Jakiś czas temu zakochałam się w kosmetykach mineralnych, wszystko zaczęło się niewinnie od kupienia próbek podkładów z Everyday Minerals a w końcu i pełnowymiarowego opakowania ( KLIK ) potem przyszła pora na cienie te z EM (KLIK ), z kolorówki (KLIK , KLIK ), na róże do policzków ( KLIK , KLIK ). Podkłady z Lily Lolo mnie kusiły, ale przeczytałam w tak zwanych internetach, że mogę mieć tańszym kosztem lepszy, bo bardziej pielęgnujący podkład. Ja zakupiłam gotowy zestaw w sklepie kolorówka z którym nie mam nic wspólnego oprócz tego, że tam kupuję ;)
Myślałam, że nie dam rady sama ukręcić żadnego podkładu, że to mnie przerośnie. Z moimi zdolnościami manualnymi a raczej ich brakiem oraz z moim pechem myślałam, że właśnie wyrzucam pieniądze w przysłowiowe błoto, ale wiadomo kto nie ryzykuje..
Zestaw możemy kupić gotowy lub kupić półprodukty z których będziemy go ucierać, ja na pierwszy raz kupiłam gotowy zestaw :) żeby mniej więcej wiedzieć co i w jakiej ilości będzie mi potrzebne.
W skład zestawu wchodzi:
SericiteMica&Mirystynian Magnezu:
jest to mika wzbogacona mirystynianem magnezu jest to substancja zwiększająca przyczepność minerałów do skóry. Jest to substancja organiczna pochodna kwasu tłuszczowego. Może być stosowana też w cieniach, różach, bronzerach, pudrach itd
Dwutlenek tytanu:
zwiększa krycie podkładu, dzięki czemu możemy stopniować jego krycie przez dodanie większej lub mniejszej ilości, ma przy tym właściwości rozjaśniające więc jeśli coś wyjdzie za ciemne zawsze można się ratować. Oprócz tego jest też naturalnym filtrem UV oprócz tego również polepsza przyczepność pigmentów do skóry.
Tlenek cynku:
zwiększa krycie i przyczepność oprócz tego przyspiesza gojenie się ranek i pełni funkcję antybakteryjną. Znamy go z zasypek dla dzieci :) oraz z "maści cynkowej" i innych preparatów.
Silk mica:
jest to wypełniacz nadający delikatny połysk, jest to biały proszek nic z rodzaju brokaciku, a połysk można określić zdrowym połykiem naturalnym skóry. Wszak żadna skóra nie jest matowa.
Stearynian magnezu:
kolejny zwiększający przyczepność biały proszek, poprawia on również "poślizg" kosmetyku na skórze dzięki czemu poprawia aplikacje.
Alantoina:
ma właściwości pielęgnacyjne, pomaga w odnowie uszkodzonego naskórka ma również właściwości przyspieszające gojenie. Oprócz tego nawilża, wygładza i redukuje zaczerwienienie skóry.
Pigment w moim przypadku tlenek pastelowy
jest to brązowy proszek dla odmiany w dość ciemnym w kolorze :) ale nie wsypujemy całego opakowania do naszego podkładu. Jedynie odrobinę zawsze lepiej dodać niż odjąć. Pigment jest matowy.
Zestaw pigmentów: zieleń chromowa, czerwień żelazowa, błękit ultramarynowy
możemy ich użyć lub nie. Ja jedynie użyłam błękitu ultramarynowego aby lekko ochłodzić mój podkład. Jeśli chcemy przesunąć naszą kolorystykę podkładu w kierunku oliwkowego użyjemy zieleni chromowej, jeśli chcemy ocieplić pomoże nam czerwień żelazowa, zaś żółcień żelazowa przesunie nam tonację w kierunku bardziej żółtym. oczywiście te pigmenty dodajemy w minimalnej ilości i musimy bardzo dobrze je rozetrzeć w moździerzu.
Ronasphere
w jego skład wchodzi krzemionka pokryta dwutlenkiem tytanu i tlenkami żelaza. Silnie rozprasza światło dzięki czemu niedoskonałości są ukryte trochę taki efekt HD lub photoready. Ma właściwości matujące absorbując sebum, można dodać go do dowolnego pudru sypkiego aby matowił on skórę bardziej.
Puder perłowy
ma właściwości matujące, antyseptyczne i przeciwzapalne przez co polecany jest do problematycznych cer. Ma działanie przeciwzmarszczkowe, ujędrnia i uelastycznia cerę. Jest szeroko stosowany w kosmetykach azjatyckich (np. w moim BB KLIK ), ponieważ zawiera mieszaninę aminokwasów, proteinę konchiolinę która jest zbliżona do ludzkiej keratyny wpływając na elastyczność skóry. Oprócz tego rozprasza światło pozwalając ukryć niedoskonałości. między innymi o pudrze perłowym służącym mi do wykańczania makijażu pisałam TUTAJ .
Jak widać skład jest bardzo bogaty nie mówiąc o tym , że same możemy go modyfikować według własnych potrzeb.
Samo wykonanie podkładu okazało się banalnie proste wystarczy posiadać moździerz, małą łyżeczką ta od herbaty może być zbyt duża i odrobinę cierpliwości dodając wszystkiego po trochu zgodnie z instrukcją w którą wyposażyła nas kolorówka. Co do samego procesu i efektu zapraszam do czytania kolejnego posta.
No i stało się..najmocniej przepraszam w pośpiechu usunęłam jeden z komentarzy, który nie powinien zostać usunięty...
OdpowiedzUsuńNatasza Miszczuk napisała:
OdpowiedzUsuń"No dobra dla mnie to nadal za trudne ;D"
Gwarantuję, że nie ja z moją ułomnością manualna sprostałam więc wierze, że każdy sprosta tylko trochę cierpliwości i wszystkiego dodawać po trochu.