czwartek, 10 września 2015

Sprzedaż katalogowa kosmetyków: Avon, Oriflame, Mary Kay. Co ja o tym myślę?

Dziś przyszła pora na kolejny pogadankowy post, a pogadanka będzie o wysyłkowych markach takich jak Avon, Oriflame i Mary Kay. Myślę, że większość z Nas miała do czynienia przynajmniej z dwoma pierwszymi markami. Pamiętam jak byłam w szkole katalogi obydwu firm często przewijały się przez moje ręce. Z marką Mary Kay miałam do czynienia już jako 28 letnia kobieta o wyrobionym podejściu do życia i świata kosmetyków.


Jak działają te marki?

Wszystkie w/w marki w czasach przed internetem działały w myśl pewnego ekskluzywnego klubu do którego aby się dostać trzeba było mieć "znajomości" w tym wypadku jakąś konsultantkę z katalogiem. Jest to tzw marketing wielopoziomowym (w czym mogę się mylić zarówno moje życie prywatne jak i zawodowe nie jest związane z marketingiem). Niezależnie czy jest to Avon założony w 1886 roku (nie spodziewałam się, że jest tak stary), szwedzki Oriflame założony 1967 roku (najmłodszy)  czy Mary Kay założona w 1962 roku. Z tych trzech najbardziej znanych marek jako "ekskluzywna" pragnie być postrzegana ostatnia przeze mnie wymieniona czyli Mary Kay, oczywiście chodzi mi o opinie jaką stara sobie marka wyrobić (wyrobiła) na Polskim rynku. Dla mnie nie ma różnicy czy produkt mogę zamówić z katalogu, który wezmę do domu czy muszę porozmawiać z Panią konsultantką, która mi "profesjonalnie" doradzi (o moim spotkaniu z konsultantką Mary Kay w dalszej części posta). Nie ma co ukrywać żadna z tych marek to nie "Wersal" i do wysoko półkowych i ekskluzywnych to im daleko. 

 AVON

Ponieważ mieszkam nieopodal fabryki Avonu na Europę Wschodnią powiem, że do niektórych produktów mam bardzo negatywny stosunek do innych już tylko sceptyczny, nie ma za to żadnego produktu, który podbił by moje serce w ostatnich latach. Lat młodości nie liczę gdyż wtedy często używałam perfum Avonu, dziś mnie mdli na samą myśl :P
Mam dwie paletki tej firmy i mimo, że nie są to moje ulubione produkty do oczu nie są najgorsze, są dobrze napigmentowane, a z ich rozcieraniem również nie ma problemu. Wiem, że u wake up- make up! znalazły się one w ulubieńcach wszechczasów  KLIK.
Pielęgnacji Avonu nie uznaję w cale, mam na myśli zarówno kremy do twarzy, pod oczy, szampony,  peelingi, maseczki, balsami itd. 
Sceptyczny stosunek mam do kredek do oczu, niektóre są dobre inne zaś są do bani. 
Co do szminek każdy kolor który kupiłam był do chrzanu, a niektóre podrażniały mi usta :(
Teraz odkąd Avon ma własny kanał na YT w którym zatrudnił znane "jutuberki" myślę, że sprzedaż mu podskoczyła ;) Zdaje sobie sprawę, że gdyby mi Avon płacił zachwalałabym nawet jego kremy i zapachy (o których pisałam, że nie lubię) dla tego jestem bardzo powściągliwa w zakupach z tej firmy. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle sama oglądam ten kanał i go bardzo lubię ze względu na wspaniałe dziewczyny. Zdaje sobie sprawę, że kanał nie tyle jest sponsorowany co należący do tej firmy i nie oczekuje po nim niczego innego.
Kiedy chce znaleźć coś na blogach o konkretnych kosmetykach z Avonu (wczoraj np. sprawdzałam kolorówkę) nie jest to w cale łatwe, a zdawanie się tylko na kanał który jest reklamą Avonu nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. 
Moje zdanie wynika z tego, że wiele razy kupiłam z katalogu Avonu coś co okazało się klapą totalną. Nie lubię również tego, że przy sprzedaży katalogowej nie zobaczymy produktu i nie "pomacamy" go, przez co kolor może być źle dobrany lub konsystencja Nam nie pasować. Niby jest sklep Avonu w Warszawie w Złotych Tarasach, ponieważ za marką nie przepadam to nie wchodzę ;) 

