Ogólnie parafrazując pewien znany wiersz dla dzieci: czego słoneczko nie widziało? Można by powiedzieć, że mnie.
Unikam słońca i opalania jak tylko mogę. Leżenie plackiem na plaży i udawanie bekonu nie jest dla mnie i mieści się w moim słowniku pod hasłem tortury.
Dlatego kiedy chce nadać mojej skórze wygląd przyrumienionego tosta muszę sięgnąć po samoopalacz.
Jeśli chodzi o ten kosmetyk mam jeden, jedyny do polecenia. Mówię oczywiście o produkcie Avon, który już znalazł swoją recenzję na moim bogu KLIK.
Avon Magic Tan to dla mnie wakacje na Karaibach w piance. jednak mam parę rad:
- Należy złuszczać regularnie skórę zarówno przed jego stosowaniem jak również po. Ponieważ Nasz naskórek się złuszcza sam i wtedy tworzą się nie estetyczne plamy.
- Pamiętać o nawilżaniu skóry. Samoopalacz troszkę skórę wysusza, nie tylko ten ale i każdy. oprócz tego oczywiście musimy nawilżać naskórek ponieważ będziemy miały wakacje na Karaibach w łaty.
- Samo nakładanie tego produktu polecam rękawicą przeznaczoną do samoopalaczy w musie. Możemy je znaleźć w internetach lub w drogerii.
Wpis powstał w ramach Projektu lato we współpracy z dwoma cudownymi i utalentowanymi blogerkami:
Przybijam wirtualną piąteczkę osób, których słoneczko nie widziało :) Ja też nie rozumiem jak można leżenie plackiem i opalanie się godzinami traktować jako relaks ;)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście dziękuję za dostrzeżenie mojej cudowności i talentu - w końcu ktoś mnie odpowiednio docenił :D ;) :*
Byłam nad polskim morzem zaznać takiego relaxu. Spocone ciało, obok ciała zero miejsca, gorąco, wrzaski dzieci, okopy, "parawaningi" . Zdecydowanie relax :D takie relaxy nie dla Nas widać :D
Usuń