poniedziałek, 4 czerwca 2018

Inglot kolekcja Jennifer Lopez


Kolekcja wyszła jakiś czas temu, jednak na polskich blogach czy kanała YT recenzji i informacji o niej jak na lekarstwo. Swoją opinię na ten temat trafnie przedstawiła autorka bloga wszystkie moje bziki w poście o brzydkiej prawdzie blogosfery. Ponieważ po zachodnich recenzjach czy swatchach byłam bardzo ciekawa co Nam zaprezentuje Inglot, przy pierwszej okazji po prostu do niego pognałam.


Na internetach w tych nielicznych postach i komentarzach pojawia się opinia, że kolekcja nudna nic nowego. Nie bardzo wiem, co nowego może być w kosmetykach, może kolor? Ale że da się stworzyć jakiś kolor nowy, bo nie ogarniam? Jednak nie taki był zamysł tej kolekcji. Na stronie Inglot możemy przeczytać "Limitowana kolekcja, którą stworzyłam wspólnie z marką INGLOT jest pełna moich must-haves makijażowych w ulubionych kolorach. Mamy tutaj wszystko – od maskary, przez pomadki, róże do policzków, rzęsy, aż po cienie do powiek i oczywiście bronzery". A teraz każda z nas sięga po cienie, które uważa za must have i patrzy ile z nich będzie w odcieniach różu, czerwieni, limonki, niebieskości, bo u mnie żaden ;) Te kolory nie są moim must have. Tak więc zarzucanie kolekcji, że wieje nudą jest niezbyt trafione. taka miała być. I jest na to słowo, klasyczna. Ponieważ klasyka i elegancja nie wychodzi z mody. 

Tak jak wspomniałam wcześniej kolekcja jest klasyczna i elegancka. Powiem tak. Inglot to Polska firma z Przemyśla i jestem z niej dumna, że jest znana na całym świcie , a co!! 

Ponieważ mój budżet nie jest z gumy (a szkoda) skusiłam się tylko na parę rzeczy. Mam nadzieję, że kolekcja nie zniknie jakoś szybko i zdążę dokupić parę rzeczy. 



Opakowania

Pierwsze co rzuca mi się w oczy to opakowania. Klasyczne i eleganckie. Minimalistyczne czarne matowe kartoniki skontrastowane ze złoto-miedzianym napisem oraz emblemat JL.
Ponieważ już na zdjęciach wiedziałam, ze kasetki freedom system z tej kolekcji to dla mnie klasa sama w sobie, podejrzewałam, że będę musiała ją mieć. I tak się stało.

Moje zakupy

Kupiłam kasetkę na dwa wkłady np. puder do kontrurowania lub róż oraz 4 cienie, cena 31 zł.



Kasetka na prawdę urzekła mnie grafiką przywodzącą mi na myśl grafikę reklamującą film Wielki Gatsby. Uważam, że jest minimalistyczna i na prawdę elegancka. Pieści mój zmysł estetyczny.

Puder do konturowania


Ponieważ w moim ulubieńcu do konturowania widać denko (notabene jest to Inglot 505) skusiłam się na ten odcień to J141: cocoa 6. Cena to 41 zł.


Odcień wygląda na cieplejszy od mojego ukochanego 505, co nie jest takie złe. Wielokrotnie kiedy miałam dzień cięższej ręki moje policzki wyglądały na lekko brudne. nie jest jednak aż tak ciepły żeby dawać ceglany efekt.


Jest dobrze sprasowany, nie za twardy, nie za miękki. Przy 505 prezentuje się tak:

Na dłoni zaś. Puder do konturowania powinien mieć raczej delikatną pigmentację abyśmy go nie przeklinały, tak jest w przypadku obu pudrów Inglot.
Na górze Inglot 505, poniżej J141.


Pigment

Pigmenty Inglota są obłędne. W mojej opinii lepsze od pigmentów MAC. Wybór jest ogromny, a cena niższa o połowę od tych z MAC. Ponieważ pigmenty Inglot kocham oczywiste było, że któryś z tej kolekcji wpadnie w moje ręce. 
Wybór padł na Cosmic Glow cena 49 zł.



Tak jak wszystkie pigmenty tej marki jest on płatkowy i bardziej mokry, wspaniale przyczepia się suchej skóry. Na stronie Internetowej znajdziemy informacje, że pigment wzbogacony jest o olej z trukwy egipskiej:nawilża, wygładza oraz zapobiega nadmiernej utracie wody poprawiając elastyczność skóry. To ciekawe. 
Kolor zaś to piękny klasyczny taupe. Jest to błysk na sterydach. kolor opalizuje na wiele innych kolorów i po prostu na żywo wygląda obłędnie. 



Co myślę o kolekcji

Uważam, że jest przepiękna. Klasyczna elegancja nigdy nie wychodząca z mody. jakość produktów jest bardzo dobra. Gdy Anastasia wydała Soft Glam również nie było tam żadnego bumu kolorowego mimo to, nie zaobserwowałam takiego kręcenia nosem na tą paletę. Tutaj mamy po prostu klasę i szyk w czystej postaci. 

Po co wrócę? 

Pewnie po kolejny pigment i cienie. Jednak żałuję, że nie kupiłam i teraz spokoju zaznać nie mogę przez  rozświetalcz sypki. Nie miałam okazji macać Anastasia Beverly Hills, AmRezy, Highlighter jednak po opisach w necie widzę, że może być podobny ten z Inglot. Szkoda, że jest w wersji sypkiej ale błysk jaki zafundował mi na ręce był jak Mary Lou na sterydach.

Na kometkach widnieje Made in Poland nie zaś PRC i z tego powinniśmy być dumni. Nie jest to jakaś kolaboracja a produkcja w Chinach a w Polsce. Mamy być z czego dumni na polu kosmetycznym i powinniśmy w końcu to docenić. 


Jeśli w waszej kolekcji brakuje klasycznych, dobrej jakości odcieni to myślę, że kolekcja jest dla Was i znajdziecie coś dla siebie. 

20 komentarzy:

  1. Świetne kasetki ma ta kolekcja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. AAA na pewno kupię coś z tej kolekcji!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na pewno ;) kolekcja jest piękna.

      Usuń
  3. uwielbiam takie klasyczne kolekcje. :) ta jest po prostu piękna i wcale nie musi tam być "coś nowego", żeby zachwycało. przepięknie się prezentuje ten pigment. :)
    pozdrawiam serdecznie.
    http://poprostumadusia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Klasyka i elegancja zawsze są modne.

      Usuń
  4. Pięknie wyglądają te kosmetyki! Chyba się na coś na próbę skuszę za jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pewnie też poszerzę zasoby ponieważ kolekcja jest bardzo udana.

      Usuń
  5. Oba kosmetyki prezentują się obłędnie. Mnie również kolekcja jako całość bardzo się podoba, jednak nie jestem pewna czy coś kupię.

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda opakowania są bardzo minimalistyczne, z klasą! :)
    Z marką Inglot jeszcze w pełni się nie zaprzyjaźniłam, koniecznie muszę przetestować większą liczbę ich produktów.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak pigment musze i ja zakupic, piekny jest <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inglot ma piękne pigmenty, a te z tej kolekcji są po prostu obłędne.

      Usuń
  8. Piekna jest! I te kolory omg i love it so much!
    Pozdrawiam, Weronika ♥
    pasjeweroniki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Bronzer jest naprawdę kuszący... akurat denkuję mój, więc może się skuszę :) Sama kolekcja bardzo ładna i naprawdę gustowna. cieszę się, że polska marka może pochwalić się takim osiągnięciem.
    Sama się pewnie nie skuszę na nic (no może poza bronzerem), bo robię sobie odwyk od wydawania pieniędzy na kosmetyki, ale dobrze wiedzieć, że wreszcie mamy czym się pochwalić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja co jakiś czas ląduje na odwyku od wydawania kasy na kosmetyki, ale zwykle kończy się on tak samo. Coś mi wpadnie w oko i tam już zostaje, a ja się pochoruje jak nie kupie. Chyba nie mam silnej woli, ale za Ciebie trzymam kciuki.

      Usuń
  10. Wygląda bardzo elegancko ta seria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Nie jest przeładowana, a prosta i elegancka z klasą ;)

      Usuń
  11. Patrząc na tę kolekcję zaczynam żałować, że postanowiłam kupować kosmetyki mineralne :) Kto wie, może jednak skuszę się na coś od Inglota I pani Lopez :)
    Dokładnie - powinniśmy być dumni z tego "Made in Poland", bo wśród naszych rodzimych firm od kosmetyków kolorowych to rzadkość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też miałam takie postanowienie, ale silnej woli zabrakło :D no i nie mam cierpliwości np. do mineralnego podkładu.
      Smuci tylko fakt "jechania" po Inglocie przez znane influencerki, ale cóż co tam Inglot i jego sukces przy palecie made in china z MUR :P

      Usuń

Mój Blog jest Hate Free, nienawistne komentarze nie będą publikowane.

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję ;)