ORIFLAME

Ta szwedzka marka opiera się również na sprzedaży katalogowej a ponieważ do jej fabryki mam daleko i nie znam nikogo kto by tam pracował jej kosmetyki nie są mi tak straszne. Miałam kilka kremów z Oriflamu, bardzo długo lubiłam krem pod oczy tej marki a ich dwustronny korektor jest moim ulubieńcem wszechczasów przedstawię go bliżej kiedy tylko wezmę się za napisanie posta. Tak jak w przypadku Avonu tak i tu nie przepadam za balsamami i żelami pod prysznic oraz perfumami. Cienie z tej firmy również miałam i większych uwag wnieść o nich nie mogę. Ot całkiem dobre cienie. 
Ponieważ lubię błyszczące rzeczy bardzo lubiłam błyszczyk zawierający shimmer z Oriflamu. Powiem, że jeszcze wczoraj mnie kusiło by go zamówić ale koszyczek z kosmetykami do ust powiedział mi, że nie ma miejsca :(   Szminki z shimmerem również były bardzo migoczące, może jeszcze kiedyś kupię. Statystycznie odkąd skończyłam liceum częściej zamawiałam z katalogu Oriflamu niż Avonu. Co prawda firma nie ma tak nachalnego marketingu jednak w moim odczuciu jest lepsza od poprzedniczki.Tak jak w przypadku Avonu i tu sprzedaż przez katalog może Nas nie miło zaskoczyć.

Co mnie w ostatnich latach doprowadza do szału to mydło i powidło jakie znajduje się w katalogach. Możemy kupić "eleganckie" kolczyki (czy tylko dla mnie eleganckie oznacza coś więcej niż trzy szkiełka przyczepione do długiego bigla?), koc, pościel, szklanki, widelce i pewnie nie długo papier toaletowy o właściwościach przeciwstarzeniowych. To jest ta cześć katalogów która doprowadza mnie do rozpaczy.

 MARY KAY

Last but not least czyli na deser zostawiłam sobie firmę Mary Kay. Firma weszła na rynek Polski stosunkowo nie dawno, jest najdroższa z firm katalogowych dlatego pragnie jawić się jako najbardziej ekskluzywna i nie dla każdego. Jakiś czas temu zgarnęła blogerki do współpracy i recenzują one jej kosmetyki dzięki czemu możemy się dowiedzieć, że są one genialne i warte każdej złotówki. Oczywiście nic w tym złego po to jest firma aby przyciągać klienta ;) Sama byłam na spotkaniu z konsultantką tej firmy. Najpierw Pani bardzo profesjonalnie zadzwoniła i zapytała mnie o moją cerę, problemy ze skórą. Rozmowa była bardzo miła i dopięłyśmy Nasze spotkanie na ostatni guzik.
Spotkanie odbywało się w pokoju SPA w jednym z salonów kosmetycznych w moim mieście. Na początku kawka herbatka i opowiadanie o pierdołach. Potem każdy miał powiedzieć coś o swojej cerze oraz co na niej w chwili obecnej ma. Kiedy wymieniłam Pani moje bolączki powiedziała, ze nie widać w sumie to miło, że "szpachla" działa, kiedy przeszłam do tego co mam na twarzy pani bardzo się zdziwiła a ja razem z Nią każda jednak z innego powodu. Ona tym co na twarzy miałam czyli krem BB oraz krem ze śluzem ślimaka ja zaś tym, że Pani która jest "przeszkoloną" profesjonalna konsultantką dość drogiej firmy dziwi się tym że istnieje krem ze śluzem ślimaka. Po czym nastąpiło zmycie makijażu produktem który miał zmyć wodoodporny makijaż. Niestety nie był w stanie zmyć nawet tuszu z MaxFactora, który wodoodporny nie był. Kiedy w końcu udało się to zrobić zastosowałyśmy peeling do rąk oraz krem. Krem do rąk był niesamowity, miał się szybko wchłaniać bez pozostawiania tłustej powłoki tzw "krem sekretarki" czyli zaraz po aplikacji możemy łapać papiery (przepraszam za ironię i sarkazm). Brzmi niesamowicie, produkt warty 45 zł a ja znam lepsze warte nawet mniej niż 10 zł. Kolejną klapą okazał się peeling to skóry mieszanej który sprawił, że wyglądałam jak skrzyżowanie tyłka pawiana z arbuzem. Sama Pani konsultantka się przeraziła. Kremu do twarzy i toniku nie pamiętam może te wszystkie emocje zaćmiły me wspomnienia. Przyszedł czas na makijaż na nawilżający fluid który może i nawilżał ale nie krył nic a nic, miał przy tym bardzo mokre i lepkie wykończenie. Potem wypiekany róż którego i tak nie potrzebowałam po wyżej wspomnianym peelingu, jakiś cień do powiek i tusz. Na koniec miałyśmy ocenić spotkanie i w zaznaczyć, które kosmetyki przypadł mi do gustu. Jestem osobą o miękkim sercu dlatego oceniłam spotkanie znacznie na wyrost i z dobroci serca wpisałam chyba trzy kosmetyki: krem do rąk, róż do policzków (był wypiekany:P )  oraz jeszcze coś co teraz uleciało mi z głowy. Pani oczywiście dała mi kontakt do siebie, powiedziała całą śpiewkę, że tu inaczej niż w przypadku katalogowych marek wykwalifikowany personel przyjeżdża, doradza itp, itd. Kiedy rzuciła okiem powiedziała, że moja lista kosztuje coś około 300 zł ++ i czy jestem zainteresowana w duchu stwierdziłam, że na głowę upadła albo jeszcze niżej ale grzecznie wyraziłam iż nie dziękuje. Na moich oczach jakaś biedna kobieta kupiła podkład wart coś około 70 zł + a mogła iść do sklepu i kupić coś lepszego w tej cenie. Nigdy więcej nie chce i zapewne nie będę miała do czynienia z tą marką.

PODSUMOWANIE

Dla mnie nie ma znaczenia, która to marka wszystkie są tylko i wyłącznie markami katalogowymi. Przy czym Oriflame i Avon nie zgrywa marek wysoko półkowych oraz ma bardziej życiowe ceny. Niestety w ich katalogach jest mydło i powidło co mnie odstręcza. 
Każdy zakup z katalogu niesie ze sobą prawdopodobieństwo, że kosmetyk kupiony będzie strzałem ale w stopę ;) Źle dobrany kolor a raczej kolor drastycznie różniący się od koloru w katalogu. 
Marką Oriflame i Avon nie mówię żegnaj zaś z Mary Kay nie spotkam się już nigdy. 

Macie jakieś doświadczenie z tymi markami? Jaka jest wasza opinia? 

8 komentarzy:

  1. Została jeszcze Mariza i FM Group. Ale to już polskie firmy tego typu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam do czynienia ;) Wymieniłam te o których napisałam.

      Usuń
  2. Super post! Nie uznaję pielęgnacji i perfum z Avonu, pielęgnacji z Oriflame, nie kupuję też lakierów do paznokci z tych katalogów, bo szkoda mi na nie kasy. Mam kilka zapachów Oriflame i uwielbiam kredki glimmerstick Avon, paletki mocha altte i cocoa dreams oraz niektóre szminki. Mary Kay ma ceny z kosmosu i jeszcze te żenujące spotkania z ew. klientkami...mydło i powidło w katalogach Avon i Oriflame mnie też załamuje...po kolczyki, szlafrok lub obściskajacą haleczkę udam się gdzie indziej... ale wiem, że panie kupują jednak te dużo zawyżone cenowo duperszmity z tych katalogów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie gdyby nie kupowały to by wyleciały z tych katalogów. Co co lakierów to pełna racja również ich tam nie kupuję, bo znam lepsze ;)

      Usuń
  3. A ja uwielbiam w Oriflame tę część z akcesoriami. Bo przecież kobiety to uwielbiają i czasem nie wystarczy się pomalować ale dodatki również trzeba użyć:) Pozdrawiam Małgorzata Hylla z ori.melora.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się makijaż i pielęgnacja to nie główny powód mojej egzystencji. Jednak po dodatki czy akcesoria do domu udaje się do sklepu, po kolczyki zaś do jubilera. A wrzucanie wszystkiego do katalogu wygląda mi trochę jak zakupy Mango z TV.

      Usuń
  4. Świetny wpis! :) Bardzo podoba mi się Twój styl pisania:).
    Jeśli chodzi o kosmetyki katalogowe, jestem raczej na nie, choć to w Avonie znalazłam błyszczyk, z którym nie może się równać żaden oferowany przez marki selektywne, czyli powiększający usta Plump Pout.

    OdpowiedzUsuń

Mój Blog jest Hate Free, nienawistne komentarze nie będą publikowane.

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję ;)