zdjęcie pełnowymiarowego produktu pochodzi ze strony skinfood |
Z czarnym sezamem spotkałam się będąc w Port Dickson w lodziarni Ice room tam po raz pierwszy moje oczy ujrzały lód z czarnego sezamu o nazwie "Black knight" (oryginalnie co? btw dość sporo recenzji tej lodziarni można znaleść w internecie), wtedy odkryłam nie tylko czarny sezam ale również odmienne podejście do desrów ale o tym innym razem ;)
Wracając do maseczki z czarnego sezamu zainteresowało mnie jej rozgrzewające działanie, a ponieważ mam jakieś lęki przed kupnem całego produktu z połowy świata nie znającgo i nie mogąc go po prostu "obmacać", najpierw zamówiłam sobie próki.
Maseczka ta ma być silnie nawilżająca, zaś ogrzewanie ma umożliwić dogłębne oczyszczanie cery. Jest to efekt termiczny uzyskany dzięki palonej soli i granulowanemu cukrowi. Zaś nasiona czarnego sezamu mają zafundować nam miękko, odżywioną i promienna skórę.
W zasadzie moja recenzja będzie dość monotonna, zgadzam się z producentem.
Produkt:
* lekko rozgrzewa (ale nie piecze żywym ogniem jeśli ktoś kiedyś używał balsamów rozgrzewających na cellulit) jest to dość przyjemne uczucie,
* zapach jest dość specyficzny, mi jest obojętny ale wiem, że może się nie podobać
* konsystencja dość kleista i tępawa
Działanie:
+ wygładzenie
+ promienna wypoczęta cera
+ kremy się lepiej wchłaniają
+ pory są oczyszczone, ale nie zamknięte niestety przez co efekt oczyszczenia jest u mnie dosyć krótkotrwały ale zauważalny
- dostępność (ja swoje próbki kupiłam na ebay)
Kiedy będę miała jakiś zastrzyk gotówki mogę się skusić na pełnowymiarowe opakowanie jednak nie wiem czy do tego czasu nie kupię kolejnych próbek innej maseczki ;)
Fajna! Pierwszy raz słyszę o użyciu czarnego sezamu w kosmetyce, jak dotąd zajadałam go tylko w sushi :)
OdpowiedzUsuńDziałanie wydaje się w porządku, rozejrzę się za próbkami :)
Jeśli masz w domu czarny sezam w zasadzie możesz zrobić taką maseczkę sama ;)
Usuń