrzenia."

Tą genialną szczoteczkę producent nazwał "Millionizerem": 
szczotka jest dość duża, silikonowa.

Co do efektu kolejny raz moje gołe oko: 
 A teraz tusz:
jedna warstwa

dwie warstwy



 Mnie osobiście tusz nie urzekł, efekt był fajny więcej rzęs ale tylko przez chwilkę jakieś 30 minut następnie efekt znikał, tusz się kruszył i opadał. 
Ma bardzo przyjemny zapach, ale jak dla mnie to trochę za mało. Może jeszcze kiedyś dam mu szansę, ale jest to wątpliwa nadzieja gdyż do tego czasu zapewne jakaś nowość wpadnie mi w oko (oby w przypadku tuszu nie dosłownie :D).

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Patrząc przez okno,widziała wirujący w powietrzu płatek śniegu,który osiadł na szybie zamkowego okna"

" Chciałabym,aby moja córeczka miała cerę tak
białą jak ten płatek śniegu."

Porównanie dwóch rozświetlających podkładów L'oreal Lumi Magique C2 Rose Porcelain, Rimmel Wake me up 100 Ivory.


Rozświetlenie twarzy i to jeszcze całej jakoś w polskim społeczeństwie się źle kojarzy. 
Polki raczej wolą się matować i to z reguły dążą do płaskiego matu absolutnego.
Przeciwnie niż np. azjatyki (japonki, chinki, koreanki), tam twarz raczej jest rozświetlona i promienna.
Czemu akurat w środku zimy porównanie podkładów rozświetlających? Zimą nasza skóra jest zmęczona i szarawa to moment kiedy powinnyśmy dodać jej blasku 

Rozświetlenie twarzy, czyli sprawienie, że więcej światła się od niej odbija powoduje, że cera wygląda na wypoczętą i młodszą. 
Co nam obiecuje Rimmel: 
"Pierwszy podkład, który pobudza cerę i sprawia że promienieje blaskiem. Nadaje skórze nieksazitelny wygląd. działa natychmiast przeciw oznakom zmęczenia. Zawiera peptydy i nawilżający kompleks witaminowy. "Podkład ma zawierać specjalne mikroperełki rozświetlające (zawiera taki miałki drobniusi brokacik który widać na zdjęciu).

Teraz L'oreal Lumi Magique:
"Pierwszy rozświetlający podkład, który natychmiastowo rozświetla cerę oraz jednolicie pokrywa skórę wydobywając jej naturalne światło! Technologia płynnego światła zastosowana w pokładzie Lumi Magique sprawia, że skóra zyskuje nawet 30% więcej blasku, a błyszczenie jest w pełni zredukowane. Lumi Magique to również nawilżanie, idealne krycie oraz 12 godzin magicznej trwałości."
Jak "mikroperełki" jestem w stanie ogarnąć tak "technologia płynnego światła" jest dla mnie tajemnicą. 
Zdjęcie z fleszem

Zdjęcie bez flesza n górze Rimmel, niżej L'oreal

Zdjęcie bez flesza

Zdjęcie z fleszem


  Oba podkłady rozświetlają, u Rimmela niektórych może denerwować ten brokacik czytałam opinie, że w słoneczny dzień wygląda się jak z popularnej sagi o wampirach co mają brokatowy połysk. Ale nie zaobserwowałam tego. 
Rimmel jest bardzo lekki, przyjemny w konsystencji i aplikacji ma wyraźny zapach (co może być minusem) na szczęście zapach wietrzeje. 
L'oreal rozświetla bez drobinek, jest również miły w aplikacji ma fajną konsystencję, nie ma jakiegoś silnego zapachu. 
Oba podkłady zamknięte są w szklanych buteleczkach dzięki czemu wiemy ile nam zostało, z pompką umożliwiającą dozowanie odpowiednie. W przypadku Rimmela pompka jest plastikowa, L'oreala metalowa. 
Co do krycia jest średnie, ale dzięki rozświetleniu radzi sobie z niedoskonałościami (no jakiś dużych tragedii nie ukryje) i zaczerwieniami. 
Oba stapiają się ze skórą, nie ciemnieją, nie ścierają się plamami a przyprószone transparentnym pudrem trzymają naprawdę długo.
Jestem zadowolona z nich tak samo więc ciężko stwierdzić , który lepszy. 
Mi drobinki Rimmela nie przeszkadzają, ale jeśli ktoś naprawdę się ich boi lepszy będzie L'oreal niż spędzenie całego dnia myśląc"Czy ktoś widzi te drobinki??..O ta dziewczyna widzi patrzy w moją stronę.."


sobota, 5 stycznia 2013

Twoje czarne oczy kąsają jak kobra- Czyli porównanie czarnych cieni

Kajra re 

Porównanie cieni Kobo, Inglot, Vollare, L'oreal, Pupa Kokeshi 

"Twe czarne oczy podkreślone kholem (kajalem), 
Moje oczy skryj się w nich na zawsze 
(..)"

Ponieważ czarny khol nieodzownie kojarzy się z orientem dziś przegląd czarnych cieni. 


Był czas kiedy podkreślałam oczy jedynie na czarno, nie w stylu Emo lecz właśnie takim kocim arabsko-orientalno-bollywoodzkim.


Oczy pokreślone czarną kreską nabierają dramaturgii. Dodają spojrzeniu charakteru i tajemniczości. Przykuwają uwagę do tej właśnie części twarzy.




Należy pamiętać, że efekt jaki chcemy osiągnąć powinien być co najwyżej taki:

Nie zaś taki: 

<źródło>

Posiadam cienie czarne solo jak również w 2 paletkach  znalazł się cień czarny.
Mamy tu od góry od prawej:
Inglot 84*, Kobo 301 Black Sparkle, Vollare bez nazwy, tester potrójnych cieni o nazwie Silver storm niestety nie pamiętam nazwy marki :( , L'oreal P3 Baie d'Emeraudes, oraz Pupa Kokeshi 


Cienie solo:
Inglot 84*, Kobo 301*, Vollare czarny cień bez nazwy.
Zdjęcie bez flesza

Zdjęcie z fleszem
Inglot posiada migoczące drobinki, są one bardziej miałkie niż w Kobo oraz cień Kobo ma ich zdecydowanie więcej. Cień Vollare zaś bez bazy jest prawie niewidoczny posiada drobinki..eee tam drobinki na jego powierzchni znajduje się różnokolorowy brokat (niebieski, złoty, zielony) jest to też cień o najgorszej jakości. Gdybym chciała podkreślić nim oczy musiałabym, nałożyć naprawdę dużo warstw.

Cienie czarne z paletek:
Zdjęcie bez flesza

Zdjęcie z fleszem
W wypadku cieni znajdujących się w paletkach również wszystkie posiadają drobinki, na zdjęciu z fleszem w cieniu z paletki P3 L'oreala migoczą różnokolorowo chociaż jak dla mnie na żywo są złote.

Tytułem posta nawiązałam do swojego czasu mojej ulubionej piosenki bolly. 
W Polsce też było kilka piosenek o "czarnych oczach" jednak ja zdecydowanie wole tą bollywoodzką: