poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Najbardziej niedoceniany kosmetyk -Róż


Od jakiegoś czasu nosiło mnie na post o różu. Jest to jeden z bardziej unikanych i nie lubianych kosmetyków, wiele kobiet omija go szerokim łukiem. Sama przez kilka lat fanką różu nie byłam, uważałam, że będę wyglądała jak klaun. Jeśli chodzi o rynek róży nie ułatwia on rozpoczęcia przygody z tym kosmetykiem, mamy mnogość form i kolorów a znalezienie odpowiedniego dla siebie może zająć sporo czasu oraz niepowodzeń, które jeszcze bardziej będą zniechęcały do tego kosmetyku. Po pierwsze wybór koloru  tutaj rynek idzie nam na rękę posiadając odcienie:
  • różowego
  • pomarańczowego
  • fioletowego
  • czerwonego
Im więcej tym lepiej, ale większe również prawdopodobieństwo, że możemy  natchnąć się na róż, który absolutnie nie będzie nam leżał chociaż kolor ma śliczny. W internecie pełno się rad jak dobrać kolor różu i owszem możemy przeczytać, że osoby o karnacji chłodnej powinny wybierać chłodne róże i morele itd. należy pamiętać, że są to rady uniwersalne, ja np w morelach i wszelkich odcieniach "pomarańczopodobnych" wyglądam jak chora na tyfus. Zaś róże lubię ciepłe i zimne :P
Co do formuły mamy:
  • w kremie
  • w kamieniu
  • sypkie
  • w płynie 
Jeśli chodzi o wykończenie mamy róże:
  • matowe
  • perłowe 
  • brokatowe 
Jeśli chodzi o sposób aplikacji bardzo długo korzystałam z typowych rad udzielanych na naszym kontynencie, kolor różu ma być pasujący do szminki i makijażu oczu (ciepły, zimny) ma zaczynać się na kości policzkowej ale nie przekraczać granicy źrenicy (prowadzimy wyimaginowaną linię od źrenicy kiedy patrzymy na wprost linia biegnie w dół i krzyżuje się z kolejną prowadzoną od czubka nosa prostopadle do tej od źrenicy. jeśli ma to jakiś sens :P ), po pewnym czasie używałam różu jako bronzera z którym się nie lubię i raczej znikoma szansa na naszą współpracę, więc nakładałam go pod kości policzkowe na które nakładałam rozświetlacz. Ta metoda jest bardzo popularna w Polsce niestety bardzo często obserwuje, że przy modelowaniu twarzy kobiety zostawiają ostrą odciętą linię różu, owszem "odcina" to kości policzkowe ale wygląda jak jakieś barwy wojenne.
Od jakiegoś czasu ten sposób wydał mi się nie satysfakcjonujący więc po naoglądaniu się filmików na YT  zmieniła mój sposób.
Uwaga nie jestem żadną specjalistką w jakimkolwiek programie graficznym, bardzo bym chciała ale taka prawda jestem noga stołowa. Dlatego też podparłam się paintem :P  ludzi, których gusta estetyczne urażę krzywizną swych rysunków przepraszam jednak chodzi mi o ogólny pogląd o czym mówię. Uwaga mistrz painta w akcji :P

Alternatywne sposoby aplikacji róży:

 W obecnej chwili najczęściej aplikuje róż w kształcie litery "L"

 

Kiedy stosuje róż w kremie palcem serdecznym odciskam najpierw kształt litery L następnie rozcieram wszystko lekko na boki. Dobre roztarcie różu to klucz do sukcesu.  Jeśli używam różu w kamieniu robię dokładnie to samo tylko przy użyciu pędzla najpierw nakładam w kształt litery "L" następnie rozcieram

Kolejnym często stosowaną metodą jest litera "C" (na tym obrazku widać co mówiłam o paintcie)
Jest to dość podobny sposób do tego klasycznego, jednak odcięcie kości policzkowej wykonane jest za pomocą miękkiego łuku który kończy się lekko z przodu twarzy. Dzięki temu ktoś patrzący na nas na wprost widzi nasz świeży i naturalny rumieniec (w końcu do tego dążymy), mało ludzi rumieni się wzdłuż linii kości policzkowych :P tutaj różujemy lekko skronie idąc miękkim łukiem w dół, okrążając kość policzkową.

"Kółeczka" w zasadzie ta metoda jest podobna jeśli nie taka sama do nakładania różu na jabłuszka policzkowe. Kiedy lekko się uśmiechniemy nasze jabłuszka się pokarzą a wtedy nakładamy róż. Jest to efekt podobny do porcelanowej laleczki, one zawsze mają podkreślone jabłuszka. Efekt ma być dziewczęcy i słodki. Należy uważać z kolorem i ilością różu w tej metodzie, bo będzie buba i zamiast uroczej laleczki będzie klaun.


"Trójkąty"
 Nakładamy róż w kształcie trójkąta z przodu twarzy nie na boku pod kością policzkową, jest to sposób na ożywienie i odświeżenie twarzy. Róż nałożony w ten sposób wygląda naturalnie.

"Motylek"
 Jak dla mnie jest dość podobne do "trójkątów" jedynie zaczyna się niżej, najwygodniej nakłada się w ten sposób róż w kremie, gdyż wystarczy odcisnąć palce na kształt "X" następnie je wycieniować.

"Wężyk"


W tym wypadku duże znaczenie ma wybór koloru, za czerwony/różowy będzie wyglądał jak oparzenie słoneczne. Wbrew pozorom jest to dość częsty sposób nakładania różu gdyż wygląda naturalnie (pod warunkiem dobrego koloru). Można w ten sposób bardzo naturalnie "opalić" twarz. Przechodzimy miękkim łukiem przez kości policzkowe i mostek nosa przez co całość wygląda naturalnie.

Litera "T"


W tym wypadku wydaje mi się, że efekt może być lekko "chory" jeśli kolor będzie nieodpowiedni a dla osób o zaróżowionych oczach nawet "bardzo chory", dlatego jeszcze nie próbowałam tego sposobu, ale wszystko przede mną :)

Jak widać jest dużo "alternatywnych" metod nakładania różu, a i ja nie wymieniłam wszystkich dlatego też warto próbować zarówno z kolorem jak i miejscem gdzie róż ma się znajdować, również z formułą. Ja osobiście bardzo lubię róże mineralne oraz te w kremie, każdym z nich można uzyskać inny efekt przy czym te w kremie wydają mi się na początek bezpieczniejsze ;)
Zaczynając przygodę z różem należy nastawić się na cierpliwość, oraz umiar w tym wypadku im mniej tym lepiej.

4 komentarze:

  1. Mam kilka różnych odcieni różu do policzków :) a wybieram ten, na który mam danego dnia ochotę, ot taaak. Nakładam go robiąc rybkę i raczej rozcieram w kierunku skroni, chyba najbardziej zbliżone do litery "L". Masz rację, że to często zapominany kosmetyk, ja sama długo nie używałam różu, ale teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia. Dodaje świeżości twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie wyobrażam sobie życia bez różu, ale było inaczej. Róż to naprawdę niesamowity kosmetyk :) jedna żecz a tyle rzeczy robi ożywia, odświeża a nawet odmładza ;)

      Usuń
  2. ja mam dwa róże, ale to jeszcze nie to. Już mam upatrzony kolejny kolor, który chyba będzie mi lepiej pasował. A nakładam dość intuicyjnie i to mnie jeszcze nie zawiodło, powiedzmy, że podchodzi to pod kształt C, ale trochę skrócone jakby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zależności od dnia i nastroju nakładam ale zaczynałam od litery C, tylko również nie kończącej się z przodu twarzy tylko wcześniej, ale zawsze chcę spróbować czegoś nowego a jak się okaże lepsze od starego ;)

      Usuń

Mój Blog jest Hate Free, nienawistne komentarze nie będą publikowane.

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję ;)