W dzisiejszym poście chciałam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami po powrocie do kraju a wypadają one raczej niezbyt optymistycznie. Opowiem Wam kilka krótkich historii o wydarzeniach związanych bezpośrednio z podróżą oraz o wydarzeniach jakie miały miejsce w tak krótkim czasie po powrocie.
Kontrast nr 1
Kolejka
Korea
Kolejka do samolotu w Seulu. Oczekujący to głównie Koreańczycy, parę Europejczyków i Japończyków. Pani z obsługi prosi o stanie pojedynczo. Wszyscy grzecznie stoją wszak wszyscy wejdziemy i usiądziemy na swoich miejscach. Grzecznie czekamy nikt się nie przepycha, nie podchodzi od boku aby się wepchnąć.
Paryż
Samolot do Warszawy. Większość oczekujących to Polacy, parę Europejczyków i Azjatów (wiem, że to szerokie pojęcie ale nie chce mi się wymieniać :P ). Tworzy się kolejka stoimy dowolnie w dwóch, trzech rzędach. Mało tego para dzierżąca w ręku paszporty polskie od boku wpycha się przede mnie, zaraz za nimi cichaczem Pan z polskim paszportem w ręku wpycha się przede mnie. Tak dzięki temu na pewno będą pierwsi w Warszawie, plus 500000 do chamstwa.
Wydział komunikacji moje miasto
musiałam wymienić prawo jazdy, wniosek złożyłam przed wylotem pozostało mi tylko odebrać dokument. Podchodzę do pokoju patrzę siedzą jacyś Panowi pytam się czy czekają w kolejce mówią, że tak no więc ja za nimi. Podchodzi kobitka z córką pewno pierwsze prawo jazdy chcą odebrać pyta się kto ostatni. Mówię, że ja. Po czym otwierają się drzwi Pani prosi kolejną osobę a pani wypycha córkę startując do pokoju. To nie przebiegłość to po prostu kołtuństwo.
Kontrast nr 2
Samolot
Nie mam na myśli maszyny a zachowanie pasażerów w samolocie. W zasadzie nie ma co opisywać ludzie są zwykle grzeczni i zwracają się miło i z szacunkiem do osoby obsługującej.
Samolot do Warszawy, przede mną Polak wracający z Francji gdzie udał się ze "swoją dupą" na mecze Polaków. Może nie uwierzycie, ale on "zapłacił za bilet" i "mu się należy". tak więc należało mu się dwie butelki wina, dwie puszki piwa, dwie puszki coli i dwie szklanki soku. dzięki takim jak on mają Nas za buraków co mnie nie dziwi. Wstydziłam się mówić po polsku w tym samolocie.
Kontrast nr 3
Życie codzienne
Deszczowy dzień Seul
Sytuacja ma miejsce w Seulu. Deszczowy dzień, nie wzięłam parasolki stoję sobie i po prostu moknę. Dobrze, że mży to mogę iść gdyby lało musiałabym się gdzieś schować. Podchodzi do mnie starsza pani z parasolką i mnie pod nią bierze, uśmiecha się przemiło i coś do mnie mówi. Ja oczywiście nie znam koreańskiego więc jej się kłaniam i dziękuje. Idzie ze mną pod tą parasolką tak długo jak długo Nasza droga przebiega razem. W Polsce nie spotkało mnie nic tak miłego.
Komunikacja miejska Seul
1. Stoję sobie w autobusie kiedy ktoś szturcha mnie w rękę starsza Pani przyszła do mnie pokazać, że obok niej jest miejsce. jest to tak przemiłe i nigdy nie spotkało mnie w moim rodzimym kraju.
2. Jedziemy po raz pierwszy autobusem, pokazujemy panu kierowcy na telefonie dokąd jedziemy. on pokazuje nam palcem, że to jeden przystanek. chcemy kupić bilet. Pan macha ręką i jedziemy na gapę. Nie wiedzieliśmy, że bilety istnieją tylko jako Tmoney, ale nikt Nas nie potraktował źle z tego powodu ani nie naburczał. Wszyscy byli bardzo mili i pomocni.
3. W autobusach i metrze są specjalnie oznaczone miejsca dla kobiet w ciąży, kobiet z dziećmi, osób starszych i niepełnosprawnych. Nikt tam nie siada, jak siada to na widok w/w osoby schodzi z miejsca.
Zagubienie drogi
Stoimy z telefonem i mapą Google pod wejściem do metra. Dyskutujemy jak iść. W czasie Naszej dyskusji znikąd znalazł się policjant i sam z siebie zaoferował nam pomoc. Przy czym upewniał się czy jego instrukcje są dla nas czytelne.
Podsumowując czemu na świecie ludzie potrafią być bezinteresownie mili i uprzejmi, chętni do pomocy. A w Polsce jedynie co najczęściej widzę to kołtuństwo i chamstwo? Nie mówię, że na świecie nie ma chamstwa bo jest ale czemu takie jego natężenie spotykam w Polsce.
Do tego postu nie ma komentarza...wszystko opisałaś idealnie, każdy wie jak to u nas jest i pewnie prędko się nie zmieni :)
OdpowiedzUsuńSzkoda a mogłoby być tak pięknie.
UsuńBardzo ciekawy wpis! (choć niewesoły)
OdpowiedzUsuńDzięki mimo, że przemyślenia niezbyt optymistyczne.
UsuńFajny wpis :) Niestety nie bylam nigdy za granica .
OdpowiedzUsuńDziękuję. Może kiedyś się uda ;)
UsuńJa jak jestem za granicą to unikam polaków i sama nie przyznaję się do tego. Niestety ;/
OdpowiedzUsuńJa się przyznaje, że jestem polka jak mnie pytają ale nie dziwi mnie czemu inni mogą nie chcieć ;)
Usuńo a ja Ci powiem że o dziwo chińczycy się nieco tłoczą do samolotu, ale myślę że wynikało to znacznie bardziej z tego że z europy chcieli już od domu. W paryżu w drodze powrotnej grupa prawie senioralna polaków chwaliła się tak głośno swoimi podbojami Havany, że słychać ich było 3 "doki"dalej.... Azja jest fajna :D
OdpowiedzUsuńAzja jest wilka i rożna. Na temat chińczyków się nie wypowiem mam dziwne obserwacje ;) Potwierdzone zeznaniami innych osób. Do Chin się nie wybieram.
Usuń