niedziela, 26 marca 2017

Too Faced, Inglot, Kobo

Dawno mnie nie było na blogu, przyznam się szczerze, że pochłonął mnie Instagram gdzie systematycznie pokazuje Wam coś nowego i urywki mojego prywatnego życia. Zapraszam. Jednak dłuższa forma jaką jest post na blogu pozwala w lepszym stopniu podzielić się z Wami moją opinią na jakiś temat. 
Dziś mowa będzie o duopchromach z paletki Sweet Peach od Too Faced, którą pokazywałam ją Wam na blogu jakiś czas temu oraz zestawiłam ją z pozostałymi paletami od Too Faced, które posiadam

Chocolate Bar, Semi-Sweet Chocolate Bar, Sweet Peach- Palety Too Faced

Cienie, które można uznać za duochrome w palecie Sweet Peach są dwa. Jest to Just Peach i Bellini. Gdzieś w jakimś makijażu u polskiej "jutuberki" natchnęłam się na określenie, że popularny niegdyś cień z Kobo jest jednego z nich odpowiednikiem? Czy na pewno? Oceńcie same
Od lewej Inglot 407, Kobo 205 Golden Rose, Bellini, Just Peachy.

Szczerze to ani bardziej brzoskwiniowo-złoty Inglot, ani różówo-złoty kobo nie są nawet zbliżone do żadnego z tych dwóch cieni z Too Faced.

Od lewej Inglot 407, Kobo 205, Bellini, Just Peachy
Jeśli chodzi o konsystencję tych cieni Inglot jest suchy, Kobo ten kto ma to wie, że to taka dziwna mokra konsystencja zaś cienie z Too Faced są pośrodku. Są bardziej kremowe niż suchy Inglot i mniej mokre niż Kobo.
Niestety w swojej przepastnej toaletce nie znalazłam odpowiedników tych cieni. Jednak niezależnie czy mamy paletkę Too Faced czy cień z Inglota czy trochę zapomniany cień z Kobo są to przepiękne wiosenne odcienie, więc jeśli nie chcecie wydawać kasy na paletkę z Too Faced polecam wybrać się do sklepu Inglota lub do Drogerii Natura.

piątek, 3 marca 2017

Ulubieńcy Lutego

Na koniec zeszłego roku postanowiłam co miesiąc prezentować Wam ulubieńców poprzedniego miesiąca. Jak pewnie mogłyście zauważyć w na blogu brak jest ulubieńców stycznia. przyczyna jest dość prozaiczna styczeń tego roku był dla mnie tak koszmarnym miesiącem w życiu prywatnym, że najchętniej wymazałabym go z kalendarza. Jednak mamy już marzec dlatego mogę spokojnie pokazać wam moich lutowych ulubieńców. W Lutym trochę tego było:


Pielęgnacja: 


Ziaja welwetowe serum nabłyszczające - bardzo polubiłam się z tym serum. Zabezpiecza moje włosy, pięknie się błyszczą, są sypkie, ponadto łądnie pachnie i dobrze się po nim układają.

L'oreal Elseve Magiczna moc olejków szampon odżywczy - ostatnio popełniłam włosowy blond, obcięłam je i ufarbowałam na blond. Włosowy Armagedon. Moje naturalne włosy bardziej lubiły się z mniej silikonowymi szamponami ale to siano które mam a które chce zapuścić lepiej wygląda po takim "sztucznym szamponie". 

Clochee wygładzający olejek do demakijażu - ładnie usuwa nawet najmocniejszy i najtrwalszy makijaż , nie podrażnia, nie wysusza. Kupiłam go na promocji, w oryginalnej cenie się na niego nie skuszę, ale w lutym towarzyszył mi codziennie. 

Himalaya Neem Foaming Face Wash - super pianka do mycia twarzy, łagodnie oczyszcza, ładnie ziołowo pachnie. Nie zapycha pomaga zaleczyć wszelkie stany zapalne, jej jedyny minus to słaba wydajność.

Himalaya neem mask - gęsta papkowata maseczka do twarzy, która wspaniale oczyszcza skórę, pomaga zaleczyć wszelkie zmiany. Pachnie specyficznie ziołami, nie ma gładkiej konsystencji a trochę taką grudkowatą. Pomogła mi zaleczyć moje wypryski. Trzeba jednak uważać, potrafi wysuszać twarz, trzeba pamiętać o jej odpowiednim nawilżeniu. 

Himalaya Neem Scrub - to moje drugie opakowanie. peeling genialny nie za mocny, nie za delikatny. Używam go trzy razy w tygodniu, pomógł mi na moje wypryski i jest zdecydowanie lepiej. Ma specyficzny ziołowy zapach, tak jak maska tej firmy. 

kosmetyk o którym zapomniałam na zdjęciu

Mizon AC Blemish out Pink - bardzo ciekawy produkt, pachnący ziołowo i gojący wypryski i inne krostki przez noc. Jestem nim oczarowana to zdecydowany hit.

Kolorówka
Tu na zdjęciu zaplątał się krem pod oczy Ava - Mustela Tłusty krem pod oczy był on moim ulubieńcem grudnia Ulubieńcy grudnia i pewnie aż do sezonu upałów 40C pozostanie. Nawilża, odżywia wrażliwą skórę pod oczami. Kosmetyki, korektory bardzo ciężko obciążają i przesuszają tą sferę a dobry odżywczy kosmetyk w tak niskiej cenie zasługuje na uznanie.

Banila Co. Dream cream Pure white Moisturizing - krem, który rozświetla Naszą twarz jakby była wypolerowana, taki naturalny wewnętrzny blask. Dla mnie jednak nie do noszenia samodzielnie, ale jako baza pod makijaż w połączeniu z cięższym podkładem np Revlon Colorstay sprawdza się idealnie. Nawilża, nie zapycha, rozświetla. 

AA zielona baza korygująca zaczerwienienia - jest to moja pierwsza nie silikonowa baza pod makijaż jaką mam. Może nie koryguje tych zaczerwienień, ale przedłuża trwałość podkładu, który o wiele lepiej się na nią nanosi.

NYX HD korektor - jeden z moich ulubionych korektorów, wspaniale kryje, nie przesusza skóry pod oczami.

Revlon Colorstay - ja posiadam w najpopularniejszym odcieniu 150 Buff, miałam też Ivory ale wpada w zbyt różowe tony. W takie zimno jakie było w lutym chciałam bardziej treściwych, gęstych, kryjących i trwałych podkładów a ten spełnia wszelkie te kategorie. Jest to bardzo dobrze kryjący podkład długotrwały.

Kolejny kosmetyk jest raczej z działu pielęgnacja, ale jest to Lanolina ze zrób sobie krem - pękały mi ręce, pękały mi usta i lanolina pomogła. Jestem nią zachwycona! To obowiązkowy preparat w każdej toaletce, serrio działa cuda i kosztuje grosze.

Artdeco Crystal Garden - róż z linii kosmetyków robionych wraz ze Swarovski Crystals. Opakowanie zdobione jest kryształkami zaś sam róż ma piękną aksamitną konsystencję, satynowe wykończenie i piękny uniwersalny kolor. Jestem nim oczarowana.