Kiedy nadeszły mrozy, ogrzewanie zostało podkręcone, częste zmiany temperatury nieodzowne (przy wchodzeniu do pomieszczenia i wychodzeniu), twarz smagana śniegiem i wiatrem mimo stosowania kremu ochronnego na zimę bardzo szybko się wysusza. W takiej sytuacji na scenę wkracza on:
Olejek Monoi
Olejek ten przygotowywany jest z kwiatów lub pąków gardenii tahitańskiej macerowanej w oleju kokosowym. Olej zawiera duże ilości kwasu laurowego, mirystynowego, palmitynowego. Ponadto olej pachnie obłędnie!!!! Polecany dla skóry
suchej, dojrzałej, wrażliwej i podrażnionej. Nadaje skórze miękkość,
jedwabistość, chroni przed złym wpływem czynników zewnętrznych, a także
przed utratą wody. I własnie ze względu na te właściwości postanwoiłam wprowadzic go do swojej pielęgnacji właśnie teraz.
Stosuję go zamiast kremu na noc, po stonizowaniu twarzy.
Ponieważ olej jest na bazie oleju kokosowego w takiej temperaturze jaką mam obecnie w domu ma on postać stałą bardzo łatwo rozpuszcza się i aplikuje i wchłania. W porównaniu z samym olejem kokosowym jest jakiś mniej tłusty. Wchłania się on błyskawicznie (chyba, że ja mam tak spragniona skórę). Skóra twarzy jest miękka, nawilżona, uspokojona nie pojawiają mi się jakieś nowe niespodzianki.
W zależności od nastroju stosuję oba oleje lub sam jojoba/monoi. Kiedy stosuję oba, najpierw aplikuję olej z monoi a następnie troszkę oleju z jojoby. Taki duet spisuje się świetnie a dodatkowo po całym dniu roboty i udręki zapach oleju monoi jest jak zbawienie. Można go również stosować na włosy ale mi osobiście szkoda go.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń