niedziela, 30 października 2016

Dokładny demakijaż- Jak to robią w Korei? Banila co. Clean it zero


Jak każda z Nas wie, lub jeszcze nie. Najważniejszym etapem w wieczornej pielęgnacji jest.: dokładne zmycie makijażu. Dzięki niemu Nasza skóra będzie nie tylko oczyszczona co pozwoli Nam uniknąć przykrych następ źle oczyszczonej skóry, ale i gotowa na dobroczynne skłądniki kosmetyków. Mówiąc o oczyszczaniu nie mam na myśli pochlapania się wodą i wyszorowanie się mydłem, albo płynem do mycia twarzy, lub przejechanie płatkiem kosmetycznym nasączonym płynem micelarnym. Przez dokładne rozumiem dokładne. Właśnie w takim oczyszczeniu ma Nam pomóc produkt od Banila co. 

Jak pomyślę o tych wszystkich składnikach z bazy pod makijaż oraz z podkładu który jest "long lasting" ponieważ po 9 h ciągle jest na twarzy, dokładny demakijaż powinien być wiec 1 przykazaniem w walce o piękną cerę. 

Bardzo długo moimi ulubieńcami do demakijażu twarzy były olejki 

Olejowe zmywanie makijażu z Biochemią urody

Czy ten balsam do demakijażu je zdeklasował? Zapraszam do dalszej części posta. 

W czasie pobytu w Seulu zasadzałam się na produkt mało znanej w Polsce marki Banila co. Jest to besstseller jeśli chodzi o demakijaż, mowa o Clean it Zero. Oryginalna wersja tego produktu sprzedaje się podobno co 4,8 sekundy! 
Clean it zero występuje w kilku wariantach ja posiadam Purity.


100 ml produktu zamknięte jest w lekkim i solidnym słoiczku. Ponieważ jest to produkt koreański pomyśleli o wygodzie użytkownika oraz o przeciwdziałaniu przenoszenia bakterii do opakowania i wyposażyli je nie tylko w plastikową zatyczkę, ale również w wygodną w użyciu szpatułkę do nabierania produktu. 

Konsystencja produktu jest stała i przypomina olej kokosowy. 

Pod wpływem ciepła Naszych rąk zmienia się w płynny olej, który bez problemów sunie po skórze rozpuszczając znajdujące się na niej kosmetyki. Radzi sobie z makijażem wodoodpornym, zmywa filtry UV, wszelkiego rodzaju silikony itd. Usuwa nawet najtrwalszy makijaż bez podrażniania skóry i robi to naprawdę skutecznie. Nie narusza warstwy hydrolipidowej skóry. Oprócz tego posiada ekstrakt z papai aby wspomóc naturalną i delikatną eksfoliację. 
Producent zapewnia, że regularne używanie tego produktu pomoże Nam zmniejszyć pory, utrzymać prawidłowy poziom nawilżenia, oraz wspomoże oczyszczanie Naszej skóry.  

Jest przy tym bardzo wydajny. Odrobinka wystarczy aby zmyć całą twarz. Oprócz tego używanie demakijażu w formie olejku daje Nam możliwość wykonania masażu twarzy. Skóra jest miękka i nawilżona po takim demakijażu. 
Jeśli chodzi o moją opinię mogę powiedzieć tylko jedno Podpisuje się obiema rękami pod tym co obiecuje producent. Szybko i bardzo przyjemnie usuwam najtrwalszy makijaż, skóra nie jest podrażniona ani przesuszona. Nic nie szczypie nic nie piecze. Z chęcią kupiłabym kolejne opakowanie. Ten produkt pobił mojego ulubieńca od Etude House. 

środa, 26 października 2016

Halloween troszkę inaczej

Na Haloween królują zombie, wampiry, topielce itd. Ja jednak mam dość ciągle tego samego. Dlatego dziś makijaż w moim odczuciu Haloweenowy mimo, że jedynym mrocznym elementem są usta. Jeśli wybieracie się na Haloween to może Wasza stylizacja będzie trochę glam?


Do makijażu użyłam szarego cienia z palety Smoky od Zoevy. Zaś zamiast rozświetlacza na moim policzku na niebieskawo połyskuje cień z Glam Shopu Cytrynowa mgiełka, pokazywałam go przy okazji zakupów cieni z pierwszej serii KLIK. 
Pozostałe kosmetyki których użyłam: 
Twarz
Podkład Inglot HD 71, Paese Lush Satin 
Wibo Perfect look super paletka korektorów
Origlame widać, że zielony korektor wyjadłam 
Kobo zestaw do konturowania
Puder Bambusowy z Biochemii urody
Róż to Sleek Antique
Oczy:
Eveline korektor
MAC Painterly
Armani Eyes To Kill
Zoeva Smokey Sleep to dream oraz Relieve the moon
Błysk dzięki pyłkom z Inglota 56 i 57
Na ustach czarna szminka  Golden Rose
Wolicie topielce, zombie i wampiry czy raczej coś w wersji odmiennej lub w ogóle stylistyka Haloween do Was nie przemawia.

wtorek, 25 października 2016

Glam Shadows seria II oraz Glam Box

Opinie o Glamshadow seria I słyszałam różne. Od zachwytów po rozczarowanie, sama mam w ich temacie mieszane zdanie dlatego na razie poprzestałam na pierwszej dość pobieżnej recenzji 
CIENIE GLAM SHADOWS z Glam- Shop. Kiedy jednak znowu zobaczyłam na YT nowe cienie nie mogłam się powstrzymać i musiałam je mieć. A, że wypatrzyłam promocję na GlamVox zjawiły się one u mnie razem z nim. 
Posiadam poprzedniego GlamBoxa, jest on metalowy z nadrukiem który wybrałam. Ten jest nie tylko większy co widać na zdjęciu ale i z przeźroczystej plexi dzięki temu widzimy co mamy w środku.


Oczywiście cienie w nim zawarte to mieszanina Inglota, Kobo, Mistic Warsaw , oraz Glam Shadow, które tworzą ten uroczy rządek.

Z serii II posiadam Holo, Chiński Jedwab

Oraz Kokietkę tu na zdjęciu obok Jednorożca.

Cienie prezentują się na bazie z korektora następująco. Od lewej Holo, Chiński Jedwab, Kokietka.


Na bazie z korektora są nieciekawe, na bazie z czarnej kredki (na co wpadłam później) prezentują się lepiej, ale już widzę parę uwag do cieni z Glam Shopu o których postaram się napisać jak najszybciej.
A Wy skusiłyście się na cienie z Glam Shop? 


poniedziałek, 24 października 2016

powrót do krainy młodości- Harry Potter i przeklęte dziecko


Oficjalnie w nocy z 22 na 23 października premierę miała najnowsza książka o przygodach nie młodego już czarodzieja. Księgarnie szykowały się na nalot fanów i zapewne nalot miał miejsce. Ja postanowiłam swoją książkę kupić w spokoju a nie w tłumie, z resztą jedna noc niczego nie zmieni. A teraz kiedy oficjalnie jestem już po lekturze najnowszej części przygód Harrego mogę się wypowiedzieć na jej temat. 

Swoją przygodę ze światem czarodziejów rozpoczęłam kiedy miała wejść czwarta część powieści czyli w 2001 roku, miałam wtedy 16 lat więc na książki patrzę przez pryzmat sentymentu. 

Jeśli chodzi o moją recenzję nie znajdziecie tutaj opisu fabuły ani nic z tych rzeczy, nie musicie bać się, że popsuje wam przyjemność czytania. 

Jeśli chodzi o formę jest to typowa sztuka, mamy tutaj więc tylko dialogi okraszone didaskaliami, lekko rozczarowujące. Zważywszy, że lubiłam wszelkie opisy magicznego świata Rowling. Co do samej fabuły nie można się przyczepić jest ona ciekawa, występują pewne uproszczenia i kilka rzeczy wymagałoby sprecyzowania jednak jest to forma teatralna, a więc nie można za bardzo wdawać się w rozwijanie pobocznych wątków.  forma nie jest moim jedynym zarzutem, kolejnym jest postać Rona, jest tak dalece rozczarowująca że nawet bez komentarza. Przez zastosowanie koncepcji sztuki pozostali bohaterowie również są dość płascy. jednak Ron pobił wszelkie rekordy. 

Podsumowując fabuła dobra, koncepcja rozczarowująca. Pozycja dla fanów.